Powieść z 1992 roku.
Jessie oparła głowę o mahoniowe poprzeczki i przymknęła oczy. Tym razem modliła się by Bóg zabrał ją szybko i bezboleśnie przed zachodem słońca i powrotem demona o bladej twarzy.
Pies odstąpił tanecznym krokiem do tyłu z mięsem wiszącym w pysku i nadstawił zdrowego ucha. Później odwrócił się wybiegł prędko z pokoju. Jeszcze zanim zniknął, muchy jęły się usadawiać w poprzednich miejscach.
Pozwoliłabym mu wsadzić w siebie swojego chuja - chuja, którego wtykał w rozkładające się gardła trupów - gdyby tylko przyrzekł, że nie zdechnę jak pies, torturowana skurczami mięśni i drgawkami. Gdyby tylko obiecał, że mnie uwolni.
Nie chodzi o to, że Cię nie rozumie; rzecz w tym, dziubdziuniu, że czasami po prostu nie chce rozumieć.
Boże, daj mi pokorę, bym pogodziła się z rzeczami, których nie mogę zmienić, daj mi odwagę bym zmieniła rzeczy, które mogę zmienić, i daj mi mądrość, bym potrafiła je rozróżnić. Amen.
Wiedział, ale postanowił nie wiedzieć. Czy człowiek ma prawo tak postępować?!
W mroku świat się zmienia. W mroku, a zwłaszcza w samotności. Pękają wówczas zamki klatki, w której mieszka wyobraźnia, i wszystko może się wyrwać na wolność – absolutnie wszystko.
Większość ludzi kojarzy liczenie do dziesięciu z Kaczorem Donaldem, który usiłuje zapanować nad nerwami (...) ale tak naprawdę daje ono człowiekowi możliwość wyregulowania swoich zegarów emocjonalnych.
W ciągu dnia prawie nigdy nie zagrażają nam duchy, demony, ani żywe trupy; zwykle są one niegroźne także w nocy, jeśli przebywamy w towarzystwie innych ludzi, ale kiedy zostajemy sami w ciemności, przestają obowiązywać jakiekolwiek reguły. Mężczyźni i kobiety są w mroku jak otwarte drzwi.
Umysł ludzki często reaguje na ekstremalne urazy w taki sam sposób jak kałamarnice na niebezpieczeństwo – okrywając wszystko chmurą czarnego atramentu. Człowiek wie, że coś się zdarzyło, że nie był to zwykły dzień lecz na tym się kończy. Reszta zniknęła w atramentowej chmurze.
Śmieszne, jak mało czasami się widzi i rozumie, choć człowiek myśli, że wie już wszystko.
Sny tuż po obudzeniu się przypominają puste kokony motyli, albo strączki fasoli, martwe łuski, w których szalało przez chwilę bujne, lecz kruche życie.
Sny to myślowy odpowiednik streszczeń książek; nie pamięta się nieistotnych szczegółów.
Ryby pływają, ptaki latają, żony gderają.
Mój pies ma pchły, dlatego jest zły.
Mężczyźni przypisują kobietom te same cechy co zawsze.(...) Wielu nauczyło się mówić stosowne rzeczy w stosownych momentach, ale jak mawiała moja matka: „Nawet ludożerca może się nauczyć klepać pacierz”.
Łatwo snuć refleksje o przeszłości i równie łatwo (choć znacznie mniej przyjemnie) rozważać możliwe wersje przyszłości. Prawdziwą trudność sprawia dopiero stawienie czoła teraźniejszości.