Siedziałem w Moskwie i czekałem na akredytację dziennikarską, gdy powiedzieli mi, że ktoś taki zapiernicza ze Wschodu na Zachód do Moskwy, aby w stolicy, na Placu Czerwonym, odprawić rytuał przegnania demona, który zagnieździł się na Kremlu. No to mówię sobie: „no, nie – takiego człowieka muszę poznać”. Na piechotę szedł z Jakucji do Moskwy, rozumiesz?! No to wyszedłem mu naprzeciw, a gdy spotkaliśmy się na drodze, zwyczajnie podszedłem i powiedziałem – „Aleksandrze, czy mogę iść z Tobą?” „Zasuwaj. Tu każdy może, jesteśmy tu oazą wolności”
Człowiek, który żył w carskich czasach, w naszych by nie dał rady. Trzeba być nachalnym, bezwzględnym, chamskim, podejrzliwym i podstępnym.
Ta Ukraina... Tu nigdy nie będzie porządku. Wiecie, dorogoj, dlaczego ona się tak nazywa? Bo leży u kraja rosyjskiego imperium.
Wiecie co to jest mikrosekunda?
Odcinek czasu między pojawieniem się żółtego światła a klaksonem za plecami. Tak cudzoziemcy żartują z rosyjskich kierowców, którzy trąbią jak opętani.
Szofer to Sergiej i jak to Rosjanie, uwielbia zrobić w samochodzie Taszkient. To znaczy ukrop. Tak się tu mówi, kiedy ktoś solidnie napali w piecu. Oczywiście Siergiej nie zdejmuje palta ani skórzanej czapki, spod której płyną mu strugi potu. Rosjanie bardzo rzadko rozbierają się w samochodach, jedziemy półtorej godziny.
Nie mógł nadziwić się rosyjskiej łatwości rozgrzeszania. Wystarczy, że władza daje żyć i już się ją lubi.
Jestem jedynym gościem, więc dostaję apartament prezydencki. Proszę o klucz. Mówią, że jest otwarte i nie trzeba zamykać, bo od siedmiu lat nikt tu nie kradnie. To znaczy w hotelu. Pytam, dlaczego akurat od siedmiu. Bo wtedy zbudowali ten hotel - odpowiada mój jakucki rozmówca.
Sierp i młot, młot i sierp, To jest nasz radziecki Herb. Chcesz, to siej, chcesz, to kuj. Tak czy siak dostaniesz chuj.
Nieszczęściem tego kraju jest to, że tu wszystko jest umowne. Państwo umawia się z obywatelami, że nie wolno jeździć po pijaku, ale wszyscy jeżdżą. (...) Tutaj nawet się umówili, że władza, organy bezpieczeństwa ścigają przestępców. Ale nic z tych rzeczy!
Kto nie tęskni za ZSRR, musi nie mieć serca. Kto chce jego powrotu, nie ma rozumu.
Myślałem, że jako poszkodowani przez władzę radziecką znajdziemy z Łoginowskim wspólny język, ale się myliłem. Wymyślał mi od rusofobów i torturował paranoicznym wykładem historycznym, w którym znalazło się wytłumaczenie dla każdego podboju, agresji i świństwa (...) Oczywiście Polskę Katarzyna II zajęła, żeby zaprowadzić porządek.
– U nas już taka mentalność – powiada – żeby pomóc.
Cała problematyka stosunków z Rosją, w centrum tego była Polska, która będąc krajem pokonanym, okupowanym, przez swoją postawę, przez tę bardzo silną organizację podziemną, przez stworzenie tego państwa podziemnego, stała się właściwie głównym tematem na porządku dziennym.
Doświadczenie Powstania Warszawskiego wywierało także wpływ hamujący na „wielkiego brata”. Zapamiętano w Moskwie, że Polacy są niebezpiecznym narodem, który w obronie imponderabiliów gotów jest iść na wszystko. Liczono się tam z pewnością z tym, że koszty polityczne interwencji wojskowej w Polsce mogą się okazać o wiele wyższe niż inwazja Węgier i Czechosłowacji. Sowiecki dyplomata, zapytany przez Amerykanów, dlaczego Sowiety nie wkroczyły do Polski w 1980/1981 r., odpowiedział: – bo wiedzieliśmy, że w odróżnieniu od Czechów Polacy nie ograniczą się do opluwania naszych czołgów.
Nie mogłem sobie wyobrazić, że istnieją jeszcze połacie nietkniętej, dzikiej przyrody. To, co pojawiało się przed moimi oczami, przypominało przenikanie do innych czasów, innego świata (…). I wyjątkowo dziwnie było siedzieć w pociągu, który sam w sobie jest wytworem współczesnej technologii, i przemierzać miejsca tak naturalne i niezniszczone przez człowieka.
To, co się stało w Rosji, niepodobne jest do najkrwawszych kart rewolucji francuskiej. Jeśli ten proces moskiewski co przypomina, to chyba inkwizycję średniowieczną, gdzie pod torturami oskarżeni o czarodziejstwo przyznawali się do stosunków z diabłem. Sprawozdania z procesu moskiewskiego przypominają stronice dzieła „Malleus maleficarum”.
Stalin jest naprawdę zwycięskim wodzem narodu rosyjskiego. Dowiódł w rozmiarach dotąd niespotykanych, że największa brednia i najnikczemniejsze okrucieństwo może być narzucone ludziom, że słowo płynące z autorytatywnego źródła najwyższej władzy musi być powtórzone tylko parę razy, aby stało się jedyną obowiązującą prawdą. Jednostki inteligenckie się nie liczą. Masa okazała się posłuszna i karna. Teza polityczna, oparta na absolutnej pogardzie dla rodzaju człowieczego, została przez Stalina potwierdzona olbrzymim eksperymentem dokonanym w laboratorium sowieckim.
Robię wszystko, aby stosunki z Rosją były jak najlepsze. Francuzi bardzo lubią i szanują Rosję.
Mógłby powstać sojusz między państwami autorytarnymi a dużymi monopolami informatycznymi, który łączyłyby powstające systemy nadzoru korporacyjnego z już rozwiniętym systemem nadzoru państwowego. Może to doprowadzić do powstania sieci totalitarnej kontroli, której nie wyobrażali sobie nawet Aldous Huxley czy George Orwell. Kraje, w których takie ponure mariaże najprawdopodobniej pojawią się w pierwszej kolejności, to Rosja i Chiny.