Kto zaczyna wątpić w drobiazgi, musi skończyć na zwątpieniu w życie jako takie.
Europa to jest Wielki Marsz. Marsz od rewolucji do rewolucji, od walki do walki, wciąż naprzód.
Niewykluczone, że suczka, na którą państwo wołają nieustannie jak na psa, będzie miała lesbijskie skłonności.
Jeśli każda sekunda naszego życia miałaby się powtarzać w nieskończoność, bylibyśmy przykuci jak Chrystus do krzyża.
Ale czyż nie jest tak, że autor umie mówić tylko sam o sobie? Patrzeć bezsilnie na podwórko i nie wiedzieć, co robić; słuchać upartego burczenia własnego brzucha w chwili miłosnego wzruszenia; zdradzać i nie móc zatrzymać się na pięknej drodze zdrad; podnosić pięść w pochodzie Wielkiego Marszu; robić dowcipne ekshibicje przed mikrofonami tajnej policji – wszystkie te sytuacje sam poznałem i przeżyłem, a mimo to nie powstała z nich żadna postać, która byłaby mną samym z moim curriculum vitae. Postacie moich powieści są możliwościami mnie samego, które nie doszły do skutku. Dlatego kocham wszystkie tak samo i wszystkie tak samo mnie przerażają: każda z nich przekroczyła jakąś granicę, którą ja tylko obchodziłem dookoła. I właśnie ta przekroczona granica (granica, za którą kończy się moje „ja”) mnie pociąga. Dopiero za nią zaczyna się tajemnica, którą żywi się powieść. Powieść nie jest wyznaniem autora, ale badaniem tego, czym jest ludzkie życie w pułapce, którą stał się świat. Ale dość. Wróćmy do Tomasza.
Bez najmniejszego wahania wybrałaby życie w rzeczywistym reżymie komunistycznym, z wszystkimi jego prześladowaniami i kolejkami po mięso. W rzeczywistym komunistycznym świecie da się żyć. W świecie spełnionego komunistycznego ideału, w tym świecie uśmiechniętych idiotów, z którymi nie mogłaby zamienić słowa, w ciągu tygodnia umarłaby z przerażenia.
Do lustra nie przyciągała jej pycha, lecz podziw, że widzi swoje "ja". Zapominała, że patrzy na tablicę rozdzielczą cielesnych mechanizmów. Wydawało jej się, że widzi swą duszę, która daje się rozpoznać w rysach twarzy. Zapominała, że nos jest tylko zakończeniem szlauchu doprowadzającego powietrze do płuc. Widziała w nim wierny wyraz swego charakteru.
Uświadomił sobie, że od młodości nie robi niczego innego, tylko mówi, pisze, wykłada, wymyśla zdania, szuka sformułowań, poprawia je, tak że w końcu żadne słowa nie są dokładne, ich sens się zamazuje, tracą treść i zmieniają się w śmiecie, plewy, kurz i piasek, który zamula mu mózg, powoduje ból głowy, staje się jego bezsennością, jego chorobą. W tym momencie zapragnął, niejasno, ale mocno, zanurzyć się w niezmierzonej muzyce, absolutnym hałasie, pięknym i wesołym wrzasku, który wszystko obejmie, zaleje i zagłuszy i w którym na zawsze znikną ból, marność i nicość słów.
Im większy staje się mężczyzna w swej wewnętrznej ciemności, tym bardziej kurczy się na zewnątrz.
Należy trzymać się reguły trzech. Albo widujesz się z jakąś kobietą co drugi dzień, ale nie więcej niż trzy razy, albo utrzymujesz z nią stosunki przez lata, ale tylko pod warunkiem, że pomiędzy spotkaniami upłyną co najmniej trzy tygodnie.
Teresa znów myśli o matce i żałuje wszystkiego: gdyby matka była jedną z obcych kobiet we wsi, możliwe, że jej wesoła wulgarność wydawałaby się Teresie sympatyczna! Ach, gdyby matka była obcą kobietą! Teresa od dzieciństwa wstydziła się, że matka okupuje rysy jej twarzy i konfiskuje jej ja. Ale najgorsze było, że odwieczne przykazanie "czcij ojca swego i matkę swoją" zmuszało ją, by godziła się z tą okupacją, aby tę agresję nazywała miłością. Matka nie była winna temu, że Teresa ją opuściła. Opuściła ją nie dlatego, że matka była taka, jaka była, ale dlatego, że była matką.
Pierwsza zdrada jest nie do naprawienia. Wywołuje reakcję łańcuchową następnych zdrad, z których każda oddala nas coraz bardziej i dalej od miejsca początkowej zdrady.
Miał do wyboru: albo odgrywać teatr, albo nie robić nic. Istnieją sytuacji, w których ludzie są skazani na odgrywanie teatru. Ich walka z milczącą siłą (z milczącą siłą po drugiej stronie rzeki, z policją przemienioną w milczące mikrofony w ścianach) jest walką trupy teatralnej, która porywa się na armaty.
Odpowiedź wydaje się prosta: pies nigdy nie został wygnany z Raju. Karenin nie ma pojęcia o podwójności ciała i duszy i nie wie, co to jest wstręt. Dlatego Teresa czuje się z nim tak dobrze i spokojnie. (I dlatego tak niebezpieczna jest przemiana zwierzęcia w machinę animatę, a krowy w maszynę do produkcji mleka: człowiek przecina w ten sposób nić, która go wiązała z Rajem i nic nie będzie w stanie go zatrzymać ani pocieszyć w jego locie poprzez próżnię czasu.).
Czy w ogóle dojrzałość leży w zakresie możliwości człowieka? Czy możemy ją osiągnąć przez powtarzanie?
Tylko w seksie jedna milionowa wydaje się czymś cennym, ponieważ nie jest ogólnie dostępna i trzeba ją zdobywać. Jeszcze przed półwieczem na takie zdobywanie trzeba było poświęcić wiele czasu (tygodnie, a nawet miesiące)i czas zdobywania stawał się miarą wartości zdobytego. I dziś, mimo że czas potrzebny do zdobycia szalenie się skrócił, seks wydaje się ciągle jeszcze metalową skrzynką, w której ukryta jest tajemnica "ja" kobiety.
Chce zostać u inżyniera tylko przez chwilę; wypiją tylko filiżankę kawy, chce tylko poczuć, co to oznacza - dojść aż do granicy zdrady. Chce postawić swoje ciało na tej granicy, pozwolić mu tak stać przez chwilę jak pod pręgierzem, a potem, kiedy inżynier będzie chciał ją objąć, powie mu, jak powiedziała temu mężczyźnie ze strzelbą na Petrzynie: "Ale ja tego nie chciałam".
Historia jest równie lekka jak poszczególne życie ludzkie, lekka jak puch, jak unoszący się kurz, jak to, czego już jutro nie będzie.
Od czasów rewolucji francuskiej jedna połowa Europy nazywa siebie lewicą, gdy tymczasem drugą oznacza się mianem prawicy. Jest niemal niemożliwością zdefiniowanie którejkolwiek z nich za pomocą jakiejś zasady teoretycznej. Nie ma w tym niczego dziwnego: ruchy polityczne nie opierają się na racjonalnych zasadach, ale na wyobrażeniach, obrazach, słowach, archetypach, które wspólnie tworzą ten czy inny polityczny kicz.