Sytuacja (...) pokazuje też, na jak kruchych i anachronicznych fundamentach jest zbudowane nasze społeczeństwo. Obraz demokratycznego, nowoczesnego społeczeństwa wydaje się być tylko cienką warstwą, pod którą buzują irracjonalne energie plemienne, które na dodatek zaczynają być wykorzystywane do bezwzględnej politycznej walki.
... dalekowschodnia mądrość powiada, że „kiedy mędrzec wskazuje Księżyc, idioci patrzą na palec”. Język to właśnie palec, który wskazuje na Księżyc.
Stan ustabilizowanego kryzysu. Naturalny stan społeczno-polityczny, do którego Polacy przywykli od pokoleń i z którym sobie świetnie radzą. Istnieje obawa, że jakakolwiek normalizacja warunków może doprowadzić do niepokojów społecznych.
W Polsce - wciąż zamkniętej w narodowych przyzwyczajeniach - opowiada historię ponadnarodową, której podmiotami nie są zbiorowe byty, lecz różnorodne jednostki. Historia ziem odzyskanych, to dla niej opowieść o domu, w którym mieszka polska i niemiecka rodzina, a kobiety mijają się przy kuchni. Nie jest to żadna sielska idylla, ale sposób patrzenia, który nie rozdziela tego, co splecione, nożycami nawykowych kategoryzacji. Gdybyśmy wszyscy umieli patrzeć w ten sposób, napisanie wspólnych, europejskich podręczników historii nie wydawałoby się aż tak trudne. Z uwagą zagłębiając się w historię i współczesność małych, lokalnych społeczności, potrafi wyruszyć z nich w globalny świat, w którym uwolnione od społecznych konfliktów jednostki ocierają się o siebie na lotniskach. Świat lokalnych, bliskich więzi nie jest dla niej przedmiotem nostalgicznych westchnień za dawnym porządkiem, a świat nowoczesnej wolności przeraźliwą otchłanią - ujawniają się w nich jedynie różne warianty naszej tożsamości, która może być lokalna, narodowa, globalna, indywidualna. A kiedy żadna grupowa tożsamość nie staje się tyranem, który musi podporządkować sobie całe nasze życie, powstaje miejsce dla innego, dla różnorodności. Uważnie przeczytane powieści Tokarczuk się w istocie radykalnym projektem głębokiej przebudowy naszej zbiorowej tożsamości [...] Nie jest utopijną rewolucjonistką, która wierzy w możliwość stworzenia idealnego świata, ma wręcz gnostycką świadomość skażenia ludzkiej egzystencji cierpieniem, i to- paradoksalnie- chroni ją przed pokusą bezwzględnej krytyki zastanej rzeczywistości. Z tego, że nie stawia świata pod pręgierzem, nie wynika jednak, że opowiada nam kojące, kobieco- ekologiczne bajki. Jeśli świat tworzony przez Olgę jest nieco lepszy niż ten, w którym żyjemy, to nie przez przemilczenie jego bolesnych miejsc, tylko dzięki przemodelowaniu go na miarę człowieka myślącego, wnikliwego, wrażliwego, współczującego - takiego, jakim jest autorka.
Znowu zaczynamy przypominać plemię, które tańczy wokół starych totemów; ignorując żywych, a jest w stanie docenić tylko martwych.
Wierzę, że uznawanie czegoś za oczywiste wcale nie wiąże się z kwestią faktów, lecz raczej umowy społecznej i przyzwyczajeń naszego umysłu, tym samym należy bardziej do dziedziny psychologii niż fizyki.
Państwo, w którym panuje wysoki poziom lęku, wymyśli sobie wroga zewnętrznego i wewnętrznego, powoła na służbę agentów, będzie inwigilować nawet dzieci w szkole i zakładać podsłuchy. Władza, która w nim rządzi, odgrzeje stare animozje i resentymenty, skłóci obywateli, będzie się z całą powagą odwoływać do irracjonalnych kategorii, takich jak wiara i naród, które stworzą zamknięte ksenofobiczne kręgi.
Gdyby kiedykolwiek miała powstać nową religią że swoją świętą księgą, pierwsze jej zdanie powinno brzmieć: "Ludzie są różni".
Jesteśmy tylko chwilą w niekończącym się pochodzie istot przez czas, zmarłych jest zawsze więcej niż żywych i są obecni we wszystkim dookoła".
Skoro można pomyśleć, że może być lepiej, to znaczy, że już jest lepiej.