Dobrze jest też mieć w życiu kogoś, kto będzie cię wspierał. Kto powie: „Jaka jesteś piękna”.
Ja uważam, że lepiej po cichu robić swoje, a potem zaskoczyć wynikiem.
Radzenie sobie z wbijającymi nóż w plecy, to była jedna z rzeczy której się nauczyłem. Oni są silni tylko wtedy kiedy jesteś odwrócony tyłem.
Czym dłużej żyję tym życie staje się piękniejsze.
Moja matka była zdeterminowana aby uczynić nas niezależnymi. Kiedy miałem cztery lata, zatrzymała samochód kilka mil od domu, i zmusiła mnie do znalezienia do niego własnej drogi przez pola. Zgubiłem się beznadziejnie.
Stawia się wszystko na jakąś szalę i trzeba najnormalniej w świecie walczyć, być konsekwentnym w realizacji siebie, to jest podstawa. To powinno wynikać wręcz z takiej miłości i z szacunku do samego siebie. Walka o siebie. To nie może być tak: co my mamy zrobić jak nam nie chcą dać... weź sobie!
Jeśli ktoś wpada w sidła narkotyków czy alkoholu, to wina nie leży tylko w nim. Przyczyną tych problemów jest brak możliwości, brak edukacji i innych rzeczy. Wszystko zaczyna się z niezaspokojenia jakiś potrzeb. Ludzie wplątują się w nałogi, żeby uciec od problemów. Dlatego dla mnie zawsze będzie najważniejsza praca, także na rzecz osób w trudnej sytuacji. Nawet jeśli ktoś jest odpowiedzialny za swój los, to nigdy w stu procentach.
Zawarłem z życiem umowę: nie będziemy sobie przeszkadzać wzajemnie.
Myślałem, że uczę się, jak żyć, a uczyłem się jak umierać.
Jestem optymistą. Bycie kimkolwiek innym, nie zdaje się być do czegokolwiek przydatne.
Czy zawsze śpiewam z gitarą? Podczas premiery musicalu Agnieszki Osieckiej „Apetyt na czereśnie" w moskiewskim teatrze „Współczesnym" — zaśpiewałem z orkiestrą, pierwszy raz w życiu. Bardzo mi się to spodobało. I chociaż niektórzy mówili później: „nie, nie, nie, absolutnie nie!! Tylko z gitarą! To twój styl!!" - ja sobie pomyślałem: a czemuż by nie? Czemu? Przecież moja intonacja i tak zostaje.
Wiarę wynosi się z domu. Przykład matki mocno na mnie oddziaływał. Uczyła mnie odmawiania pacierza rano i wieczorem, chodzenia w każdą niedzielę na Mszę Świętą. Kiedyś nie poszedłem w niedzielę do kościoła, a mamie powiedziałem, że byłem. Kiedy się dowiedziała, że skłamałem, dostałem lanie. Wtedy się dowiedziałem, że nie można tak postępować. Kiedy byłem chłopcem, służyłem też do Mszy Świętej jako ministrant. Jeżeli nie będzie Boga w sercu, to będzie bieda, bo człowiek się pogubi.
Byłem uzależniony od kobiet. Miałem po cztery naraz i myślałem sobie, że nie ma ode mnie większego dżolero. Teraz się tego brzydzę.
Boks towarzyszył mojej rodzinie całe życie – boksował mój wujek, boksował tata, dziadek był prezesem sekcji w Gedanii Gdańsk.
Zawsze nienawidziłem tego przeklętego Jamesa Bonda. Chciałem go zabić.
Nigdy nie czytałem [Tolkiena], i nie rozumiałem scenariusza kiedy go do mnie wysłali. Bibbity? Hobbity?
Nigdy nie miałem niechęci do Bonda jak niektórzy sądzili. Tworzenie charakteru jak ten wymaga specyficznej pracy warsztatowej. Wobec tego naturalne jest szukanie innych ról.
Nie wierzę w pesymizm. Jeżeli coś nie idzie po Twojej myśli, przebijaj się do przodu.
Lubię libertariańskie spojrzenie, które zostawia każdego samemu sobie. Nawet jako dzieciak, byłem wkurzony na ludzi którzy chcieli mówić innym jak mają żyć.
Mój ojciec mawiał do mnie, "Pokaż im na co Cię stać, nie martw się co z tego będziesz miał. Powiedz, że pracujesz za darmo i uczyń się bezcennym".