Jacyś Francuzi wymowni
Zrobili wynalazek: iż ludzie są równi.
Co Francuz wymyśli, to Polak polubi.
Wolę mieć jedną dywizję niemiecką przed sobą niż jedną dywizję francuską za sobą.
Natomiast bardzo zazdroszczę Francuzom ich języka erotycznego. Mówię to bez kokieterii i nie dlatego, że rozmawiamy dla PLAYBOYA. Odkryłem ten język w czasie oglądania przedstawienia Kabaret erotyczny na małej scenie Komedii Francuskiej. Dowiedziałem się wtedy, że „kochać” w sensie fizycznym, we Francji ma dziesiątki niewulgarnych synonimów. U nas wszystko kojarzy się negatywnie, po prostu okropieństwo. Żal mi, że po polsku nie mogę mówić o tym, co prawie codziennie jest częścią życia każdego z nas, w sposób radosny i taktowny. Zwyczajny po prostu. Myślę, że gdybyśmy mogli o tym rozmawiać w sposób lepszy, to – mówiąc górnolotnie – stalibyśmy się lepsi i zdrowsi.
Jak chcecie rządzić krajem, który ma dwieście czterdzieści sześć gatunków sera?
We Francji wieczysta przyjaźń nie istnieje, tak samo jak nikt nie dzieli się tutaj chlebem i solą.
(...) we Włoszech płacimy sprawiedliwości za milczenie, a we Francji przeciwnie: kiedy gada.
[Francja] własne dzieci traktuje po macoszemu, ale wobec cudzoziemców bywa zwykle wielkoduszna.
- To prawda - odparł Danglars - co mówią o wyższości Francuzów nad Hiszpanami: Hiszpan traci czas na dumania, a Francuz wynajduje sposoby.
(...) paryżanie są tak przyzwyczajeni do paradoksów, że prawdy niezaprzeczalne biorą za kaprys imaginacji, jeśli owe prawdy nie pasują do warunków ich życia codziennego.
Francja jest córką wolności. W ludzkim postępie zasadniczą częścią, główną siłą jest człowiek. Człowiek jest swoim własnym Prometeuszem.
Historia Francji zaczyna się od języka francuskiego. Język jest podstawowym symbolem narodowości.
Ostatnimi ludźmi na świecie, których osobowość zgodziłaby się na wchłonięcie przez panteizm, są Francuzi.
Intymna fuzja ras jest tożsamością naszego narodu, jego osobowością.
Anglia to imperium, Niemcy to rasa, Francja to osoba.
Francja i cała Europa mają wspaniałą kulturę i niesamowitą historię. Najważniejsze jest jednak to, że ludzie tam wiedzą, jak żyć! W Ameryce zupełnie o tym zapomnieli. Obawiam się, że amerykańska kultura to katastrofa.
W przeciwieństwie do Francuzów Anglicy to sprytni kolonialiści. Ich kolonializm nie jest spowity w obłok frazesów o misji zbawienia i cudzie cywilizacji. Dla nich kolonializm to interes jak każdy inny i tak do niego podchodza.
W latach boomu, kiedy dolarów było pod dostatkiem, a wartość wymiany franka była niska, Paryż został najechany przez taki rój artystów, pisarzy, studentów, dyletantów, zwiedzających, rozpustników i zwykłych próżniaków, jakiego prawdopodobnie nie był nigdy widziany na świecie. W niektórych dzielnicach miasta tak zwani artyści musieli faktycznie przewyższać liczebnie ludność pracującą - obliczono, że pod koniec lat dwudziestych w Paryżu było aż 30 000 malarzy, w większości oszustów.
Nie wolno zapierać się ojczyzny ani dawnej, ani dzisiejszej. Dlaczego nie przyjąć całej historii? Dlaczego nie kochać całej Francji?
Markiz kazał zatrzymać karetę i wysiadł, aby się dowiedzieć, co się dzieje. Wrócił podekscytowany i przejęty. To hugenoci z południa jechali przez Paryż do Niderlandów. Zdecydowali się porzucić własne domy, warsztaty, cały swój dobytek, i szukać nowej ojczyzny. Podobno urzędnicy królewscy postawili im ultimatum: mają natychmiast przejść na katolicyzm albo opuścić kraj. Francja pozbywała się w ten sposób swoich najlepszych rzemieślników, bogatych mieszczan, ludzi wykształconych, tylko dlatego że byli innego wyznania.
- Zdaje się, że w ślad za tym pójdzie jakaś ustawa - zauważył Burling, wyglądając przez okienko.
Markiz pomyślał o swojej starej, samotnej matce. Co się z nią teraz stanie? Czy i ją ośmielą się nakłaniać do zmiany wyznania? Poczuł się nagle solidarny z tym ciągnącym tłumem.