Prawie wszyscy nasi pisarze - i ogólnie pisarze - są najsłabszymi istotami w całym dziele stworzenia, pozującymi na męczenników, proroków, reżyserów, bogów. Ich słabość jest tak wielka, że ich oklepane kłamstwa stają się literaturą.
Nie konsumuje się wiele, gdy się siedzi i czyta książki
Człowiek, który nie czyta, nie ma żadnej przewagi nad tym, który nie umie czytać.
Bo zwykłe książki są jak meteory. Każda z nich ma jedną chwilę, moment taki, kiedy z krzykiem wzlatuje jak feniks, płonąc wszystkimi stronicami. Dla tej jednej chwili, dla tego jednego momentu kochamy je potem, choć już wówczas są tylko popiołem. I z gorzką rezygnacją wędrujemy niekiedy późno przez te wystygłe stronice, przesuwając z drewnianym klekotem, jak różaniec, martwe ich formułki.
Przestępcy, potwory, zwyrodnialcy często w literaturze są przedstawiani jako postaci przewrotne i inteligentne.
Im bardziej spoufalamy się z dobrymi książkami, tym mniejszy staje się krąg ludzi, których towarzystwo nas satysfakcjonuje.
William Shakespeare pisał dla mas. Gdyby żył dzisiaj, robiłby seriale telewizyjne.
Urzędnicy są jak książki na półkach biblioteki: im wyżej postawieni, tym rzadziej do czegoś służą.
Zaletą literatury jest to, że pozwala ludziom postawić się na miejscu innych.
Pisarz jest inżynierem ludzkiej duszy.
Między myślącym a erudytą jest taka sama różnica, jak między jedną książką a dwudziestoma spisami rzeczy.
Albo dzieci, albo książki.
Na szczęście dla przeważnej liczby ludzi książki są tylko literaturą.