Ach, jakiż wspaniały widok stanowi tych dwoje stojących naprzeciw siebie i przepychających się nawzajem: ona go pcha do pieluszek, a on ją pcha do grobu, ach jakiż wspaniały widok stanowi tych dwoje...
Czy nie wydaje się pani wymowna ta uporczywa niechęć, by przyznać człowiekowi ludzką twarz, by przyznań człowiekowi jego człowieczeństwo?
Im bardziej się kocham, tym większą mam ochotę robić rewolucję, im bardziej robię rewolucję, tym większą mam ochotę się kochać.
Wolność zaczyna się nie tam, gdzie rodzice są odrzuceni albo pogrzebani, lecz tam, gdzie ich nie ma.
Tylko prawdziwy poeta wie, jak ogromne jest to pragnienie, by nie być poetą, jakie jest to pragnienie, by opuścić ten zwierciadlany dom, w którym panuje ogłuszająca cisza.
Sen jest rzeczywistością, pisali studenci na murze, ale zdaje się, że prawda była po przeciwnej stronie: to rzeczywistość była snem.
Wciąż jest otoczony ścianą luster i nie widzi tego, co jest poza nią. Bowiem dojrzałości nie można podzielić; dojrzałość jest albo całkowita, albo jej nie ma wcale.
(...) nie przeżywa jedynego życia ciągnącego się od narodzenia do śmierci jak długa brudna nić; nie przeżywa swego życia, ale je przesypia; w tym życiu spaniu skacze ze snu do snu; śni, we śnie zasypia i jawi mu się dalszy sen, tak że jego spanie jest jak pudełko, do którego jest włożone następne pudełko, a do niego następne i następne.
Sen nie jest dla niego przeciwieństwem życia; sen jest dla niego życiem a życie snem. Przechodzi ze snu do snu jakby przechodził z jednego życia do drugiego.
Jego domem są jego kroki, jego marsz, jego podróże...Że jego dom jest tam, gdzie otwierają się nieznane horyzonty. Że może żyć tylko przechodząc z jednego snu do drugiego, z jednego krajobrazu w inny i że gdyby został dłużej w jednej dekoracji, umarłby...
Macierzyńska miłość wyciska na czołach małych chłopców piętno, które wzbudza niechęć kolegów.
Zwyczajne słowa są na świecie po to, aby znikły zaraz po tym, gdy zostały wypowiedziane, służą bowiem tylko momentowi porozumienia; są podporządkowane rzeczom, są jedynie ich oznaczeniem; ale te słowa same stały się teraz rzeczą i nie były niczemu podporządkowane; ich przeznaczeniem nie było chwilowe porozumienie i szybki zanik, lecz trwanie.
Pióro, będące kluczeniem do własnej duszy, zamienił na pistolet, będący kluczem do bram świata. Jeśli bowiem poślemy kulę w piersi człowieka, to tak, jakbyśmy do tych piersi sami weszli; a piersi tego drugiego to świat.
Mama zawsze w głębi duszy uważała, że wiersz bez rymu nie jest wierszem.
Jak to możliwe, że kiedyś mu się nie podobała? Przecież ma na swej klatce piersiowej absolutnie niezaprzeczalne piersi i absolutnie niezaprzeczalne owłosienie na podbrzuszu!
Jaromil zobaczył pod ścianą łóżeczko z niemowlęciem; uświadomił sobie, że jego kolega jest ojcem rodziny, a on onanistą.
Jego życie było beznadziejnie małe, wszystko wokół niego nijakie i szare.
Ach, zawsze pragnęła miłości (...); tu jednak, w tym wymagającym spotkaniu, w które nagle wkroczyła, dusza wydawała jej się okropnie młoda, a ciało okropnie stare, tak że kroczyła przez swą przygodę, jakby następowała drżącą nogą na cienką kładkę, nie wiedząc, czy to młodość duszy, czy starość ciała spowoduje upadek.