„Wojna domowa”, którą Peterson widzi w rozwiniętych krajach Zachodu, jest zatem urojeniem, konfliktem pomiędzy dwoma wersjami tego samego globalnego systemu kapitalistycznego: nieograniczonym liberalnym indywidualizmem i neofaszystowskim konserwatyzmem, który pragnie połączyć dynamikę kapitalizmu z tradycyjnymi wartościami i hierarchiami.
W każdym razie ja nie kupuję od liberałów idei „rewolucji bez rewolucji”, tego, że wszystko się zmieni, a nikt nie zostanie skrzywdzony. Niestety, każda prawdziwa zmiana boli.
Dla mnie prawdziwa tragedia dzisiejszego tolerancyjnego liberalizmu polega na tym, że brak w nim wymiaru wspólnotowego. I nie bardzo wiemy, co z tym zrobić. Jedyne lekarstwo to ciągłe moralizowanie, penalizacja zachowań, które mogą kogoś urazić: bardziej surowe prawo dla rasistów, reguły poprawności politycznej w odniesieniu do mniejszości seksualnych itd., fanatyczne wyszukiwanie, czy jakiś sposób nazywania Romów to już przestępstwo, czy jeszcze nie.
Liberalny ustrój społeczno-polityczny, który wedle swoich ekonomistycznych założeń popierał i zabezpieczał inicjatywę gospodarczą posiadaczy i przedsiębiorców, ale nie troszczył się dostatecznie o zabezpieczenie praw człowieka pracy, utrzymując, że praca ludzka jest tylko narzędziem produkcji, której podstawą, czynnikiem sprawczym oraz celem jest sam kapitał.
Liberalizm to guano - to najgorsze z kłamstw.
W przypadku narodu, który wyrywa się nagle z niewoli pod rządami tyrana, przechodząc w całkowicie nieznany stan niezależności politycznej, nie może być mowy o szansie na funkcjonowanie instytucji demokratycznych. Tak samo społeczeństwo zagrożone kryzysem ekonomicznym nie ma odpowiednich warunków, aby mogło rządzić się zgodnie z zasadami demokracji. Liberalizm rozkwita w atmosferze dobrobytu i zanika, kiedy pogarszająca się sytuacja ekonomiczna zmusza władze do coraz częstszego i coraz bardziej drastycznego ingerowania w życie obywateli. Przeludnienie i wszechzorganizowanie to dwa czynniki, które, jak już zaznaczyłem, pozbawiają społeczeństwo szansy na sprawne funkcjonowanie instytucji demokratycznych.
Wszystkie wcześniejsze oligarchie utraciły władzę albo dlatego, że skostniały, albo dlatego, że zmiękły. Jedne stawały się bezmyślne i aroganckie, nie chciały dostosować się do nowych warunków, a wówczas je obalano; inne opanowywał liberalizm, tchórzostwo, szły na ustępstwa, kiedy powinny użyć siły, co również kończyło się ich zniszczeniem. Można powiedzieć, że ginęły albo przez brak świadomości, albo przez jej nadmiar.
Wielką zaletą systemu wolnorynkowego jest to, że nie dba o to, jakiego koloru są ludzie; nie dba o to, jaka jest ich religia; dba tylko o to, czy mogą wyprodukować coś, co chce się kupić.
Nikt nie wydaje równie uważnie cudzych pieniędzy jak swoich własnych (…) zatem jeśli oczekujesz efektywności i produktywności, jeśli chcesz, by wiedza była właściwie stosowana, musisz to czynić za pośrednictwem prywatnej własności.
Zazdrośnie strzegąc wolności, a więc obawiając się centralistycznej władzy, czy to w rękach rządowych czy prywatnych, liberał dziewiętnastowieczny popierał decentralizację.
Świadectwo historii potwierdza jednoznacznie zależność między wolnością polityczną a wolnym rynkiem. Nie znam żadnego przykładu „wolnego społeczeństwa”, żyjącego w jakimkolwiek czasie i miejscu, które nie charakteryzowałoby się czymś porównywalnym do wolnego rynku jako formy organizacji przeważającej części gospodarki.
Są tacy w niektórych krajach jakie odwiedziłem, którzy mają jasne pojęcie drogi od socjalizmu do kapitalizmu, np. w Czechosłowacji p. Wacław Klaus, a w Polsce p. Janusz Korwin-Mikke. Z ich punktu widzenia problem kluczowy stanowi odebranie własności z rąk władzy państwa i przekazanie w ręce ludzi, chodzi im po prostu o usunięcie rządu na bok.
Liberalizm jest otwarcie przeciwnikiem prawdziwej wolności.
Zachód i liberalizm to trucizna. Zabija. Prawdziwą naturę tej choroby możemy szczegółowo zdefiniować w odniesieniu do różnych społeczności. Jednocześnie nie uważam, że trucizna globalizacji, westernizacji i liberalizmu osiągnęła punkt, z którego nie ma już odwrotu w przypadku Rosji.
Nie można odejść skutecznie od socjalizmu, nie dokonując radykalnej reformy państwa. Prywatyzacja to nic innego jak zmniejszenie władzy polityków. 80 proc. dyskusji w polityce, często głupich i bałamutnych, dotyczy państwa i gospodarki. Ci, którzy kompletnie się na tym nie znają, albo którym to zwisa, nie mogą dobrze służyć krajowi. To główny nurt.
Im mniej polityki w społeczeństwie, w tym - w gospodarce, im więcej wolności w ramach dobrego prawa, tym lepiej. O to, żeby było jak najwięcej wolnego wyboru i praworządności cały czas trzeba się bić.
Władza, poza swoimi prawowitymi funkcjami, nie dokona niczego tak dobrze i efektywnie, jak mógłby to zrobić sektor prywatny.
Dajcie ludziom swobodę działania, a zaskoczą was swoją pomysłowością.
Czym mniej rząd wtrąca się w prywatne przedsięwzięcia, tym lepiej dla ogólnego dobrobytu.
Protekcjonizm stworzy niewiele miejsc pracy, za to jeżeli zagranica posunie się do odwetu, z pewnością utracimy miejsca pracy.