- Moim zdaniem to wspaniałe, że to potrafisz.
- Że się staram ?
- Że potrafisz się starać.
- Chociaż nie mam innych zalet?
Świerszczyk uśmiecha się bez słowa.
Między północą a porą, kiedy niebo blednie, otwierają się gdzieś sekretne drzwi prowadzące do takiego miejsca. To miejsce, w którym nasze zasady nie mają żadnej mocy. Nikt nie może przewidzieć kiedy i gdzie ta przepaść kogoś pochłonie, kiedy i gdzie go wypluje.
Zdaje nam się zwykle, że mamy solidny grunt pod nogami, ale coś niewielkiego może spowodować, że spadniemy aż na sam dół. I jak się raz spadnie, to koniec. Już się nie da wrócić. Pozostaje tylko żyć samotnie w tym mrocznym świecie na dole.
Jestem bryłą ciała, jestem kapitałem - myśli bez związku. I nagle to, że jest naprawdę sobą przestaje jej się wydawać takie pewne.
- Organizacja, to znaczy jakby yakuza, japońska mafia?
Kaoru potrząsa głową.
- Nie, nie, ja długo zawodowo uprawiałam kobiece zapasy, jeździłam po kraju, mam kilku znajomych gangsterów. W porównaniu z chińską mafią japońscy gangsterzy to misiaczki. W każdym razie nie da się przewidzieć, do czego ci faceci się posuną. Ale gdzie ta dziewczyna ma się podziać? Musi iść do nich. Teraz już nie ma wyboru.
Jej oczy, jak szare chmury odbijające się na spokojnej powierzchni jeziora, mają kolor samotności.
- Ale przecież można być zżytym, nawet jeżeli jest między ludźmi odpowiedni dystans?
- Oczywiście. Oczywiście, że to możliwe. Jednak może się tak zdarzyć, że to, co dla jednej osoby stanowi odpowiedni dystans, dla innej jest trochę za dużą rezerwą.
- Myślę, że z czasem, po trochu zbudowałam sobie jakby własny świat. I kiedy jestem w nim sama, jest mi nieco lżej na duszy. Ale fakt, że musiałam sobie taki świat zbudować, świadczy o tym, że jestem słabym człowiekiem, którego łatwo zranić. I ten mój świat w oczach innych ludzi jest bezwartościowy, nieważny. Jak domek z kart, który może znieść każdy silniejszy podmuch…
Słuchaj, życie nie dzieli się po prostu na rzeczy ponure i wesołe. Pośrodku jest pośrednia strefa cienia. Zdrowy intelekt opiera się na uświadomieniu sobie i zrozumieniu etapu cienia. A osiągnięcie zdrowego intelektu wymaga odpowiedniego czasu i wysiłku.
- W nocy czas płynie inaczej - wyjaśnia barman. Głośno pociera papierową zapałkę i przypala papierosa. - Nie ma sensu się temu przeciwstawiać.
Może ludzie używają wspomnień jako paliwa do życia. To, czy dane wspomnienie jest ważne czy nie, nie ma znaczenia dla utrzymania się przy życiu. To tylko paliwo. Czy to reklamowe wkładki w gazetach, czy książki filozoficzne, czy nieprzyzwoite zdjęcie, pęk banknotów po dziesięć tysięcy jenów – jeśli ich użyć na podpałkę, z punktu widzenia ognia wszystkie stają się takim samym papierem.
Nie wolno się godzić na półśrodki. Są na świecie rzeczy, które można robić tylko samemu i inne, które da się zrobić tylko we dwójkę. Ważne jest, żeby je właściwie połączyć.
Mick Jagger czy Eric Clapton nie zostali gwiazdami, grając na puzonie. Czy Jimmy Hendrix albo Pete Townsend rozwalali na scenie puzon? Nie ma mowy. Wszyscy z zasady rozwalają gitary elektryczne. Jakby człowiek rozwalił puzon, to by go wyśmiali.
I tak sobie myślę, że może ludzie używają wspomnień jako paliwa do życia. (...) I gdybym nie miała w sobie takiego paliwa, gdybym nie miała takiej szufladki wspomnień, już dawno pękłabym na dwoje. Zwinęłabym się w kłębek w jakimś rowie i umarła. To dlatego, że mogę czasami po trochu wyciągać te różne wspomnienia, ważne i do niczego niepotrzebne, jakoś udaje mi się dalej żyć, choć to życie przypomina zły sen. I nawet kiedy myślę, że już nie mogę, dłużej nie wytrzymam, jakoś udaje mi się to przezwyciężyć.
Wszelkie informacje obracają się w nicość, świadomość miejsca jest odebrana, znaczenie rozpada się na kawałki, światy są oddzielane, aż pozostaje jedynie pozbawiona zmysłów cisza.
I ponieważ byłam słaba, zdałam się na bieg rzeczy. Powinnam była w trakcie się zorientować, obudzić, zatrzymać, ale nie umiałam.
Wchłaniając muzykę całym sercem, nagle fizycznie coś w sobie poruszasz, a jednocześnie tak samo poruszasz coś w słuchaczu. Czyli tworzy się taki wspólny stan. Chyba o to chodzi.
Jak się człowiek gdzieś zasiedzi, to prędzej czy później wyda się kim jest.