Kiedy zaczyna się brać metę regularnie, długość życia drastycznie się kurczy.
Nie chciałbym zachęcać ludzi do brania ani być przykładem kogoś, kto bierze dużo, ale nie czuje się wypalony. Naprawę postrzegam narkotyki jako coś złego i żałuję, że dałem się w to wciągnąć.
Szaleństwo to unikanie problemów, rzeczywistości i stresujących sytuacji. Ludzie robią uniki na różne sposoby. Niektórzy stają się alkoholikami, inni biorą LSD lub palą marihuanę. Są też tacy, którzy chorują somatycznie - zapadają na choroby nowotworowe lub na gruźlicę albo dotyka ich paraliż. Choroba zwalnia ich z odpowiedzialności. Nie muszą konfrontować się z rzeczywistością. Są to sposoby chronienia ego. [...]
Kiedy życie staje się nieznośne, gdy występuje w nim zbyt wielkie napięcie, pojawiają się nieuleczalne choroby. Są nieuleczalne, ponieważ pacjent je współtworzy. A bez współpracy pacjenta nie można wyleczyć choroby.
Teoria, że praca twórcza i środki wpływające na świadomość są ze sobą nierozerwalnie związane, to jeden z najpopularniejszych mitów naszych czasów. Za jego powstanie odpowiada czwórka dwudziestowiecznych twórców: Hemingway, Fitzgerald, Sherwood Anderson i poeta Dylan Thomas. Oto autorzy, którzy stworzyli naszą wizję egzystencjalnej anglojęzycznej pustyni, na której odizolowani od siebie ludzie egzystują w atmosferze bezsilności i rozpaczy. Większość alkoholików dobrze zna te pomysły i zazwyczaj reaguje na nie rozbawieniem. Pisarze nałogowcy są zwykłymi nałogowcami, innymi słowy - przeciętnymi alkoholikami i narkomanami. Twierdzenie, że prochy i alkohol są niezbędne, by przytępić wyczuloną wrażliwość, to zwykłe kłamliwe bzdury. Nieważne, czy jesteś Jamesem Jonesem, Johnem Cheeverem, czy włóczęgą drzemiącym na dworcu. Nałogowiec za wszelką cenę próbuje uzasadnić swoje prawo do picia, bądź zażywania narkotyków. Hemingway i Fitzgerald nie pili dlatego, że byli utalentowani, wyobcowani, czy moralnie słabi. Pili, bo to właśnie robią alkoholicy.
Musisz zerwać ze wszystkim, a nade wszystko z kokainą. A propos chciałem cię prosić - mówił dalej z trochę niewyraźną miną - o jakie kilkadziesiąt gramów.
1. Większość draniów jest świadomie właśnie draniowata - oni wiedzą o tym i nie chcą być inni, o ile tylko mogą draniowatość tę dobrze zamaskować.
2. Niebezpieczniejsze są te szare, codzienne, demokratyczne jady, na które każdy bezkarnie pozwolić sobie może.
3. Ale po co utrudniać sobie życie lub obniżać jego poziom dla marnej przyjemnostki wciągania smrodliwego dymu i w dodatku dla ujemnych skutków psychicznych.
4. Jak człowiek świadomy tego, ze z godziny na godzinę staje się coraz gorszym kretynem, może pozwalać sobie na lichą przyjemnostkę, która go skretynia, jest właściwie niepojętym cudem.
5. ...papierosik i wódeczka, te dwa niepozorne niewiniątka, kryjące pod maskami przyjemnych dziewczynek, zgniłe mordy najbardziej zakazanych prostytutek.
6. Lepiej nie wykonać pewnej ilości pewnego gatunku zdeformowanych bohomazów, niż zatracić to, co jest w dzisiejszym człowieku jeszcze najistotniejszego, to jest prawidłowo funkcjonujący intelekt.
7. Dzięki więc narkotykowi poznajemy własne głębie, ale nie we właściwej porze, drogą gwałtu.
O ile alkohol i kokainę zaliczyć można do jadów realistycznych, – potęgują świat nie dając nastroju niesamowitości – o tyle peyotl nazwałbym narkotykiem metafizycznym, dającym poczucie dziwności istnienia, którego w stanie normalnym doznajemy niezmiernie rzadko – w chwilach samotności w górach, późno w nocy, w okresach wielkiego umysłowego przemęczenia, czasem na widok rzeczy bardzo pięknych, lub przy słuchaniu muzyki, o ile nie jest to po prostu normalnym wrażeniem metafizyczno-artystycznym, pochodzącym od pojmowania bezpośrednio samej Czystej Formy dzieła sztuki.
Nałóg zaczyna się od bólu i kończy bólem.
Sposób myślenia polityka i narkomana jest podobny: jednokierunkowość, niespokojna, obsesyjna potrzeba nieustającego zaspokajania swojej żądzy. [...] Podobnie jak narkoman, który codziennie potrzebuje następnej dawki narkotyku, tak polityk musi stale wstrzykiwać sobie kolejne porcje politykowania.
W przerwach pomiędzy doznawanymi przez siebie objawieniami osoba zażywająca meskalinę zdaje się odczuwać, że chociaż w pewien sposób wszystko jest w cudowny sposób tak jak powinno być, w inny sposób coś jest nie tak.
Ludzie piją i narkotyzują się, żeby uciec przed rozpaczą. Hazard również oferuje ci ucieczkę, lecz poza tym wyciąga do ciebie przyjacielską dłoń nadziei. Kiedy grasz, zawsze masz nadzieję, Zawsze wierzysz, że następny zakład odmieni twój los. To paragraf dwadzieścia dwa. Masz nadzieję, stawiasz dalej. Stawiasz dalej, masz nadzieję.
Dzisiaj koka nie ma smaku, już nie pora na pracę. Za trzy dni bardzo chętnie cię przewieziemy. To nasz obowiązek, ale dzisiaj koka nie smakuje, straciła smak!
Jestem za legalizacją narkotyków i prostytucji. Powinny być one traktowane tak, jak obecnie odnosimy się do alkoholu. Ludzie powinni mieć możliwość swobodnego nabywania narkotyków, lecz poczucie odpowiedzialności winno ich powstrzymywać przed czynieniem szkód innym. Wiem, że narkotyki są okropne i wyrządzają ogromne szkody, jednak zakaz ich posiadania wyrządza jeszcze większe. Jest to bowiem główne źródło przestępstw w Stanach Zjednoczonych. Nie ma również jakiegokolwiek uzasadnienia, by Stany Zjednoczone przy pomocy swych sił zbrojnych atakowały obiekty w Kolumbii lub Peru. Gdybyśmy egzekwowali nasze prawo zakazujące użycia narkotyków, nie byłoby na nie zapotrzebowania i nie byłoby problemu z Kolumbią lub Peru. Ale ponieważ nie jesteśmy zdolni egzekwować u siebie praw tu ustanowionych, próbujemy winić innych, stosować wobec nich siłę i zabijać ludzi. Nasza polityka w dziedzinie narkotyków jest nie tylko nieefektywna, ale również niemoralna.
Jeżeli spojrzymy na walkę z narkotykami z czysto ekonomicznego punktu widzenia, to rolą państwa jest ochrona karteli narkotykowych.
Nie zażywaj prochów. Prochy zmieniają cię w twoich rodziców.
Alkohol i narkotyki od zawsze są kojarzone z artystami, bo dają odlot, odpał, kopa czy inny wymiar… Poza tym artyści są znani, wiec łatwiej widzi się ich uzależnienia, upadki, wpadki. A tak naprawdę sex, drugs i rock’and’roll dotyczą całej tej biednej ludzkości…
Uważam, że narkotyki są w zasadzie bardziej użyteczne dla odbiorców niż dla artystów.
Nigdy nie byłem abstynentem. Ale w stanie wojennym chciałem pomóc przyjacielowi, który uzależnił się od dragów. I sam się wciągnąłem... Nie lubię o tym mówić, bo co mogę powiedzieć?
Bycie palaczem jest jak uwięzienie w skomplikowanym labiryncie. Wygląda na to, że Allen Carr ma plan tego labiryntu, od razu zostałem uwolniony ze swojego uzależnienia.
Nie ma wielkiej różnicy między braniem narkotyków a innymi uzależnieniami. Wielu ludzi prowadzi przeciw nim krucjaty, choć litrami piją kawę lub palą papierosy. Ktoś uzależniony od religii czy polityki też jest narkomanem.