Góry po prostu szybko pokazują, kto jaki jest naprawdę. W mieście możesz kogoś znać dziesięć lat i go nie poznać. W górach znasz go na wylot po paru tygodniach.
Dla wielu ludzi góry to przełamywanie własnych słabości, stawanie się lepszym człowiekiem, pomoc drugiej osobie.
Widziałem w górach ludzi, którzy nigdy nie chodzą do kościoła. A tam się modlili.
Po wspięciu się na wielką górę, odkrywasz że jest wiele innych gór do zdobycia.
Góry wybaczają niewiele pomyłek.
W Indiach istnieje przysłowie: "Wielbłądy nie znoszą gór" - dlatego żyją na pustyni, bo tam one są górami.
Wróciłem właśnie z Alp Francuskich. Byłem z przyjaciółmi w Val Thorens, czyli najwyższej w Europie stacji narciarskiej. Wokół nas ośnieżone szczyty gór, Mont Blanc. Filmujemy, robimy zdjęcia, w pewnym momencie znajomy pyta o moje wrażenia. Odpowiadam: „Wieczność. Te góry były tu parę tysięcy lat przede mną i będą parę tysięcy lat po mnie. A dla mnie te parę tysięcy lat jest wiecznością”. Kiedy powiedziała pani o wieczności, natychmiast mi się to przypomniało. Góry, czyli kamień. Jest dla mnie zjawiskiem szczególnym, jeśli chodzi o czas. Kamienne pamiątki sprzed wieków, dawne kamienne groby, świątynie, teatr.
To nie są chmury, to są góry, piękne, wielkie góry, tam dopiero wznosi się człowiek ponad chmury, wysoko, wysoko!
Gdy podróżnik zostawia w tyle za sobą góry, po raz pierwszy widzi je w ich rzeczywistym kształcie - tak też jest z przyjaciółmi.
Nawet najwyższe góry
nie są bliżej nieba
niż najgłębsze doliny.
- Jesteście już na Wołowcu? - odezwał się Osica.
- W drodze - uciął szybko Wiktor. - Ale przez to nie wiem, co się dzieje.
- A co ma się dziać? - odbąknął Edmund. - Syćko po staremu. Dalej mówimy na owcę bielica, cepcula, liskarka, murcula, pistrula, kurnata, siutka, cujka, groniarka, jarka, styśka, wetula, bliźniarka, dojka...co tam jeszcze...huculka, uherka, świdrula...ale ty tego nigdy nie zrozumiesz, Forst, boś jest ceper.
Wiktor przez moment trwał w milczeniu.
- Karłowicz i Zaruski też byli ceprami - zauważył. - I wie pan, co zrobili? Założyli TOPR.
- Oj tam.
- I o co chodzi z tymi owcami?
- O to, że są ważne. W języku eskimoskim jest czterysta określeń na śnieg, u nas pewnie tyle samo na owce.
Cholerne góry. Wystarczy przejść kawałek i można nagle zniknąć gdzieś między graniami po jednej lub po drugiej stronie granicy. Dla uciekiniera to czasem tylko jeden krok, ale dla śledczych jurysdykcyjny koszmar.
Korzeni nie widziało niczyje oko,
a przecież to coś sięga bardzo wysoko,
od drzew wybujało wspanialej,
chociaż nie rośnie wcale.
Chodzę w góry po prostu dla gór, dla sportu bo od tego zaczęłam, więc interesują mnie rekordy. Chodzę dla ludzi których tam spotykam, z którymi łączy mnie braterstwo liny, że użyję tego określenia. Chodzę tam ponieważ potrzebne mi jest ryzyko i poczucie niebezpieczeństwa ono nadaje smak życiu; no i jest to okazja do jakiejś twórczości.
Nasza odporność psychiczna i nasze umiejętności się rozmijają w miarę upływu lat. Początkowa duża sprawność fizyczna maleje z czasem, ale z kolei jak gdyby rekompensują ją nasze zdolności psychiczne, odporności psychiczne, woli walki, twardości. Jest jakiś punkt optymalny, zazwyczaj na Himalaje przypada to na całe lata 30-ste, 40-ste.
Na szczytach nigdy nie jest ciepło. Wieją lodowate wichry, każdy stoi skulony i musi pilnować się, żeby sąsiad nie strącił go w przepaść.
Tak, zdecydowanie. To Góry Izerskie. Byłem zdziwiony, gdy odkryłem w sobie zachwyt tym miejscem i górami w ogóle.
Góry milczą,
wszystko co milczy nadaje się
do przechowywania ludzkich tajemnic.
... dla przybywającego pod górę alpinisty, który tam nie był, ta góra jest w dalszym ciągu dziewicza. To jest tylko świadomość, że ktoś tu się wspinał. W tym wymiarze to jest nieskończoność.