Wszystko zdarza się tylko raz i my sami jesteśmy jednorazowi. Nie było nas, zanim się urodziliśmy, i nie będzie nas, gdy umrzemy, Raj to cyfrowy sen. Nikt nas nie wybawi, nie naprawi, nie zadośćuczyni.
Trzeba konsekwentnie odmieniać życie przez przypadki, pilnować końcówek. A jak się nie jest pewnym, sprawdzić w słownikach, pisali je mędrcy.
Stworzyć ludzi coś więcej niż zwierzęta, ale mniej niż bogowie. Bystrych, ale nie za mądrych. Silnych, ale pozbawionych prawdziwej mocy. Pewnych siebie, ale i strachliwych. Wrażliwych, ale nie tak, żeby mogli przeniknąć zasłony.
(...) Mówić do kogoś, kto nie rozumie, to próbować otworzyć zamek źdźbłem trawy, to kroić chleb gałązką bazylii, wkręcać żarówkę w ptasie gniazdo, wkładać dyskietkę między dwa kamienie. Daremnie.
Domagał się współczucia. Lecz bogowie go nie znają. Znają wszystkie inne uczucia świata, ale tego nie. Żeby współczuć, trzeba być samemu słabym i znać cierpienie; trzeba upaść, przewrócić się, trzeba umieć płakać.
Żadna Anna Geszti nie wytłumaczy boskich snów. Co się śni bogom? Świat. Wytłumacz nam świat, Gesztianno.
W języku, w którym piszę, przeszłość i przyszłość różnią się tylko jedną samogłoską. e przechodzi w y, i brzmi to jak zawołanie.
Jak możesz nie pamiętać, że wszyscy mamy matkę, a tylko niektórzy ojca.
Uratować boga?
Z motyką na słońce? Przecież oni sami nie potrafią się znaleźć, szukają się wiecznie, niespokojni, co dopiero człowiek.
Jeśli spotkasz kogoś przy szosie, o czwartej nad ranem, jak idzie poboczem, to na pewno jest ktoś z nich.
Jednak dziś tak samo jak kiedyś potrzebujemy starych mitów i potrzebujemy ich nowych interpretacji – żeby znów scalić świat, choćby za pomocą cudzysłowu.
(...) ,,zawsze” się kończy. Czas nie lubi dawać się rozciągać w nieskończoność. Lubi małe kroki, tykanie zegarków, drobne krople, detale.
Powiedziała: Każda ta istota, każda ludzka postać, którą stworzyłam, może być mniej lub bardziej doskonała. Starałam się, ale jedni udali mi się lepiej, inni gorzej. Niestety w ten sposób wyznaczyłam im los, lepszy albo gorszy.Moje dzieła są wystarczająco dobrze zrobione, żeby żyć, ale też tak niedoskonałe, żeby nic ze swojego życia nie rozumieć. Przykro mi, że nie mogą być szczęśliwi.
Dałbym jej najlepsze niebo. Byłaby tam boginią, czystą i niewinną. Przechadzałaby się wśród rozmodlonych do niej ludzików, nosiłaby niebieską szatę, cienkimi obcasami rozgniatałaby głowy wężom. Z jej ust sypałyby się kwiaty, płatki róż. A wokół niej - tylko alabaster i kość słoniowa. Jadeit i Perły.
Nie obchodzi mnie czas, tyle już razy wywiódł nas w pole. W języku, w którym piszę, przeszłość i przyszłość różnią się tylko jedną samogłoską.
E przechodzi w Y, i brzmi to jak zawołanie.
Nic nie zachowa swojego kształtu. Każdy porządek okaże się nietrwały – i boski, i ludzki. Miasto w końcu skruszeje, rozpadnie się w drobne fragmenty, cząstki, okruchy, z których nie da się już odczytać całości; przysypie je piasek pustyń, miliardy nasion przyszłości.
Ludzie, jacy z nich wykiełkują, na nowo nawiążą czułą zależność od świata – od pogody, wiatru, słońca, księżyca i mgieł. Zaczną na północy wznosić inne miasta. Znowu ocknie się rozum, ten przemądrzały, ten zupełnie wyłączony ze wszelkiego szeptania, i – niczym głuchy jak pień senior rodziny – z osobliwą pewnością siebie stworzy nowe teorie i wymyśli tabletki, na strach i niepokój, lecz nie na śmierć, Inanno.
Nie możesz się równać ze mną, masz słabsze dłonie, słabsze ręce, twoja głowa jest słabsza, powiedział. Co z tego, że umiesz dawać życie, skoro nie wiesz, co z nim zrobić?
Gdybyśmy umieli ujrzeć świat jako żywy, od początku do końca, nie potrafilibyśmy umrzeć, nawet gdybyśmy bardzo tego chcieli.