Heartfield tak pisał o dobrym tekście : ,,Pisanie to innymi słowy czynność polegająca na sprawdzaniu dystansu między nami, a tym co nas otacza. Potrzebna jest do niego nie wrażliwość, a miarka". (Co w tym złego, że mam dobry humor?, 1936).
Dla mnie pisanie jest strasznie ciężką pracą. Zdarza się, że przez cały miesiąc nie uda mi się sklecić nawet jednego zdania, a bywa też, że piszę bez przerwy trzy dni i trzy noce, tylko potem się okazuje, że wszystko, co napisałem, jest do niczego.
Mimo to jednak pisanie jest przyjemne. Bo w porównaniu z trudem życia nadawanie mu znaczenia jest nadzwyczaj proste. Zwróciłem uwagę na ten fakt, mając chyba kilkanaście lat, i tak się zdziwiłem, że przez tydzień prawie nie mogłem wydobyć z siebie słowa. Jeżeli tylko trochę się postaram, świat stanie się taki, jak chcę, wszystkie wartości się odwrócą, czas zmieni bieg...takie miałem wrażenie.
To, co staramy się sobie uświadomić, i to, co w rzeczywistości sobie uświadamiamy, dzieli bezdenna przepaść.
Po raz pierwszy od dawna poczułem woń lata. Zapach morza, daleki gwizd pociągu, dotyk skóry dziewczyny, cytrynowy zapach odżywki, wiatr o zmierzchu, ulotne nadzieje i letnie sny....Ale tak jakby kalka się przesunęła, wszystko było trochę - lecz nieodwracalnie - inne niż dawniej.
Pod koniec liceum postanowiłem, że będę mówił tylko połowę tego, co myślę. Nie pamiętam już, jaka była przyczyna, ale wprowadzałem to w życie przez kilka lat. Aż pewnego dnia odkryłem, że stałem się człowiekiem, który potrafi powiedzieć tylko połowę tego, co czuje.
W porównaniu z tym, jak skomplikowany jest kosmos, nasz świat przypomina mózg dżdżownicy.
Jednak strasznie trudno jest szczerze o czymś opowiedzieć. Im bardziej się staram być szczery, tym bardziej właściwe słowa toną w głębokiej ciemności.
Bardzo trudno jest opowiadać o zmarłych, ale jeszcze trudniej opowiadać o zmarłych młodych kobietach. Bo przez to, że umarły, pozostają na zawsze młode. W przeciwieństwie do nich my, którzy przeżyliśmy, z każdym rokiem, z każdym miesiącem, z każdym dniem się starzejemy. Czasami nawet mam wrażenie, że starzeję się z każdą godziną. I co gorsza, rzeczywiście tak jest.
Zdawało się, że wszyscy mają mnóstwo problemów. Kłopoty spadały z nieba jak deszcz, a my jak opętani zbieraliśmy je i napychaliśmy nimi kieszenie. Nadal nie wiem, dlaczego to robiliśmy. Pewnie braliśmy je za coś innego.
Wcale nie uważam, że mam talent. Ale myślę, że przy pisaniu trzeba zawsze doznać jakiegoś olśnienia, inaczej to nie ma sensu.
- Wiesz dlaczego nie lubię bogatych? - ciągnął Szczur tego wieczoru. (...) Bo powiem Ci szczerze, bogaci nad niczym się nie zastanawiają. Bez latarki i miarki nie umieją się nawet w dupę podrapać. (...)
- Nie?
- Nie. Nie zastanawiają się nad żadnymi ważnymi sprawami. Tylko udają, że myślą...Wiesz dlaczego?
- Hm...Bo nie muszą. Oczywiście trzeba trochę ruszyć głową, żeby zostać bogatym, ale żeby dalej być bogatym, nic więcej nie trzeba. Tak samo sztuczny satelita nie potrzebuje paliwa. Wystarczy, że krąży ciągle w kółko. Ale ja taki nie jestem, ty też nie. Żeby żyć, trzeba się ciągle nad czymś zastanawiać. Poczynając od pogody na jutro, a na rozmiarze zatyczki do wanny kończąc. No nie?
[...]
- I ludzie ciągle się zmieniają. Przez długi czas nie wiedziałem, jaki jest sens w tym zmienianiu. [...] I tak sobie pomyślałem: każdy postęp, każda zmiana to tylko część procesu rozpadu. Prawda?
- A co się właściwie stało słońcu?
- Zestarzało się. Umiera. Ani ja, ani ty nic na to nie poradzimy.
Decyzja o wyjeździe z miasta zdawała się, przynajmniej w tej chwili, nieodwołalna. Szczur doszedł do tego wniosku po rozważeniu różnych za i przeciw. Chyba niczego nie przeoczył. Potarł zapałke i spalił za sobą wszystkie mosty. Teraz już nic tu dla mnie nie ma. Może w mieście zostanie tylko trochę mojego cienia. Ale pewnie nikogo to nie obejdzie. Miasto będzie się dalej zmieniało, wkrótce ten cień też zniknie....Miał wrażenie, że wszystko popłynie naprzód.
Ten dzień był kopią wielu innych dni, dniem tego rodzaju, że jeśli tylko człowiek nie zrobi czegoś nieodwracalnego, może bez trudu pomylić go z innymi.
Miała na tym zdjęciu 14 lat i był to najpiękniejszy moment w jej 21-letnim życiu. Wydaje mi się, że musiał nagle przeminąć. Nie wiem dlaczego, w jakim celu takie rzeczy się zdarzają. Nikt nie wie.
Cywilizacja opiera się na przekazie. Kiedy znikną rzeczy, które trzeba wyrazić i przekazać, cywlizacja skończy się. Pstryk,,, OFF.