Rozwój sztucznej inteligencji może spowodować koniec ludzkiej rasy.
Morze, ogień i kobieta – to trzy nieszczęścia.
Ludzie nie umierają, tylko popełniają powolne samobójstwo.
Całe istnienie to nieustanny koniec.
Gdzie są ci mocni i silni, obdarzeni charakterem, który nasi przodkowie nazwali męskim – męscy w sposobie bycia? Mężczyźni (…) są coraz słabsi i co więcej, nic nie robią, żeby przynajmniej stworzyć pozory, że jest inaczej (…) Coraz bardziej wymagają prowadzenia za rączkę.
Marzenie to jest jedna rzecz, złudzenie...nie ma marzeń. Ktoś kto marzy, ja jestem realistą, to się łudzi.
W taką pogodę dobrze jest się powiesić.
(...) gardzić cierpieniem byłoby dla niej równoznaczne z pogardą dla samego życia, cała bowiem istota człowieka polega na odczuwaniu głodu, chłodu, krzywd, strat i hamletycznego strachu przed śmiercią. W tych odczuwaniach mieści się całe życie; można to życie z trudem znosić, można je nienawidzić, ale nie można nim gardzić.
I gdy się zrobi bilans jego życia, nie pozostanie z niego nic, ani jednej wartościowej kartki; jest zupełnie nieznany, jest niczym, bańką mydlaną!
Dla siebie już nic nie chcę, ludzi nie lubię. Od dawna już nikogo nie kocham.
Tutaj tylko jedzą, piją, śpią, potem umierają...rodzą się inni i też jedzą, piją, śpią i żeby z nudów nie zgłupieć do reszty, szukają rozrywek w nikczemnych plotkach, wódce, kartach, pieniactwie, i żony oszukują mężów, i mężowie kłamią, udają, że nic nie widzą, nic nie słyszą i ohydny wpływ demoralizuje dzieci, i w nich też gaśnie iskra boża, i stają się równie żałosnymi, podobnymi do siebie trupami, jak ich ojcowie i matki...
O, gdzie to wszystko, gdzie się podziały te lata, gdy byłem młody, wesoły, mądry, gdy marzyłem i myślałem tak subtelnie, gdy teraźniejszość i przyszłość moja opromienione były nadzieją? Dlaczego my, ledwo zacząwszy żyć, od razu stajemy się nudni, bezbarwni, nieciekawi, opieszali, obojętni, bezużyteczni, nieszczęśliwi...?
Jeśli zaczniesz coś robić, przekonasz się, jak mało jest porządnych i uczciwych ludzi.
Nie ma już klasycznej gospodarki rynkowej. A polityka to taka gra w zaspokajanie potrzeb ludzi, które nie zawsze są racjonalne.
Dziś zrobiliśmy krok w kierunku takich standardów, gdzie polityka jest swego rodzaju biznesem, działem usług dla ludzkości, w którym usługodawcy, jeśli tylko mogą, to oszukują na wszystkie możliwe sposoby. To sytuacja gorsza niż ta, która była po 1989 r.
Trwa wyścig o to, jak oszukać wyborców. Przeczytałem pracowicie programy partyjne przed poprzednimi wyborami parlamentarnymi - to jest wyścig populizmu ze wszystkich stron. Tam jest populizm, powiedziałbym, jedyną bronią, jaka jest przyjmowana. Ścigają się na przykład w tym, ile procent dadzą na służbę zdrowia. Jedni siedem, inni siedem i pół, teraz wszystkich przelicytował Strajk Kobiet, bo podał, że powinno być dziesięć.
(…) pojechaliśmy na cmentarz, na kwatery „Zośki” i „Parasola”. I tam spotkaliśmy siwego pana, to jedno z najbardziej traumatycznych przeżyć w moim życiu. Stał i sam dla siebie robił listę poległych dziewczyn. Opowiadał beznamiętnym tonem, jak wyglądały, opisując ich kolor oczu, włosów, urodę, charakter. Potem mówił, że znaleźli jej szkielet na Długiej, tam, gdzie zginęła. Mówił to z autentycznej potrzeby, to w nim siedziało i musiał wyrzucić to z siebie. Potem w domu oglądałem transmisję tej inscenizacji z aktorami wchodzącymi do kanału. Między autentycznym przeżyciem a szopką wokół przeżycia było to, co mnie uwiera. Wszystko, co jest machaniem sztandarem czy hasłem patriotyzmu, jest sztuczne.
Upada w naszych czasach wielki autorytet - młodzież dzisiejsza nie szanuje ani bogów, ani ludzi, ani państwa, ani krwi, ani obyczajów przodków, a kto temu winien?
Nie wierzę w rodzinę. Rodzina jest kłamstwem wymyślonym przez tego, kto urządził świat w taki sposób, żeby lepiej kontrolować ludzi, zmusić ich do przestrzegania zasad.
(...) nikt nie zdołał mnie nigdy przekonać, (...) że małżeństwo nie jest więzieniem, w którym pierwszym osadzonym jest kobieta. (...) Nic tak jak wspólne mieszkanie nie sprawia, że tracisz szacunek do mężczyzny. (...) Kiedy z nim mieszkasz, połowa twojego czasu mija na pocieszaniu go, dodawaniu mu odwagi, usługiwaniu mu, opiekowaniu się nim jak rozkapryszonym i zepsutym dzieckiem. Dzieckiem, które nie szuka w tobie partnerki, kochanki, ale opiekunki, sekretarki, służącej: mamy, którą utracił dorastając.