Żona moja oddaje się zuchwałym gastronomicznym eksperymentom, dającym skutki lepsze lub gorsze, ale zawsze zaskakujące. Dziś uzyskał naleśniki jakich by się najlepszy wytwórca egipskich pergaminów nie powstydził...
Studia miały też swój aspekt humorystyczny. Kiedy zdawałem egzamin z marksizmu-leninizmu u pana, co się nazywał Hrudnyna, powiedziałem mu, że Marksa czytałem w oryginale i tylko w oryginale mogę przedstawić jego myśli. Co ja tam wyplatałem, jeden Pan Bóg raczy wiedzieć — byłem dość bezczelny, bo wiedziałem, że mój egzaminator po niemiecku nie rozumie.
- Kiedy czyta się "Wysoki Zamek", książkę o pańskim dzieciństwie, wchodzi się w obszar poza czasem i historią. Nie ma prawie odbicia wydarzeń zewnętrznych, jest zamknięty świat pasji dziecięcego bohatera. Czy to cecha właściwa odbiorowi rzeczywistości przez dziecko, czy też pańska szczególna właściwość?
- Chętnie przyjmę, że nie jestem całkiem normalny. Opowiem anegdotę - późna sprawa, ale rzuca światło wstecz. Kiedy mój syn studiował fizykę w Princeton - spędził tam cztery lata - utrzymywałem z nim dość intensywną korespondencję. I on się skrarżył matce w liście, że ojciec, zamiast pisać o swoim życiu wewnętrznym albo pytać o jego nastroje, pisze o galaktykach, o czarnych dziurach, o zakrzywieniu przestrzeni. Żona moja odpowiedziała mu: życiem wewnętrznym twojego ojca są właśnie czarne dziury i galaktyki. I naprawdę tak jest.
Nie wierzę też w porzekadło, wedle którego »vox populi« to »vox Dei«, a kiedy społeczeństwo coś powie, to przemawia przez nie mądrość głębinna. Zdrowy rozsądek i rozum zdają mi się dzisiaj znajdować w odwrocie.
Osobiście mnie nie dziwi, że mózg jest takim strasznie mądrym i skomplikowanym urządzeniem, martwię się raczej, że właściciele tak mądrych i skomplikowanych urządzeń tak głupio się zachowują.
Nie jestem w stanie pojąć, czemu na drogi publiczne nie wpuszcza się ludzi pozbawionych prawa jazdy, natomiast na półki księgarskie mogą się dostawać w dowolnej ilości książki osób pozbawionych przyzwoitości - że nawet nie wspomnę o wiedzy. Inflacja słowa drukowanego spowodowana jest, zapewne, wykładniczym wzrostem liczby piszących, ale w równej mierze - polityki edytorskiej.
Tokarczuk do tego stopnia obraziła mój rozum, że chciałem napisać polemikę, ale uznałem, że gra jest niewarta świeczki, bo musiałbym jej książkę doczytać do końca.
Każdy ma swoje własne zamiłowania: piłka nożna, kopulacja, picie piwa z puszki. Mnie natomiast ogromną przyjemność sprawia dowiadywanie się różnych ponurych rzeczy z trudnych książek.
Nikt nie może być mi bliższy ode mnie, a ja, ja jestem sobie czasem taki daleki...
Długo wahałem się czy sprzedać Amerykanom opcję na „Solaris”, ale w pewnym momencie pomyślałem sobie: „Jesteś już stary, nie bądź zawsze taki na nie”. Teraz klamka zapadła i nie mam już nic do komentowania, a jednak wyobrażenie sobie armii ludzi, którzy znęcają się nad moim tekstem nie przyprawia mnie o kolorowy zawrót głowy.
Strona technologiczna naszej cywilizacji ciągle się rozwija, idzie do przodu. Mamy już technosferę, ale pod względem moralnym następuje zdecydowany regres. Dawniej widziałem to wszystko bardziej optymistycznie. Wierzyłem w potęgę rozumu, w potęgę odkryć. Oczywiście do czasu. Nie przewidziałem jednego, że nauka zostanie niemal całkowicie podporządkowana komercji.
Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów.
Ateistą jestem z powodów moralnych. Uważam, że twórcę rozpoznajemy poprzez jego dzieło. W moim odczuciu świat jest skonstruowany tak fatalnie, że wolę wierzyć, iż nikt go nie stworzył!
(...) antymaterii obawiam się mniej aniżeli Internetu.