Narzekanie to jedna z ulubionych strategii ego służących umacnianiu samego siebie. Każda skarga to krótka, stworzona przez umysł historia, w którą całkowicie wierzysz. Nie ma różnicy, czy narzekasz głośno, czy tylko w myślach.
Nie możemy jednak naprawdę cenić rzeczy, jeśli używamy ich jako środków do poprawy swojego samopoczucia, to znaczy jeśli staramy się za ich pośrednictwem odnaleźć siebie. Tak właśnie postępuje ego. Utożsamianie się ego z przedmiotami sprawia, że powstaje przywiązanie do nich, obsesja na ich tle, co z kolei stwarza społeczeństwo konsumenckie oraz struktury ekonomiczne, w których jedyną miarą postępu jest zawsze owo więcej.
Nieustannie podtrzymywana uwaga przecina łączność pomiędzy ciałem bolesnym i twoim myśleniem, powodując tym samym proces przemiany. Można powiedzieć, że ból staje się wtedy paliwem, które podsyca i zasila ogień świadomości płonący na skutek tego coraz jaśniej.
Oto ezoteryczne znaczenie pradawnej sztuki alchemii - przemiany zwykłego metalu w złoto, cierpienia w świadomość. Wewnętrzne rozdarcie zostaje uzdrowione, a ty znów stajesz się jedną całością. Odtąd spoczywa na tobie odpowiedzialność za to, aby nie przysparzać więcej bólu.
Klucz do wyzwolenia tkwi w bieżącej chwili.
Możesz mieć wiele ekscytujących doświadczeń dostępnych za pieniądze, ale one pojawią się i znikną, pozostawiając ci zawsze pustkę i pragnienie dalszych przyjemności.
Zauważyłem na przykład, że ludzie noszący w sobie wiele nieuświadomionego i niewyrażonego gniewu są bardziej narażeni na słowną albo nawet fizyczną napaść ze strony innych gniewnych ludzi i często bywają atakowani bez widocznego powodu. Pałają tak silnym gniewem, że pewne osoby podświadomie odbierają tę emanację, ona zaś katalizuje z kolei ich własny ukryty gniew.
Forma oznacza ograniczenie. Jesteśmy tutaj nie tylko po to, aby doświadczać ograniczeń, lecz również po to, by rozwijać swoją świadomość, wznosząc się ponad nie. Pewne ograniczenia można pokonać na poziomie zewnętrznym. Ale w życiu mogą pojawić się inne, z którymi trzeba nauczyć się żyć. Te można przezwyciężyć tylko wewnętrznie. Wszyscy prędzej czy później się z nimi spotykamy. I albo chwytają cię one w pułapkę egotycznych reakcji, czego skutkiem jest głębokie poczucie nieszczęścia, albo wznosisz się ponad nie wewnętrznie, poddając się bezwzględnie temu, co jest. Tego właśnie mają nas one tutaj nauczyć. Stan świadomości polegający na poddawaniu się otwiera w twoim życiu wymiar pionowy, wymiar głębi. I z tego wymiaru wypłynie coś ku światu, coś o nieskończonej wartości, co w innym przypadku pozostałoby nieprzejawione. Ludzie, którzy poddali się poważnym ograniczeniom, zostają uzdrowicielami lub nauczycielami duchowymi. Inni pracują bezinteresownie, aby zmniejszyć ludzkie cierpienie lub dać światu coś twórczego.
Gdy wejdziemy do lasu, w którym nie było żadnej ingerencji człowieka, nasz myślący umysł zobaczy tylko otaczający nas chaos i nieład. Nie będzie już nawet zdolny dostrzec różnicy między życiem (dobrem) a śmiercią (złem), ponieważ wszędzie nowe życie wyrasta ze zmurszałej i rozkładającej się materii. Tylko gdy jesteśmy wystarczająco wyciszeni i słabnie zgiełk myśli, możemy uświadomić sobie ukrytą tu harmonię, świętość, wyższy porządek, w którym każda rzecz ma swoje idealne miejsce i nie może być niczym innym, niż jest, ani istnieć w żaden inny sposób, niż istnieje.
Umysł czuje się bardziej komfortowo w wypielęgnowanych parkach, ponieważ zaplanowała je ludzka myśl; nie rosły w sposób naturalny. Widać tu ład, który umysł może ogarnąć. W lesie panuje porządek niepoddający się rozumowi i dla umysłu sprawia on wrażenie chaosu. Funkcjonuje poza umysłowymi kategoriami dobra i zła. Nie można go pojąć myślą, lecz wyczujesz ten ład, gdy odsuniesz myślenie, staniesz się cichy i czujny, i nie będziesz próbował niczego zrozumieć ani wytłumaczyć. Tylko wtedy uświadomisz sobie świętość lasu. Gdy dostrzeżesz tę ukrytą harmonię, tę świętość, pojmiesz, że nie jesteś od niej oddzielony, a gdy zdasz sobie z tego sprawę, staniesz się świadomym jej uczestnikiem. W ten sposób przyroda może pomóc ci znów zacząć współbrzmieć z całością życia.
- Kiedy mówisz "Istnienie", czy masz na myśli Boga? A jeśli tak, czemu nie powiesz po prostu "Bóg"?
- Słowa tego przez całe tysiąclecia nadużywano, jest więc dziś wyprane z wszelkiego znaczenia. Owszem, czasem i ja go używam, ale oszczędnie. Przez nadużywanie rozumiem fakt, że ludzie, którym sfera świętości - cały przeogromny bezmiar, ukryty za tym słowem - nigdy choćby przelotnie nie zaświtała, z wielką pewnością siebie szermują słowem B ó g, jak gdyby wiedzieli, o czym mówią. Lub też wytaczają argumenty przeciwko temu słowu - tak jakby wiedzieli, czym jest to, co tym sposobem negują. Z takich właśnie nadużyć biorą się rozmaite absurdalne wierzenia, twierdzenia i egocentryczne urojenia, jak chociażby przeświadczenie, że "m ó j czy też n a s z Bóg jest jedynym prawdziwym Bogiem, a t w ó j (w a s z) - to zaledwie fałszywy bożek", albo słynne oświadczenie Nietzschego: "Bóg umarł".
Słowo "Bóg" stało się pojęciem zamkniętym. Sam jego dźwięk natychmiast tworzy w umyśle pewien obraz; dziś może niekoniecznie będzie to wizja siwobrodego starca, powstaje jednak myślowe wyobrażenie kogoś lub czegoś zewnętrznego wobec ciebie; w dodatku ten ktoś (lub coś) prawie zawsze jest - a jakże - rodzaju m ę s k i e g o (s. 23-24).
Identyfikowanie się z umysłem oznacza uwięzienie w czasie - przymus życia wyłącznie rozpamiętywaniem lub oczekiwaniem. Powoduje to niekończące się zaabsorbowanie przeszłością i przyszłością oraz niechęć do uszanowania i uznania chwili obecnej i pozwolenia na jej istnienie. Przymus ten powstaje, ponieważ przeszłość daje ci tożsamość, a przyszłość utrzymuje obietnicę zbawienia, jakiegokolwiek spełnienia. Obydwie są złudzeniami.
Bądź przynajmniej tak zainteresowany własnym wnętrzem, jak zdarzeniami rozgrywającymi się dookoła. Jeśli doprowadzisz je do porządku, sprawy zewnętrzne samoistnie ułożą się we właściwy sposób. Rzeczywistość pierwotna tkwi wewnątrz, a zewnętrzna jest wobec niej wtórna.
Dopóki nie wejdziesz na częstotliwość obecności, wszystkie twoje związki, a zwłaszcza te intymne, będą głęboko skażone i dysfunkcyjne. Chwilowo mogą wydawać się idealne - jak wtedy gdy czujesz się zakochany - ale ta pozorna doskonałość ulega zaburzeniu, kiedy coraz częściej zaczynają się pojawiać spory, konflikty, wybuchy niezadowolenia i akty przemocy emocjonalnej, a nawet fizycznej. (...) Jeśli w swoich związkach doświadczasz zarówno miłości" jak i jej przeciwieństwa (...) bardzo prawdopodobne, że mylisz przywiązanie do ego i nałogowe uzależnienie z miłością. (...) Przychodzi jednak chwila, gdy partner przestaje spełniać twoje oczekiwania, a raczej potrzeby ego. Pojawia się wówczas lęk, ból i poczucie braku (...) Jak w przypadku każdego uzależnienia, dostęp do narkotyku może zapewnić ci odlot, ale nieuchronnie przychodzi czas, kiedy środek przestaje działać (...) Kiedy bolesne uczucia odzywają się na nowo, odczuwasz je jeszcze silniej niż wcześniej i, co więcej, teraz ich źródła doszukujesz się w partnerze. Oznacza to, ni mniej, ni więcej, że projektujesz cierpienie na zewnątrz i atakujesz drugą osobę z całą dziką przemocą, która jest częścią twojego bólu.
Czy to strach powstrzymuje Cię od działania?
Poczucie nieszczęścia czy negatywizm to choroba naszej planety. To, co na poziomie zewnętrznym oznacza zatrucie środowiska, na poziomie wewnętrznym jest negatywizmem. Panuje on wszędzie, nie tylko tam, gdzie ludziom czegoś brakuje, ale nawet częściej tam, gdzie mają aż nadto. Czy to nie dziwne? Nie. Świat obfitości jeszcze bardziej utożsamia się z formą, bardziej zatraca się w treści, mocniej tkwi w pułapce ego.
Ludzie uważają, że ich zadowolenie zależy od tego, co się dzieje, a więc zależy od formy. Nie rozumieją, że to, co się dzieje, jest we wszechświecie czymś w największym stopniu niestałym. Bezustannie podlega zmianom. Patrząc na chwilę teraźniejszą, ludzie uważają, że albo została zepsuta przez coś, co się stało, a nie powinno, albo czegoś w niej brakuje, bo nie wydarzyło się coś, co powinno. I dlatego nie dostrzegają głębszej doskonałości, która jest nieodłączną cechą samego życia, która zawsze tu istnieje, która tkwi ponad wszystkim, co się wydarza lub nie wydarza, ponad formą. Zaakceptuj więc chwilę teraźniejszą i odkryj tę doskonałość, która tkwi głębiej niż jakakolwiek forma i której czas nie dotyka.
Radość Istnienia, będąca jedynym prawdziwym szczęściem, nie może do ciebie przyjść w postaci żadnej formy, posiadanego dobra, osiągnięcia, osoby ani zdarzenia - w postaci tego, co ci się przytrafia. Ta radość do ciebie nie przychodzi - nigdy. Emanuje ona bowiem z bezpostaciowego wymiaru twojego wnętrza, z samej świadomości, i dlatego tożsama jest z tym, kim jesteś.
Oddaj się całym sobą czynności słuchania.
Poza dźwiękami
znajduje się coś większego:
świętość, której nie można
objąć rozumem.
Żyć w spokoju i być tym, kim jesteś, czyli być sobą, to jedno i to samo. Ego powiada: może kiedyś w przyszłości zaznam spokoju - jeśli to czy tamto się wydarzy, jeśli osiągnę to czy owo, jeśli zostanę kimś. Albo mówi: nigdy nie zaznam spokoju, ponieważ kiedyś w przeszłości coś się wydarzyło. Posłuchaj tylko historii opowiadanych przez ludzi. Wszystkie można by zatytułować: "Dlaczego teraz nie mogę spokojnie żyć". Ego nie wie, że twoja jedyna szansa na spokój jest teraz. A może wie i boi się, że to odkryjesz. Spokój jest w istocie końcem istnienia ego.
Jak żyć t e r a z w spokoju? Zawierając pokój z chwilą teraźniejszą. Chwila teraźniejsza to pole, na którym toczy się gra życia. Nie może się ona rozgrywać gdzie indziej. Gdy już zawrzesz pokój z chwilą teraźniejszą, zobacz, co się dzieje, co możesz robić lub jakie wybrać działanie lub raczej co życie robi za twoim pośrednictwem. Tajemnicę sztuki życia, sekret wszystkich sukcesów i szczęścia, można ująć w trzech słowach: jedność z życiem. Być jednością z życiem to być jednością z Teraz. Rozumiesz wtedy, że to nie ty żyjesz swoim życiem, lecz życie żyje tobą. Życie jest tancerzem, a ty tańcem.
Wyobraź sobie Ziemię bez ludzi, zamieszkałą wyłącznie przez rośliny i zwierzęta. Czy na takiej planecie nadal istniałaby przeszłość i przyszłość? Czy można by na niej w jakikolwiek sensowny sposób mówić o czasie? Pytania w rodzaju ,,Która godzina?" lub ,,Który dzisiaj" - gdyby w ogóle ktoś jeszcze mógł je zadać - nic by nie znaczyły. Taki na przykład dąb czy orzeł przyjąłby je bez odrobiny zrozumienia. ,,Jaka znowu godzina?" zdziwiłby się. ,,Przecież to jasne, że teraz jest teraz. Cóż poza tym istnieje?".
Nie jesteś odrębny od całości.
Jesteś jednością ze słońcem, ziemią, powietrzem.
Nie masz życia.
Ty jesteś życiem.
...w każdym kryzysie ukryta jest szansa...
Rozpoznanie własnego szaleństwa jest oczywistym początkiem zdrowia psychicznego, początkiem uzdrowienia i transcendencji.