I tak sobie siedzę i piszę, jednak ja sam i wszystko jest jak jajo, do którego nie można się dostać. Rozbić je, ale wtedy przestaje być jajem. Więc siedzę tak sobie z moją własna i wszystkiego niedostępnością i pisaniem próbuję się jednak dostać.

I tak sobie siedzę i piszę, jednak ja sam i wszystko jest jak jajo, do którego nie można się dostać. Rozbić je, ale wtedy przestaje być jajem. Więc siedzę tak sobie z moją własna i wszystkiego niedostępnością i pisaniem próbuję się jednak dostać.
Uwielbiam pisać. Kocham to. Kocham moje postacie. One są moimi przyjaciółmi.
Rodzice wpoili mi szacunek do literatury. Zaczęłam czytać w wieku trzech lat.
Pisanie o Czechach bardzo mi pomogło. Układając książkę, zdałem sobie sprawę, że jej zawartość jest bardzo moja, intymna, że nie piszę tylko o Czechach, ale także o sobie.
Pokażcie mi bohatera, a ja napiszę tragedię.
Nauczyłem się pisać przez pokonywanie trudności, choć nie miałem na to najmniejszej ochoty.
Wychodzę z różą w ręku, z księżycem pod pachą,
A resztę pozostawiam dla nowych poetów.
Wolałem studiować książki niż ludzi.
Przeczytałem góra dwadzieścia pięć książek w życiu. Ale jest taka, która mocno mną wstrząsnęła! "My, dzieci z Dworca ZOO."
Nie boję się upływu czasu. Być może dopiero kiedy będę starsza, odzyskam prawdziwy spokój. Lubię obserwować starych ludzi. Ich twarze są jak książki. Przeżycia pozostawiają na nich ślad, i to jest piękne.
Ja bardzo dokładnie przestudiowałem sobie książkę Le Bona „Psychologia tłumu”. No, opracowania Goebbelsa również – nie boję się tego powiedzieć – który był wielkim człowiekiem w dziedzinie socjotechniki i ustawiał Hitlera jak ma stanąć, jak rękę podnieść, jak się odezwać, gdzie co zrobić. Radziłbym, żeby wszyscy skorzystali z tego i wypadali tak samo jak ja.