Zazdrość rodzi się w nas nie wiadomo gdzie, jak nowotwór, i bez żadnej logiki swobodnie się rozrasta. Choć się o nim wie, nie da się powstrzymać. Nie jest przecież tak, że szczęśliwi ludzie nie chorują na nowotwory, a nieszczęśliwi chorują. Z tym jest tak samo.
...dostanie się w szpony zazdrości to jak osadzenie samego siebie w najstraszliwszym więzieniu na świecie. A to dlatego, że więzień sam się w nim zamyka. (...) Oczywiście gdyby postanowił stamtąd wyjść mógłby to zrobić. Dlatego że to więzienie jest w jego sercu. Ale nie może powziąć takiego postanowienia. Jego serce stało się twarde jak skała. Na tym właśnie polega istota zazdrości.