...co jest oczywiste dla oka, nie przyjmuje prosto do wiadomości nauka.
Całe zło może się nie dlatego ziścić, że nauka jest wytwórcą plag, ale dlatego, że działa w świecie rozdartym antagonizmami.
Nauka w powiciu, jak ziemska w dziewiętnastym wieku, może uznawać swoje postępy za bliskie kresu. Nauka dojrzalsza, choć nie zna przyszłych odkryć, wie, że rosną w postępie wykładniczym i w parę lat zdobywa się wtedy znacznie więcej wiadomości niż uprzednio w tysiącleciach.
Istnieje granica nieprzekraczalna i nie oznacza ona żadnego „końca nauki", lecz jedynie koniec pewnych możliwości, jakie daje nam przyroda, której dziećmi czy też prawnukami jesteśmy.
...cóż innego oznacza w końcu filozofia, jeśli nie chęć zrozumienia wszystkiego w stopniu większym, aniżeli umożliwia to nauka!
Lanie nowego wina w stare dzbany jest powszechnym obyczajem nauki.
Tymczasem w świetle tych eksperymentów godność osoby ludzkiej można porównywać z ciastem, które się wałkuje na stolnicy i potem, wedle fantazji wałkującego, wykrawa się z niego gwiazdki, kółka. Jest to trochę makabryczne. Próbujemy zawłaszczać to, o czym do tej pory decydowała statystyka naturalna. Powinniśmy przynajmniej mieć świadomość, że jako decydenci musimy ponosić odpowiedzialność za to, co robimy.
Strona technologiczna naszej cywilizacji ciągle się rozwija, idzie do przodu. Mamy już technosferę, ale pod względem moralnym następuje zdecydowany regres. Dawniej widziałem to wszystko bardziej optymistycznie. Wierzyłem w potęgę rozumu, w potęgę odkryć. Oczywiście do czasu. Nie przewidziałem jednego, że nauka zostanie niemal całkowicie podporządkowana komercji.
Nauka nad religią ma tę przewagę, że się myli, ale potrafi jednak swoje błędy skorygować, mimo że fizycy wodzą się za łby. Wyznań jest wiele, ale każde chce udowodnić, że jest jedno.
Fizyka nie wyklucza metafizyki. A jednak pewnych granic, które dane są naszemu myśleniu, przekroczyć się nie da i niewątpliwie może to rodzić jakieś poczucie smutku.
Futurolog dokooptuje sobie rzeczoznawców podług własnego uznania, oni zaś – fizycy, socjologowie, urbaniści, ekonomiści – będą dostarczali informacji, którą on kompleksowo scali i na jej bazie powznosi swoje konstrukcje prewidystyczne.
Astronautyka to czysty niepokalany płód ludzkiej ciekawości.
Pojawiły się mianowicie, oparte na eksperymentalnych badaniach, przeświadczenia,że cząstki elementarne, a w szczególności elektrony obdarzone tak zwanym spinem, który występuje w dwóch postaciach: up i down, nie są ostatecznością egzystencjalną, nie są dnem w rozumieniu poznawczym, lecz bardziej podstawowa od nich jest informacja. Wprawdzie przejawia się ona zawsze jako pewna konfiguracja jej nośników, to jednak badania eksperymentalne wykazują, że pomiędzy nośnikami informacji zachodzą relacje, w których nie obowiązują ani makroskopowe stosunki kauzalne, ani nie obowiązują reguły znanej nam
makroskopowej logiki.
Przyspieszenie poznawczo–wynalazcze, sekundujące dziejom ludzkości na przestrzeni ostatnich 18 000—20 000 lat, jest faktem bezspornym.
Motywacja różnicy inwestycyjnej jest trywialnie oczywista: Kapitał — i słusznie — po sieciach /komputerowych,internetowych/ obiecywał i nadal obiecuje sobie wiele, natomiast syntetyczny Rozum to właściwie dar jakoś ani szczególnie oczekiwany, ani namiętnie upraszczany. Jak powiada filozof „dyskursywny Rozum od diabla pochodzi”. Nie wiem, czy kapitał (zwłaszcza wielki) z usuwerennionego Rozumu Sztucznego mógłby mieć jakieś korzyści (przekładalne na zyski, rzecz jasna).
Każda bez wyjątku nowa technologia ma awers korzyści i zarazem rewers nowych, nieznanych dotychczas bied.
Nauka nie zajmuje się takimi własnościami bytu, do których należy śmieszność. Nauka objaśnia świat, ale pogodzić z nim może jedynie sztuka.