Książka, będąca w sumie parodią, nie zaprzecza, że coś takiego jak "Rok 1984" może w istocie się zdarzyć. To jest kierunek w którym zmierza świat w obecnych czasach.
W naszym świecie nie będzie emocji poza strachem, wściekłością, triumfem i samoumartwieniem. Instynkt seksualny zostanie zlikwidowany. Powinniśmy porzucić orgazm. Nie będzie lojalności, poza lojalnością wobec Partii. (...) Nie pozwólcie aby tak się stało, to zależy od Was.
Zwierzęta w ogrodzie patrzyły to na świnię, to na człowieka, potem znów na świnię i na człowieka, ale nikt już nie mógł się połapać, kto jest kim.
Wojna to pokój.
Wolność to niewola.
Ignorancja to siła.
W czasach powszechnego fałszu mówienie prawdy jest aktem rewolucyjnym
Śmierć jednostki nie jest śmiercią. Partia jest nieśmiertelna.
Do 1937 r. cała inteligencja była w stanie mentalnej wojny. Myśl lewicowa zredukowała się do „antyfaszyzmu”, czyli do negatywu, a z prasy płynął potok nienawiści skierowanej przeciwko Niemcom, i rzekomo sympatyzującym z Niemcami politykom. Rzeczą, która naprawdę przerażała mnie w wojnie w Hiszpanii, nie była przemoc, jakiej byłem świadkiem, ani nawet partyjne waśnie w kuluarach, ale natychmiastowe ponowne pojawienie się w kręgach lewicowych mentalności Wielkiej Wojny. Ci sami ludzie, którzy przez dwadzieścia lat szydzili z pozycji własnej wyższości nad wojenną histerią, natychmiast wpadli z powrotem w mentalne slumsy roku 1915.
Ale jest jeszcze jedna rzecz, która niewątpliwie przyczyniła się w tych latach do kultu Rosji wśród inteligencji angielskiej, a jest nią łatwość i bezpieczeństwo życia w samej Anglii. Ze wszystkimi niesprawiedliwościami Anglia jest nadal krajem habeas corpus, a przytłaczająca większość Anglików nie ma doświadczenia z przemocą ani nielegalnością. Jeśli dorastałeś w takiej atmosferze, wcale nie jest łatwo sobie wyobrazić, jak wygląda despotyczny reżim.
Kiedy mówi się, że pisarz jest modny, to praktycznie zawsze ma się na myśli, że podziwiają go ludzie poniżej trzydziestki.
W latach boomu, kiedy dolarów było pod dostatkiem, a wartość wymiany franka była niska, Paryż został najechany przez taki rój artystów, pisarzy, studentów, dyletantów, zwiedzających, rozpustników i zwykłych próżniaków, jakiego prawdopodobnie nie był nigdy widziany na świecie. W niektórych dzielnicach miasta tak zwani artyści musieli faktycznie przewyższać liczebnie ludność pracującą - obliczono, że pod koniec lat dwudziestych w Paryżu było aż 30 000 malarzy, w większości oszustów.
Zwierzęta wierzyły w to święcie. W istocie Jones i jego świat niemal całkowicie zniknęły z ich pamięci. Wiedziały, że życie jest obecnie ciężkie, że często jest im głodno i chłodno i że nie pracują tylko w czasie snu. Ale zapewne dawniej było jeszcze gorzej. Zwierzęta pocieszały się tą myślą. Poza tym dawniej były niewolnikami, a teraz są wolne.
Mogli odsłonić w najdrobniejszych szczegółach wszystko, co zrobiłeś albo pomyślałeś, ale twoje serce, którego działanie było tajemnicą nawet dla ciebie, pozostawało nieprzeniknione.
Dopóki wojna kończyła się klęską lub zwycięstwem, nie mogły sobie pozwolić na pełną samowolę. Kiedy jednak wojna zamienia się w proces ciągły, przestaje być niebezpieczna. Wieczna wojna wykluczała istnienie wyższych racji wojskowych. Postęp techniczny może ulec zahamowaniu, a najbardziej oczywiste fakty można przekręcić lub ignorować.
Sytuacja społeczna przypomina tę, jaka istnieje w oblężonym mieście, kiedy to marny ochłap koniny stanowi różnicę między bogactwem a nędzą.
Bo tak naprawdę nie istniał dla nich ratunek. A jedynego realnego pomysłu – wspólnego samobójstwa – nie mieli zamiaru wprowadzać w czyn.
Kiedy rzecz dotyczyła Loterii, nawet półanalfabeci dokonywali skomplikowanych obliczeń i niesamowitych wyczynów pamięci.
Rodzili się, wyrastali w rynsztokach, w wieku dwunastu lat szli do pracy, następnie przeżywali krótki okres rozkwitu urody i zmysłowości, w wieku lat dwudziestu żenili się, około trzydziestki wkraczali w wiek średni, a umierali na ogół około sześćdziesiątki. Ciężka praca fizyczna, prowadzenie domu i wychowywanie dzieci, sprzeczki z sąsiadami, filmy, piłka nożna, piwo, a przede wszystkim hazard zamykały ich horyzont myślowy.
Nie wyobrażaj sobie, Winston, że zdołasz się uratować, choćbyś nie wiem jak ukorzył się przed nami. Nie darujemy nikomu, kto zbłądził. Nawet gdybyśmy pozwolili ci żyć, dopóki nie umrzesz śmiercią naturalną, i tak byś się nam nie wymknął. To, co ci się tu przydarzy, zmieni cię na zawsze. Uświadom to sobie wreszcie. Zgnieciemy cię tak, że nigdy się nie podźwigniesz. Z tego, czego doznasz, nie otrząśniesz się, nawet gdybyś żył tysiąc lat. Nigdy więcej nie zaznasz żadnych ludzkich uczuć. Wszystko w tobie obumrze. Nigdy nie będziesz zdolny odczuwać miłości, przyjaźni, radości życia; zapomnisz, co to śmiech, ciekawość, odwaga, prawość. Będziesz pusty w środku. Wyciśniemy z ciebie wszystko, po czym napełnimy cię sami.
Jesteśmy martwi – rzekł. – Jesteśmy martwi – powtórzyła posłusznie Julia. – Jesteście martwi – oświadczył żelazny głos za nimi. Odskoczyli od siebie. Winston poczuł nagły chłód w kiszkach. Ujrzał białka wystraszonych oczu Julii. Jej twarz stała się mlecznożółta. Róż na policzkach kontrastował silnie z barwą jej skóry, zupełnie jakby przykleiła sobie dwa czerwone krążki. – Jesteście martwi – odezwał się ponownie żelazny głos. – Dochodzi zza ryciny – szepnęła Julia. – Dochodzi zza ryciny – powtórzył głos. – Zostańcie na swoich miejscach. Nie ruszać się bez rozkazu. Wreszcie, wreszcie się stało! Nie mogli uczynić nic, więc tylko patrzyli sobie w oczy. Uciekać, wybiec na ulicę, zanim będzie za późno – podobne myśli nawet nie przychodziły im do głowy. Nieposłuszeństwo wobec żelaznego głosu dobiegającego ze ściany było nie do pomyślenia. Usłyszeli cichy trzask, jakby coś odczepiano, a następnie brzęk tłuczonego szkła. Rycina spadła na podłogę, ukazując ukryty za nią teleekran.
Socjalistom starej daty, przyzwyczajonym do walki z „przywilejami klasowymi”, wydawało się, iż stratyfikacja nieoparta na dziedziczności nie może być trwała. Nie rozumieli, iż ciągłość oligarchii nie musi wynikać ze związków krwi, nie pomyśleli również o tym, że arystokracje rodowe zawsze krótko utrzymywały się przy władzy, podczas gdy organizacje adopcyjne, takie jak Kościół katolicki, istniały czasami niezmiennie przez setki i tysiące lat.