Zadowoleni z siebie są tylko kabotyni albo ci, którzy nie mają wątpliwości. Ludzie inteligentni mają wątpliwości, a wątpliwości niestety osłabiają. Więc jeśli jestem z siebie niezadowolony, to dlatego że mam wątpliwości. Wszystko, co mówię jest przemyślane, ale nie jestem pewny, czy mam rację.
W każdej pracy, która wymaga hierarchii, a my to w tej chwili demolujemy, uważając, że hierarchia jest zabytkiem i jest deprecjonująca, zakłada się, że są lepsi i gorsi. Nie ma sprawiedliwości. Nie ma równie inteligentnych, równie mądrych, równie zdolnych.
Piłka nożna nie jest teatrem, nie jest twórcza, choć ma dużo do czynienia z myśleniem. To jest umiejętność, niezwykłe rzemiosło, w którym są talenty większe i mniejsze. Mało tego, sukces jest wymierny: wygrywam albo przegrywam. Teatr jest niewymierny. Pewne przedstawienia są zlekceważone przez krytyków. Nie mam żadnych argumentów, żeby z tym walczyć. Muszę to przyjąć do świadomości.
Wszyscy wiemy, że pycha jest siostrą władzy. Każdy z nas prędzej czy później ulega temu w mniejszym czy większym stopniu. Cały dowcip polega na tym, żeby znaleźć proporcje i umieć to wyłapać.
Uważam, że aktorstwo to jest rzemiosło. To jest umiejętność. Kiedy słyszę, że aktorstwo to misja, rodzi się we mnie opór, obawa że to wampuka. Wracam do pracy organicznej: rzemiosło, umiejętność i empatia. To są powinności aktora. Empatia przede wszystkim.
Gdzie jest moje miejsce? Nigdzie. Umieram. Dlatego nie mam z tym najmniejszego problemu. Znaczy mam, bo się martwię o tych, których w tej chwili uczę. Martwię się z pozycji człowieka, który przeżył inny świat i inne życie. Uważam, że moje pokolenie jest najszczęśliwsze w historii tego kraju. Przeżyliśmy wszystko. Ja nawet sięgnąłem wojny, choć jej nie pamiętam. Stalinizm przeżyłem już świadomie, wszystkie odwilże, wszystkie rozczarowania odwilżami. Zdumiewa mnie, że nie jesteśmy w stanie nic się nauczyć, że popełniamy te same błędy. Tak naprawdę nie umiemy pracować dla sprawy. Umiemy umierać dla sprawy.
Internet doprowadził nas do tego, że informujemy, co jemy, co wydalamy, gdzie jesteśmy na wakacjach i o kolejnych podbojach miłosnych. Wszystko stało się własnością publiczną. Daje to złudne poczucie, że jesteśmy obywatelami świata. Że ktoś o nas usłyszy.
[...] miarą twórczości teatralnej jest nie to, co ja wysyłam widowni, lecz tylko to, co z widowni wraca do mnie. Ta fala zwrotna jest miarą mojej twórczości. I ona z końcem przedstawienia unosi się gdzieś w powietrzu, po czym się rozwiewa.
Bo tak naprawdę zawód aktora czy reżysera, szczególnie teatralnego, to jest jętka jednodniówka. O aktorach, wielkich moich mistrzach, zdający do szkoły teatralnej nigdy nie słyszeli. Nic im ich nazwiska nie mówią. Dlatego krytyki teatralnej nigdy specjalnie nie lubiłem. Bo to co krytyk pisze, zostaje. I nieuczciwa, niesprawiedliwa krytyka, staje się później przedmiotem naukowych rozważań.
W mojej próżności, której nie jestem pozbawiony, mogę myśleć, że odniosłem sukces literacki. Jednocześnie sceptyk, który jest we mnie równie silny jak zarozumialec, podpowiada, że to nie dlatego, że napisałem tak dobrą książkę. Raczej dlatego, że w tym korowodzie próżności celebryckiej pracuje na mnie opinia kogoś, komu powiodło się w życiu i w ten czy inny sposób jest przez pewien czas na tapecie. To jest główny powód nabywania książki, a nie przeświadczenie, że jest ona literacko dobra.
Tęsknota za tym, co minęło, towarzyszy mi coraz częściej. Ale to nie są tylko utyskiwania starucha. Moi młodzi aktorzy też czują niewygodę tego świata. Niewygodę płynącą z wzajemnych stosunków, sposobu życia, chęci uciekania od rzeczywistości i zamykania się np. w świecie wirtualnym. Nas to uwiera. Dlatego tak chętnie wracamy do Fredry.
(…) tęsknię do grania. Proszę sobie jednak wyobrazić, że jeśli reżyserzy obsadzają sztuki, w których jest rola dla faceta w sile wieku, to w ogóle nie biorą mnie pod uwagę. Nawet nie jestem w rezerwie, bo oni obsadzają piłkarzy, a ja jestem dla nich hokeistą – zmieniłem kategorię, gram w innej dyscyplinie. To dla mnie naturalne zjawisko, choć uwierające. Nikomu jednak nie narzucam swojej osoby.
(…) telefoniczne sondy są zwykle dwuzdaniowymi wypowiedziami wyrwanymi z kontekstu.
Z przyjemnością pracowałem w tym serialu, bo pokazuje ludzi honoru.
Z niewiadomych dla mnie przyczyn media wymyśliły mecz Rozmaitości kontra Narodowy, a ze mnie zrobiono fundamentalistę-akademika.
Większość świadomych aktorów kończy na reżyserii.
Według jakiej miary litra czy metra jestem tym amantem?
W zawodach tak niewymiernych, jak aktorstwo, od czasu do czasu następuje zderzenie się jeleni rogami. To jest wojna nie tyle o łanie, co o pole, miejsce, polanę, trawę, krzaki. To jest wojna. (…) Proszę nie zapominać, że w zawodzie, który uprawiamy, człowiek zmaga się przede wszystkim z własnym brakiem umiejętności, z kompleksami. Państwo oglądacie przyjemną stronę tego zawodu. Mało kto pamięta, że jest to zawód, w którym codziennie obowiązuje klasówka. Proszę przypomnieć sobie stres przed taką klasówką. My jesteśmy bezustannie zarzucani klasówkami.
W teatrze nieważne, jak jest w środku, ale na zewnątrz. W szkole odwrotnie.
(…) w sztukach Czechowa, podobnie jak Szekspira, nie mogą grać średni aktorzy. Tekst musi być wypełniony przez wybitne osobowości sceniczne, aktorów z klasą.