W każdym razie będzie włączona kaseta z Dylanem.
- Z czym?
- Z Bobem Dylanem. To piosenkarz. Śpiewa takim głosem, jakby za oknem padał...jednym słowem...zachrypniętym głosem.
W stosunku do dźwięku można przyjąć postawę obronną. Ale cisza to zero, to pustka.
Im człowiek starszy, tym mniej pozostaje mu rzeczy, które mógłby zastąpić czymś innym.
Sercem nie można się posługiwać. - sprostowałem. - Serce wystarczy mieć. To tak jak z wiatrem. Wystarczy, że się go czuje.
Chodzi o to, że w miarę jak w wyniku upływu czasu nabieramy nowych doświadczeń, rodzi się w nas jakaś nowa jakość, o której nie wiadomo czy wynika bezpośrednio z czasu, czy też z owych doświadczeń.
Świat przepełniony jest normami, począwszy od długości trasy maratonu, a skończywszy na długości rolki papieru toaletowego.
W ogóle do wszelkich zjawisk, spraw i rzeczy na tym świecie podchodzę w sposób utylitarny. Nie znaczy to, że mój charakter jest taki wygodnicki, choć muszę przyznać, że mam w tym kierunku pewne skłonności. Myślę, że często właśnie utylitarny, a nie racjonalny stosunek do sprawy pozwala zbliżyć się do jej sedna.
Wciąż traciłem różne rzeczy, ludzi i uczucia. W moim życiu, jak w kieszeni płaszcza, znajdowała się jakaś wielka dziura, której w żaden sposób nie można było zaszyć.
Szklanka whisky stoi przede mną, lecz nie biorę jej jeszcze do ust. Na whisky trzeba się napatrzeć. A kiedy się znudzi patrzenie, wypić. To tak samo jak z piękną dziewczyną.
- Czy ja też mogłabym wejść do tej twojej ograniczonej wizji? - zapytała.
- Oczywiście, każdy może do niej wejść i każdy może wyjść - odparłem. - To właśnie jej zaleta. Tylko wchodząc, wytrzyj buty i zamknij drzwi, kiedy będziesz wychodzić.
Niszczenie zawsze zaczyna się od rzeczy najcenniejszych. To oczywiste.
Takie właśnie jest życie. Na zbudowanie czegoś potrzebujemy dużo czasu, a na zburzenie wystarcza jedna chwila.
Skoro czujesz to bardzo wyraźnie, to znaczy, że odkryłeś to stosunkowo niedawno.
Nie będę już marionetką w niczyich rękach. Chciałem krzykiem obwieścić to całemu światu. Nie będę marionetką!
[...] Były jak statki na morzu oglądane przez okno - przepływały, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu.
Nigdy dotąd nie słyszałem głosu takiej nienawiści. Była jak powiew wiatru prosto z piekła, który miał nas zdusić i roznieść na strzępy. Jakby ogromna kula, ulepiona z myśli tak czarnych jak skondensowana ciemność całych tych podziemi, napierała w naszym kierunku. Nawet nie przypuszczałem, że nienawiść może mieć taki ciężar.