(...) ludzkość urządziła się tak, że ma kodeksy moralne i że je wszechstronnie narusza. "Zażeranie się zakazanymi jabłkami to jej specjalność".
(...) literatura nie powinna bez walki zrezygnować z dotrzymania [światu] kroku, jako malownicza gra z ukrytym zamysłem, jako żart, zaprawiony może i dramatycznym morałem, jako zabawa, nie z apodyktyczności pisarza, lecz z konieczności poważna.
Tymczasem w świetle tych eksperymentów godność osoby ludzkiej można porównywać z ciastem, które się wałkuje na stolnicy i potem, wedle fantazji wałkującego, wykrawa się z niego gwiazdki, kółka. Jest to trochę makabryczne. Próbujemy zawłaszczać to, o czym do tej pory decydowała statystyka naturalna. Powinniśmy przynajmniej mieć świadomość, że jako decydenci musimy ponosić odpowiedzialność za to, co robimy.
Strona technologiczna naszej cywilizacji ciągle się rozwija, idzie do przodu. Mamy już technosferę, ale pod względem moralnym następuje zdecydowany regres. Dawniej widziałem to wszystko bardziej optymistycznie. Wierzyłem w potęgę rozumu, w potęgę odkryć. Oczywiście do czasu. Nie przewidziałem jednego, że nauka zostanie niemal całkowicie podporządkowana komercji.
Nawet mięsożerność nie jest niczyją winą, skoro wynikła z toku ewolucji naturalnej! Wszelako różnice, dzielące tak zwanego człowieka od jego krewnych zwierzęcych, są niemal żadne! Podobnie, jak osobnik WYŻSZY nie może uważać, aby to dawało mu prawo pożerania wzrostem NIŻSZYCH, tak obdarzony WYŻSZYM nieco umysłem nie może mordować ani pożerać NIŻSZYCH umysłowo, a jeżeli już musi czynić (okrzyki: "Nie musi! Niech je szpinak!") - jeżeli, powiadam, MUSI, za sprawą tragicznego obciążenia dziedzicznego, winien pochłaniać okrwawione ofiary w trwodze, po kryjomu, w norach swych i najciemniejszych zakątkach pieczar, targany wyrzutami sumienia, rozpaczą i nadzieją, że kiedyś uda mu się wyzwolić od brzemienia mordów tak nieustannych.