Mózg jest mięśniem mogącym ruszyć świat.
Czasem życie jest tak komiczne, że po prostu trzeba się śmiać.
Podobno piekło to inni. Według mnie piekłem może być powtarzalność.
Widzisz tego chłopca? Tego, który prowadzi rower i wygląda na pogrążonego w słodkich chłopięcych marzeniach? Nie spuszczaj z niego oka, przyjacielu. Moim zdaniem wszystko zacznie się właśnie od niego.
Ucieczka nie jest jednak żadnym rozwiązaniem, jeśli ktoś został mocno skrzywdzony, bo przecież dokądkolwiek się ucieka, serce i umysł zabiera się ze sobą.
Zabijać dla pokoju to tak, jak pieprzyć się dla cnoty.
Tak to już jest w życiu, Ellie. Póki jesteś na ścieżce, nie dzieje się nic złego. Jeśli z niej zboczysz i nie dopisze ci szczęście, zgubisz się, a wtedy ktoś będzie musiał cię szukać.
Boże, dlaczego ten świat jest taki bezwzględny? Dlaczego tak chętnie przytrzaskuje ludziom palce, z taką rozkoszą wciąga ich w tryby i przerabia na miazgę?
Nie ma nieba ani piekła. Każdy z odrobiną rozumu o tym wie. Jak okrutna musiałaby być najwyższa istota, żeby stworzyć tak popieprzony świat?
Jeśli mamy w maju dwa tygodnie, podczas których nikt nie umiera, Lou, to wiem, że mogę liczyć na dwa tygodnie ruchu w listopadzie, gdy przyjdzie mi urządzić dziesięć pogrzebów. Tyle że tak naprawdę to rzadko zdarza się w listopadzie, a nigdy w okolicy świąt, choć ludzie zawsze sądzą, że to wtedy umiera mnóstwo osób. Cała ta gadanina o świątecznej depresji to stek bzdur. Spytaj każdego przedsiębiorcy pogrzebowego. W czasie świąt większość ludzi jest szczęśliwa i pragnie żyć.
Toteż żyją. Zwykle to w lutym notujemy gwałtowny ruch w interesie. Grypa zabija starych ludzi, zapalenie płuc także zbiera swe żniwo - ale to nie wszystko. Są też ludzie, którzy jak szaleni walczą z rakiem, przez rok, szesnaście miesięcy, a potem nastaje paskudny luty i nagle zmęczenie bierze górę, a rak przetacza się po nich niczym walec. Trzydziestego pierwszego stycznia rak się cofa i czują się zdrowi, dwudziestego czwartego lutego tkwią już w ziemi. W lutym ludzie miewają zawały, wylewy, gwałtowne niewydolności nerek. To paskudny miesiąc. W lutym ludzie męczą się życiem. My, pracujący w tym interesie, już do tego przywykliśmy, ale też bez specjalnych powodów coś takiego może wydarzyć się w czerwcu czy październiku. Nigdy w sierpniu. Sierpień to spokojny miesiąc. Jeśli w okolicy nie wybuchnie przewód gazowy albo autobus miejski nie spadnie z mostu, w sierpniu nigdy nie wypełnimy krypty. Bywało już jednak, że w lutym ustawialiśmy trumny w trzech warstwach, modląc się o odwilż, abyśmy mogli zakopać część z nich, zanim będziemy musieli wynająć im lodowe mieszkanka w mieście.
W drodze do domu przypomniałem sobie stary ludowy przepis - pewnie go znacie - jak ugotować żabę. Wkłada się ją do zimnej wody i zaczyna podgrzewać. Jeśli robi się to stopniowo, żaba jest za głupia, żeby wyskoczyć. Nie wiem, czy to prawda, ale uznałem, że to doskonała metafora starzenia się.
Wcześniej czy później nawet najsolidniejsza trumna musi spróchnieć i wpuścić życie, by karmiło się śmiercią.
Chyba musisz mieć dwa życia, chłopie – rzekł z podziwem Eddzie. – Bo bardzo szastasz jednym.
Myślę, że jest tylko ciemność. Bez myśli, bez pamięci, bez miłości. Tylko ciemność. Nicość.
Wiesz co powinnaś teraz zrobić? Usiąść. I tak już przecież nie uśniesz. Włącz światło i dokończ książkę, którą zaczęłaś czytać w samolocie. Przypomnij sobie, co mówi Bill – książka to najlepsze valium. Najlepsze lekarstwo.
I czemu ludzki umysł przechowuje równie zdumiewające strzępy bezużytecznych śmieci?
- (...) Miałem już dość patrzenia na świat z balonu uwiązanego metr nad moją głową.
- Znam to - powiedziałem.
- Wiem, że znasz. Ty też byłeś w piekle, chociaż na innym turnusie niż ja. I też udało ci się wrócić, ale jeśli chodzi o mnie, to wciąż jeszcze zalatuję siarką. A ty?
- Też.
Starość spojrzała na młodość i aplauz młodości najpierw osłabł, a potem ucichł
Na przykład dlaczego dziewczyna, którą kochałeś całym sercem, tobie uparcie odmawiała, ale z tym drugim poszła do łóżka praktycznie przy pierwszej okazji. Nie jestem pewien, czy ktokolwiek w ogóle potrafi do końca wyleczyć się ze swojej pierwszej miłości; we mnie zadra tkwi do dziś.