Postać - może nie zaszkodzi przypomnieć - zrodziła się jako bohater jednego-jedynego opowiadania, nie przewidywałem żadnych "dalszych ciągów" ani sequeli. Postać wiedźmina wynikała bezpośrednio z przyjętej koncepcji pisania fantasy, czyli z zabiegu zwanego euhemeryzacją. W euhemeryzowanej bajce wiedźmin miał być zupełnie nie bajkowym zawodowcem, profesjonałem, robiącym - za pieniądze - to, co w bajkach ze szlachetności robią szewczykowie, krawczykowie, królewicze.
Niechętni gatunkowi fantasy irracjonalnie otóż mniemają, że opowieści o smokach, elfach i czarodziejach to bajki, a bajki - ipso facto - są wszak adresowane do niemądrych dzieci. Trzeba zatem być fantasy programowo niechętnym, bo kto jest chętny, ten jest niemądry, infantylny lub zdziecinniały. Inni z kolei mają fantasy za złe odwracanie się od "rzeczywistości" i "spraw ważnych" - zapominając, co kiedyś powiedział Jonathan Carroll - że nie ma innej literatury` jak fantastyczna, że - parafrazując - nie ma absolutnie żadnej różnicy pomiędzy fantastyką historii Anny Kareniny a fantastyką historii wiedźmina.
Uwłaczającą łatkę eskapizmu przypięto gatunkowi fantasy niemal od jego zarania. Łatka trzyma się mocno, walczyć z tym to jakby – jak ujął to kiedyś jeden z moich uniwersyteckich kolegów – kopać się z koniem. (...) Zaś Tolkien, mistrz obrazowych parabol, ujął to tak: jeśli nawet ucieczka, to nie w sensie dezercji od rzeczywistości, lecz ucieczka z ciemnego lochu braku wyobraźni.
Nie można stawiać książki i jej adaptacji na tym samym poziomie, nie można szukać między nimi zależności, bo takowych nie ma. Nie ma żadnych punktów stycznych. Żeby było jasno: nie deprecjonuję adaptacji i innych mediów w czambuł, zgadzam się, że są wyzwaniem – jeżeli nawet nie równym napisaniu książki, to całkiem dużym i godnym uznania. Ale wciąż są czymś innym.
Nie lubię pracować za ciężko ani za długo. Właściwie w ogóle nie lubię pracować.
Nadające się do oglądania filmy fantasy można policzyć na palcach… no, niech będzie, że dwóch rąk. Ale rąk pracownika tartaku.
Nikt nie chce cierpieć. A przecież jest to udziałem każdego. A przecież niektórzy cierpią bardziej. Niekoniecznie z wyboru. Rzecz nie w tym, że znosi się cierpienie. Rzecz w tym jak się je znosi.
Cel jest na końcu każdej drogi. Każdy go ma. Nawet ty, chociaż wydaje ci się, że jesteś taki inny.
A wiedźmin im na to, że bestia, pry, zowie się mantikora i bardzo jest niebezpieczna, tedy sto koron to se mogą wsadzić do rzyci, on karku nie nadstawi. Na to komendant rozsierdził się i powiedział, że taka to już pieska i wiedźmińska dola karku nadstawiać i że wiedźmin rychtyk do tego jest jako właśnie ona rzyć do srania.
Lata mijały, kultura "dojrzewała" dalej, a mit arturiański rozwijał się, służył kolejnym celom. O jednym z takich celów opowiem z najwyższą niechęcią, wyłącznie z obowiązku: by to uczynić, zaprawdę muszę "zamknąć oczy i myśleć o Anglii".
- Jaskier - rzekł sennie Dijkstra (...). - Ty pało zakuta. Ty głupku patentowany. Czy ty zawsze musisz popsuć wszystko, czego byś się nie podjął? Czy choć jeden jedyny raz w życiu nie mógłbyś zrobić czegoś tak, jak należy? Wiadomym jest mi, że samodzielnie myśleć nie potrafisz. Wiadomym jest mi, że masz lat blisko czterdzieści, wyglądasz na blisko trzydzieści, wyobrażasz sobie, że masz nieco ponad dwadzieścia, a postępujesz tak, jakbyś miał niecałe dziesięć. Będąc świadomym powyższego, zwykle udzielam ci precyzyjnych wskazówek, Mówię ci, co masz zrobić, kiedy masz coś zrobić i w jaki sposób. I regularnie odnoszę wrażenie, że mówiłem do ściany.
- Żartujesz sobie ze mnie?
- Zauważyłaś? Gratuluję. Zdałaś wstępny test na bystrość.
Dalej, jeszcze dalej! Koń, który zbyt długo dreptał niemrawo za wozem, niesie radośnie i szybko, szczęśliwy pędem, biegnie płynnie, mięśnie grają między udami, wilgotna grzywa chlaszcze po twarzy. Koń wyciąga szyję, Ciri oddaje wodze. Dalej, koniku, nie czuj wędzidła ni munsztuka, dalej, w cwał, w cwał, ostro, ostro!
Nie podoba mi się ten uśmiech. Nie podoba mi się jej ostry makijaż...
Miły przyjacielu, ogromnie uradował mnie Twój niespodziewany list, otrzymany niecałe trzy lata po naszym ostatnim spotkaniu. Radość moja była tym większa, że o Twoim nagłym i gwałtownym zgonie krążyły różne plotki. Dobrze, że zdecydowałeś się zdementować je, pisząc do mnie, dobrze też, że czynisz to tak rychło.
- Wiele lat radości i kupę dzieci - oznajmił gromko.
- Tego życzę wam, kochani. Sto lat w szczęściu, co ja gadam, dwieście, kurwa, dwieście!
Czekolada to kakaowiec, kakaowiec to drzewo, drzewo to roślina WIĘC: CZEKOLADA TO SAŁATKA!
Widzisz dziewczynkę w różowej sukience z prawej strony? Tak, tę blondynkę. Spędziła długie dnie i noce, czekając na wyniki badań. Dostrzegłeś wzrok tamtej kobiety przy stoliku? Tak, w tej szmaragdowej tunice. Modliła się do Boga, by jej mąż przeżył ciężką operację. Popatrz na tego mężczyznę przy oknie. Przez niekończące się 13 minut, trzymał za rękę swoją żonę, której przedwcześnie odeszły wody. Spostrzegłeś trójkę rodzeństwa, którzy pusto wpatrują się w drzwi? Oni ze strachem oczekiwali na telefon, który powiedziałby im, że ich rodzice zginęli w wypadku autokarowym.
Wiesz co ich wszystkich łączy? Niepewność, która wraz z krwiobiegiem ogarnia całe ciało człowieka. Ten brak wiedzy, brak pewności, że wszystko będzie dobrze...