Słowa spadające jedno po drugim na papier można by nazwać kroplami duszy.
Czytanie książek to najpiękniejsza zabawa, jaką sobie ludzkość wymyśliła.
Ten kto niszczy dobrą książkę, zabija rozsądek.
Kto czyta książki, żyje podwójnie.
Autorów sądzą ich dzieła.
Kto umie czytać, posiadł klucz do wielkich czynów, do nieprzeczuwalnych możliwości, do upajająco pięknego, udanego i sensownego życia.
Książki to nuty, rozmowa zaś - jest śpiewem.
Są ludzie, których zdemoralizować może nawet literatura dziecięca, którzy z rozkoszą odszukują pikantne powiedzonka w psałterzu i przypowieściach salomonowych, ale są też tacy, którzy im głębiej poznają życiowe błoto, tym stają się czystsi.
Nie akceptuję złej literatury, twórczej hucpy, prowokacji dla samej prowokacji. Cały czas staram się realizować teatr, w którym wszystko będzie się zgadzało: treść, styl, forma, rzemiosło.
Nikt nie kradnie książek, oprócz przyjaciół.
Literatura emigracyjna straciła swoje najważniejsze zajęcie: obronę wolności idei.
Elementarze to wstęp do lektury książek. Książki są zagrożeniem dla cnoty. A cnota jest tym większa im większa jest niewiedza.
Po chwili zżółkłe od starości, lecz bujnym i wyraźnym jeszcze pismem okryte arkusze zaszeleściły pod grubą pergaminową okładką księgi.
Małe księgarnie, gdzie godzinami można szperać po regałach, wymierają. Księgarnie internetowe, jak Amazon, nie nadają się do takich poszukiwań. Można tam co najwyżej zamówić książkę, którą się już zna. Na tym zresztą polega różnica między gazetą a internetem. Sieć jest tak wielka, że daje informacje tylko na temat tego, czego się szukało. Czytając gazety, można natomiast trafić na coś, o czym nie miało się bladego pojęcia. Mam oczywiście na myśli dobre gazety.
Naukowcy są od badania, literaci od gadania.
Książki – okręty myśli żeglujące po oceanach czasu i troskliwie niosące swój drogocenny ładunek z pokolenia w pokolenie.
Życie bez książek jest jak stół bez nóg.
Ludzie nie zdają sobie sprawy, jak całe życie człowieka może się zmienić pod wpływem jednej książki.
Podobno to niebezpieczny eksperyment, włączać sny (prawdziwe lub nie) do tego, co się pisze. Jedynie garstce pisarzy - i mówię tu tylko o najbardziej utalentowanych - udaje się oddać tę irracjonalną syntezę, jaką znajdujemy w snach.
Ale zawsze mi się wydaje, że pisanie powieści nie pasuje do ludzi bardzo bystrych albo obdarzonych wyjątkowo dużą wiedzą. A to dlatego, że pisanie - czy raczej snucie opowieści - jest czynnością dość powolną, wykonywaną na niskim biegu. Odczuwa się tę prędkość jako coś szybszego niż chodzenie, ale wolniejszego niż jazda na rowerze. Umysł niektórych ludzi pracuje w takim właśnie tempie, kecz dla innych jest ono zbyt wolne.