Umysł nie jest naczyniem, które należy napełnić, lecz ogniem, który trzeba rozniecić.

Umysł nie jest naczyniem, które należy napełnić, lecz ogniem, który trzeba rozniecić.
Wszyscy przecież znamy to, co nazywa się wyrzutami sumienia. To przedziwne, męczące uczucie, że zdradziliśmy coś w sobie czy nad sobą, że zanurzyliśmy się w jakimś bagnie czy w lepkiej mazi; to poczucie, że zrobiliśmy coś, za co musimy się nieustannie tłumaczyć komuś w nas, wokół nas czy nad nami, połączone ze świadomością, że im dłużej to robimy, tym mniej jesteśmy przekonani o słuszności naszej sprawy. Jest to stan głębokiej depresji, kontaktu z tym, co niektórzy filozofowie nazywają nicością.
Rozum jest sługą namiętności.
Aby mądrze postępować, trzeba mieć coś więcej, niż sam tylko rozum.
Gdzie jest zdolność poznania i serce głęboko czujące, tam na pewno nie zabraknie bólu i cierpienia. Ludzie naprawdę wielcy skazani są na tym świecie na wielki smutek.
Cierpienie i ból nieodłącznie towarzyszą szerokim horyzontom myślowym i głęboko współczującemu sercu.
Moje słowa nie odpowiadają moim myślom, a to poniża moje myśli.
Może po doznaniu tylu wrażeń dusza przestaje się nimi nasycać, tylko rozdrażnia się i żąda wrażeń coraz mocniejszych, aż do zupełnego wyczerpania.
Te oczęta niewinne drasnęły mi duszę jak brzytwą.
Trudno przeżyć życie na szczytach własnej fantazji.
Najgłupszy człowiek musi mieć coś wielkiego dla duszy.
Człowiek czuje, że ta niewyczerpana fantazja w końcu ulega zmęczeniu, wyczerpuje się dlatego, że się przecież dojrzewa, wyrasta ze swych dawnych ideałów, które rozsypują się w proch, w gruzy; a jeżeli nie ma innego życia, to trzeba je budować właśnie z tych gruzów. A tymczasem dusza prosi o coś innego, czego innego pragnie! I nadaremnie marzyciel grzebie jak w popiele w swych dawnych marzeniach, szukając choćby najmniejszej iskierki, żeby ją rozdmuchać, żeby rozpalonym na nowo ogniem ogrzać oziębłe serce, wskrzesić w nim znów to wszystko, co było dawniej takie miłe, co wzruszało duszę, co rozgrzewało krew, co wyciskało łzy z oczu i tak rozkosznie oszukiwało!
Jak duchowi nic nie jest za duże, tak dobroci nic nie jest za małe.
Kiedyś zdawało mi się, że wystarczy sama świadomość, żeby uniknąć powtórzenia, to jest takiego samego losu jak los innych śmiertelnych. Cóż za nonsens. A jednak samo oddzielenie świadomości od ciała, przyznanie jej czarodziejskiej mocy - że wystarczy wiedzieć, żeby zaczarować - to nie jest takie głupie.
Wyobraźnia ludzi jest równie ograniczona, jak ich wiedza.
Jak się okazuje, i mówiłem to już wielokrotnie, nie do końca jesteśmy tym co myślimy. Jesteśmy tym co robimy.
Czasem czuję zupełnie wyraźnie, że ja - to coś więcej niż ja. Mam w sobie coś niezniszczalnego, coś bardzo wzniosłego, jakąś cząsteczkę Ducha Wszechświata.
Składam się z wyobraźni i nicości. To znaczy, że nawet kiedy zniknie wyobraźnia, coś jeszcze ze mnie zostanie.
Wierzę w niedającą spokoju moc myśli, które nie pozwalają pominąć się milczeniem.
Przeciążony umysł ludzki odruchowo broni się przed poznawaniem świata. Poraża nas różnorodność, wobec której jesteśmy bezradni, przerasta nas ona, nie możemy opanować ogromu, którym jest dziś świat, tej wielości kultur, cywilizacji, regionalizmów, religii, języków.