Nagle zdziwił ją ten fenomen - że ludzie tak chętnie odwiedzają miejsca młodości z własnej nieprzymuszonej woli. Ale co mieliby tu znaleźć, w czym się upewniać - że w ogóle tu byli? Czy że dobrze zrobili porzuciwszy je? A może popychała ich nadzieja, że dokładna pamięć dawnych miejsc zadziała jak błyskawiczny zamek i połączy przeszłość z przyszłością w jedną stabilną płaszczyznę, ząbek w ząbek, metalowym szwem.
Kula ziemska z linią nocy przesuwająca się ze wschodu na zachód, jak wielkie usta, pochłaniające świat.
Mnie się nie spieszy. Nie muszę być nigdzie na czas. Niech czas pilnuje mnie, nie ja jego.
Wszystko co jest konieczne, nie może być inne. Gdy sobie to dobrze uświadomić, doznajesz wielkiej ulgi i oczyszczenia. Nie będziemy się już niepokoić z powodu utraty naszych dóbr, z powodu upływu czasu, starzenia się i śmierci. W ten sposób uzyskamy panowanie nad afektami i spokój ducha.
Jadąc, mijam przydrożne billboardy, które czarno na białym obwieszczają: "Jesus loves even you". Czuję się podniesiona na duchu tym nieoczekiwanym wsparciem; niepokoi mnie tylko to "even".
Nocny mózg to Penelopa, która w nocy pruje starannie utkany za dnia dywan sensów. Czasem jest to jedna nitka, czasem więcej; skomplikowany wzór rozkłada się na czynniki pierwsze - wątek osnowę; wątek odpada, zostają proste równoległe linie, kod kreskowy świata. Wtedy staje się to oczywiste - noc przywra światu jego naturalny wygląd, nic nie fantazjuje; dzień to ekstrawagancja, światło - to tylko drobny wyjątek, niedopatrzenie, zaburzenie porządku. Świat naprwdę jest ciemny, prawie czarny. Nieruchomy i zimny.
Kiedyś bogowie byli na zewnątrz, niedostępni, byli z innego świata (…). Ale ludzkie ego wybuchło i zagarnęło bogów do wewnątrz, wymościło im miejsce gdzieś między hipokampem a pniem mózgu, między szyszynką.
Linie proste - jakże są upokarzające. Jak niszczą umysł. Co to za perfidna geometria, która zmienia nas w idiotów [...].
On zamieni twoją barwną duszę w małą płaską duszyczkę, wyciętą z papieru, z gazety i będzie i groził ogniem, chorobą i wojną, będzie cię straszył, aż stracisz spokój i przestaniesz spać. (...) Zajmie ci myśli nieważnymi rzeczami, co kupić, co sprzedać, gdzie taniej, a gdzie drożej. Będziesz się odtąd martwić drobiazgami - ceną benzyny i jak ona wpłynie na spłatę kredytu.
Zasnęłam i zobaczyłam przerażający widok: jak wyłania się zza horyzontu ogromna chmura — dowód wielkiej, odwiecznej wojny, która rozgrywa się daleko, jest bezwzględna i okrutna; niszczy świat. Ale spokojnie, my jesteśmy — na razie — na szczęśliwej wyspie: lazur morza i błękit nieba. Pod stopami ciepły piasek i wypukłe kosteczki muszel.
Ogarnia ją dziwne uczucie, że oto woda przelewa się ponad brzeg. Łagodnie, najpierw bada pierwszymi falami miejsce swojej ekspansji, potem już naciera śmielej, wlewa się na bruk, między kamienie i za chwilę sięga pierwszych stopni schodów domów. Charlotta czuje wyraźnie ciężar żywiołu — jej spódnice nasiąkają wodą, stają się ołowiane, nie może się ruszyć. Czuje tę powódź w każdym calu swojego ciała i widzi, jak zdziwione łodzie obijają się o drzewa: zawsze ustawiały się dziobem pod prąd, teraz straciły kierunek.
W nocy nad światem wschodzi piekło. Pierwsze, co robi — to deformuje przestrzeń; wszystko czyni ciaśniejszym, bardziej masywnym, nieporuszalnym. Gubią się szczegóły, przedmioty tracą swoje twarze, stają się przysadziste i niewyraźne; to dziwne, że za dnia można mówić o nich „piękne” albo „użyteczne”; teraz przypominają niezgrabne bryły, trudno odgadnąć ich przeznaczenie. Lecz w piekle wszystko staje się umowne. Cała ta dzienna różnokształtność, obecność kolorów i odcieni okazuje się zupełnie jałowa — po co to?
Reszta ludzi jest rzeką, nurtem, wodą, która przepływa z miejsca na miejsce, tworzy wiry i fale, ale każda z tych form jako nietrwała, znika i rzeka o nich zapomina. A ci poruszają się pod prąd, dlatego widać ich tak wyraźnie.
Wygląda na to, że pamięć to szuflada zawalona papierami...
Najważniejszy jest jednak etap trzeci, jak mówi psychologia podróżna, wieńczący, kluczowy, etap, który stanowi ostateczny cel; dokądkolwiek byśmy podróżowali, podróżujemy zawsze w jego kierunku. „Nieważne, gdzie jestem”, wszystko jedno, gdzie jestem. Jestem.
Utrata dziewictwa jest wydarzeniem jednorazowym i nieodwracalnym, nie da się go powtórzyć; przez to staje się jakaś doniosła, czy się tego chce, czy nie chce, bez względu na całą ideologię. Dobrze pamiętała, jak to dokładnie było: krótki, ostry ból, nacięcie, sznyt, aż dziw, że zadany tak łagodnym i tępym narzędziem.
Prawdziwa ludzka władza może dotyczyć tylko ludzkiego ciała – i tak się ją właśnie sprawuje. Ustanowienie państw i granic międzypaństwowych każe ludzkiemu ciału pozostawać w jasno określonej przestrzeni; istnienie wiz i paszportów – kontroluje jego naturalną potrzebę ruchu i przemieszczania się.
To konstelacja, a nie sekwencja, jest nośnikiem prawdy. Dlatego psychologia podróżna opisuje człowieka w równoważnych sytuacjach, nie usiłując nadać jego życiu żadnej przybliżonej nawet ciągłości. Życie ludzkie składa się z sytuacji.
Prawdziwy Bóg jest zwierzęciem. Jest w zwierzętach, tak blisko, że aż go nie dostrzegamy. Codziennie się dla nas poświęca, wielokrotnie umiera, karmi nas swoim ciałem, odziewa w swoją skórę, pozwala na sobie testować lekarstwa, żebyśmy mogli żyć dłużej i lepiej. Tak okazuje nam przywiązanie, obdarza nas przyjaźnią i miłością.
(...) być może urodzimy się ponownie i tym razem będzie to właściwy czas i właściwe miejsce.