Podczas drogi powrotnej postanowił opuścić kraj. Nie, żeby nie mógł w nim żyć. (…) Ale był sam, rozwiedziony, bez dzieci, wolny. Powiedział sobie, że ma tylko jedno życie i że chce je przeżyć gdzie indziej.
Albowiem martwa żona jest żoną bezbronną; nie ma już władzy, nie ma już wpływu; już się nie szanuje jej upodobań; martwa nie może niczego chcieć, dopraszać się o szacunek, prostować oszczerstw. Nigdy nie czuł dla niej współczucia równie bolesnego, równie dojmującego jak wówczas, gdy umarła.
Czy wdzięczność nie jest po prostu słabością i zależnością inaczej nazwaną?
Im obszerniejszy jest czas, który zostawiliśmy za sobą, tym trudniej oprzeć się głosowi, który wzywa nas do powrotu.
Ale mimo wszystkich zadziwiających rakiet człowiek we wszechświecie nigdy nie posunie się daleko. Krótkość jego życia czyni z nieba czarną pokrywę, o którą zawsze będzie rozbijał sobie głowę, po czym upadnie z powrotem na ziemię, gdzie wszystko, co żyje, je i może być zjedzone.
Relacje erotyczne mogą wypełnić całe dorosłe życie. Ale gdyby życie było o wiele dłuższe, to czy znużenie nie zdusiłoby ekscytacji na długo przed osłabnięciem sił fizycznych? Istnieje przecież ogromna różnica między pierwszą, dziesiątą, setną, tysięczną i dziesięciotysięczną kopulacją. Gdzie znajduje się granica, za którą powtórzenie stanie się stereotypowe, jeśli nie komiczne lub wręcz niemożliwe? I czym stanie się miłosna relacja między mężczyzną a kobietą po przekroczeniu tej granicy? Czy zniknie? Albo przeciwnie, czy kochankowie będą uznawali seksualną fazę ich życia za barbarzyńską prehistorię prawdziwej miłości? Odpowiedzieć na te pytania jest równie łatwo, jak wyobrazić sobie psychikę mieszkańców nieznanej planety.
Pojęcie miłości (wielkiej miłości, miłości jedynej) zrodziło się prawdopodobnie ze ścisłych granic czasu, jaki jest nam dany.
Oboje są zaklasyfikowani, mają przypisane im etykietki, i to wedle wierności wobec tych etykietek będą osądzani (ależ oczywiście, to przecież właśnie to, a nic innego, nazywamy z emfazą: być wiernym wobec siebie samego).
Również pamięci nie da się zrozumieć bez odwołania do matematyki. Podstawową daną jest ilościowy stosunek między czasem życia przeżytego a czasem życia zgromadzonego w pamięci.
(...) ten, kto miał nieudane pożegnania, nie może oczekiwać zbyt wiele od ponownych spotkań".
Każdy się myli co do przyszłości. Człowiek może być pewny tylko chwili obecnej. Ale czy to prawda? Czy na pewno może znać chwilę obecną? Czy jest zdolny ją osądzić? Oczywiście nie. Bo w jaki sposób ten, kto nie zna przyszłości mógłby pojąć sens chwili obecnej? Jeśli nie wiemy w jaką przyszłość nas wiedzie, jakże moglibyśmy orzec, że jest dobra lub zła, że zasługuje na nasze uczestnictwo, naszą nieufność lub na naszą nienawiść?
Jakże męcząca jest wierność, która nie ma źródeł w prawdziwej namiętności.
Radio było małym strumieniem, od którego wszystko się zaczęło. Następnie przyszły inne techniczne środki odtwarzania, powielania, zwiększania głosu i strumień stał się ogromną rzeką. Kiedyś słuchano muzyki z miłości do muzyki, dzisiaj wyje ona wszędzie i zawsze, "nie pytając, czy mamy ochotę jej słuchać". wyje w głośnikach, w samochodach, w restauracjach, w windach, w uszach zatkanych walkmenami, muzyka przepisana, na nowo zaaranżowana, skrócona, rozdziabana, fragmenty rocka, jazzu, opery, fala, w której wszystko się miesza, tak, że nie wiadomo, kto jest kompozytorem (muzyka stała się anonimowym hałasem), że nie można wyróżnić początku i końca (muzyka stała się hałasem bez formy): brudna woda muzyki, w której muzyka obumiera.
Ci, którym własne życie wydaje się klęską, zaczynają polowanie na winnych.
- (...) wówczas wszystko się zdecydowało raz na zawsze. W tamtej chwili popełniłam błąd, błąd trudny do określenia, nieuchwytny, który zaważył na całym moim życiu i którego nigdy nie zdołałam naprawić.
- Błąd nie do naprawienia w wieku niewiedzy.
- Tak.
- To w tym wieku ludzie się żenią, rodzą dzieci, wybierają zawód. A później pewnego dnia zaczyna się wiedzieć i rozumieć wiele rzeczy lecz jest już zbyt późno, gdyż o całym życiu zdecydowało się w chwili, gdy nie wiedziało się nic.
Należy zrozumieć matematyczny paradoks tęsknoty: jest potężniejsza we wczesnej młodości, kiedy objętość minionego życia jest nikła.
Poza uczuciami seks jest pustynią, na której umiera się ze smutku.
Człowiek staje się lekarzem, bo interesuje się chorobami. Weterynarzem zostaje z miłości do zwierząt.