Jestem pewien, że nie umiemy rozpoznać losu, jaki żłobią po drugiej stronie życia dla nas boskie rylce. Muszą się nam objawić dopiero we właściwej dla człowieka postaci – czarno na białym. Bóg pisze lewą ręką i lustrzanym pismem.
Właśnie dlatego tak lubił podróżować – w drodze ludzie zmuszeni są być razem, cieleśnie, blisko siebie, jakby celem podróży był inny podróżny.
(…) noc przywraca światu jego naturalny, pierwotny wygląd, nic nie fantazjuje; dzień to ekstrawagancja, światło – to tylko drobny wyjątek, niedopatrzenie, zaburzenie porządku. Świat naprawdę jest ciemny, prawie czarny. Nieruchomy i zimny.
Jesteśmy, drodzy państwo, świadkami tego, jak ludzkie „ja” rośnie, jak staje się coraz wyraźniejsze i bardziej dojmujące. W przeszłości ledwie zaznaczone, skłonne do rozmywania się, podporządkowane zbiorowemu. Uwięzione w fiszbinach ról, konwenansów, wciśnięte w prasy tradycji, podporządkowane wymaganiom. Teraz puchnie, anektuje świat.
Dlaczego mnie boli? Czy dlatego że w istocie ciało i duszą są częścią czegoś większego i wspólnego, stanami tej samej substancji, jak woda, która może być zarówno płynem, jak i ciałem stałym. Dlaczego mnie boli to, co nie istnieje? Dlaczego odczuwam brak, czuję nieobecność? Czy może jesteśmy skazani na całość i każde pokawałkowanie, poćwiartowanie, będzie tylko pozorem, zdarzy się na powierzchni, pod spodem zaś plan pozostanie nienaruszony i niezmienny? Czy najmniejszy nawet fragment nadal nie należy do całości?
Upierał się, że najwyższym rodzajem rozumu jest jednak nie ten logiczny, ale intuicyjny. Poznając intuicyjnie, dostrzeżemy natychmiast deterministyczną konieczność istnienia wszystkich rzeczy. Wszystko, co jest konieczne, nie może być inne. Gdy sobie to dobrze uświadomić, doznamy wielkiej ulgi i oczyszczenia. Nie będziemy się już niepokoić z powodu utraty naszych dóbr, z powodu upływu czasu, starzenia się i śmierci. W ten sposób uzyskamy panowanie nad afektami i spokój ducha.
Tak właśnie zginął ten, który się zbuntował. Został pojmany, a jego ciało przybito do krzyża, unieruchomiono jak owada, na pokaz dla oczu ludzkich i nieludzkich, ale zwłaszcza dla nieludzkich, te bowiem najbardziej lubują się w każdym przedstawieniu; nie dziwota, że je odtwarzają co roku i celebrują, modląc się do martwego ciała. (...) Chodzi im o zbudowanie zastygłego porządku, o uczynienie upływu czasu pozornym. O to, żeby dni stały się powtarzalne i nie do odróżnienia, o zbudowanie wielkiej machiny, w której każde stworzenie będzie musiało zająć swoje miejsce i wykonywać pozorne ruchy.
Można mieć wrażenie, że uczestniczymy w teatrze wielkiego ciała, jakby te wojny, które prowadzimy, były tylko wojnami domowymi. To - bo jakiego innego słowa użyć? - żyje, ma miliony cech i jakości, tak że wszystko się w nim zawiera i nie ma nic, co mogłoby być spoza, każda śmierć jest częścią życia i, w pewnym sensie - nie ma śmierci. Nie ma pomyłki. Nie ma winnych i niewinnych, nie ma zasług i grzechów, dobrego i złego; ten, kto wymyślił te pojęcia, wprowadził ludzi w błąd.
Ciało jest czymś absolutnie tajemniczym. To, że je tak dokładnie opisujemy, wcale nie znaczy, że je poznajemy.
Noc uciszyła głośne i agresywne kanały informacyjne, pogodowe i filmowe, odsunęła na bok dzienne hałasy świata i sprowadziła na nie ulgę prostego układu współrzędnych: seks i religia. Ciało i Bóg. Fizjologia i teologia.
Owinąć się kołdrą i włączyć telewizor - bez głosu, niech szemrze, miga, marudzi. Wyciągnąć przed siebie pilota jak broń i strzelać w środek ekranu. Każdy strzał zabija jeden kanał, lecz natychmiast rodzi się drugi.
(...) Ale zdarzało się przecież, że udawało się niektóre z nich uratować. Po wielu wysiłkach i pełnej poświęcenia pracy dziesiątków wolontariuszy, wieloryby brały głęboki wdech i zawracały na otwarty ocean. Widać było, jak radośnie tryskają w niebo te ich słynne fontanny, a potem jak nurkują w głębie oceanu. Plaża wiwatowała.
Kilka tygodni później odławiano je u wybrzeży Japonii i ich łagodne, piękne ciała zmieniały się w pokarm dla psów.
Bo wszystko, co ma swoje stałe miejsce w tym świecie, każde państwo, kościół, rząd ludzki, wszystko, co zachowało formę w tym piekle, jest na Jego usługach.
Codziennie ogląda to, co tak wstrząsnęło księciem Gautamą: chorobę, starość i śmierć. I nic się nie dzieje. Nie zachodzi w nim żadna zmiana i, prawdę mówiąc, przyzwyczaił się. A potem, wycierając się białym puszystym ręcznikiem, pomyślał, że wcale nie jest pewny swojego pragnienia oświecenia. Czy naprawdę chciałby zobaczyć nagle w jednym ułamku sekundy całą prawdę. Prześwietlić świat jak rentgenem i ujrzeć tam szkielet Pustki.
(...) mężczyźni potrzebują kobiet bardziej niż kobiety mężczyzn. Właściwie (...) kobiety mogłyby spokojnie obejść się bez mężczyzn. Dobrze znoszą samotność, dbają o zdrowie, są bardziej wytrzymałe, pielęgnują przyjaźnie (...) szybko się uczą, nie są agresywne, lubią dzieci, są przyjacielskie, trzymają się domu. Łatwo w nich, zwłaszcza gdy są młode, obudzić tajemniczy, obezwładniający instynkt, który tylko od czasu do czasu wiąże się z posiadaniem dzieci.
(...) wystarczy być kobietą w średnim wieku, bez znaków szczególnych, żeby natychmiast stać się niewidzialną. Nie tylko dla mężczyzn, także dla kobiet, ponieważ one również nie posądzają już jej o uczestnictwo w jakichkolwiek zawodach.
(…) życie wydaje mi się jakimś ohydnym nałogiem, nad którym już dawno straciło się kontrolę. Czy rzucałaś kiedyś palenie?
Kiedy na drugim roku omawialiśmy funkcjonowanie mechanizmów obronnych i odkrywaliśmy z podziwem potęgę tej części naszej psychiki – zaczynaliśmy rozumieć, że gdyby nie istniały racjonalizacja, sublimacja, wyparcie, te wszystkie sztuczki, którymi raczymy samych siebie, że gdyby można było spojrzeć na świat bez żadnej ochrony, uczciwie i odważnie – pękłyby nam serca.
Dowowiedzieliśmy się na tych studiach, że jesteśmy zbudowani z obron, z tarcz i zbroi, jesteśmy miastami, których architektura sprowadza się do murów, baszt i fortyfikacji; państwami bunkrów.
Poznawanie warstwami; każda warstwa tylko z grubsza przypomina następną czy poprzednią; zwykle jest wariacją, zmodyfikowaną wersją, każda dokłada się do porządku całości, choć nie można tego dostrzec, gdy rozpatruje się je osobno, bez odniesienia do całości.
Każdy plaster jest częścią całości, ale rządzi się swoimi prawami.
Bo czyż Bóg, kimkolwiek On jest, nie stworzył nas braćmi? Czy nie rozdzielił między nas sprawiedliwie obowiązków, ażebyśmy je wykonywali godnie i z oddaniem, doglądając Jego dzieła.