Ale rozumiał, o co chodzi Naomi, i pomysł zaczynał mu się podobać, chociaż po tylu latach beztroskiego lekceważenia literatury wcale nie miał ochoty na wizytę w miejscowej bibliotece.
Ale biblioteka to przecież tylko biblioteka. Jeśli nie mogłeś znaleźć, czego chciałeś, wystarczyło zapytać bibliotekarkę. Odpowiadanie na pytania należy do jej obowiązków, prawda?
Mieszkając w Junction City od lat, Sam serki razy przejeżdżał obok biblioteki, ale dopiero teraz po raz pierwszy na nią spojrzał i odkrył coś zadziwiającego: odrzucało go na sam widok.
Biblioteka Publiczna w Junction City stała na rogu State Street i Miller Avenue, granitowy sześcian z oknami tak wąskimi, że wyglądały jak otwory strzelnicze. Dach kryty łupkiem tworzył szeroki okap ze wszystkich czterech stron budynku. Od frontu wąskie okna w połączeniu z cieniem dachu sprawiały, że fasada przypominała posępną twarz kamiennego robota.
Wiosną, latem i jesienią ponury wygląd budynku łagodziły klony otaczające go niby zagajnik, teraz jednak, pod koniec ciężkiej zimy w Iowa, klony stały nagie i biblioteka wyglądała jak ogromna krypta.
Nie podobała mu się; budziła w nim niepokój; nie wiedział dlaczego. W końcu to była biblioteka, nie lochy inkwizycji.
- Po prostu idź do biblioteki i weź trochę tych książek.
Sam poczuł nagły, ostry ból w podbrzuszu i śpiesznie sięgnął po tabletki. Zbieranie materiałów do głupiego przemówienia w Klubie Rotariańskim? W bibliotece? To już lekka przesada. Nigdy jeszcze nie korzystał z biblioteki publicznej w Junction City i nie zamierzał tego zmieniać.