Powieść J. R. R. Tolkiena ukończona przez autora w 1937 roku. Opowiada o przygodach hobbita związanych z tajemniczym pierścieniem. Pełny tytuł powieścito "Hobbit, czyli tam i z powrotem".
Jak zawsze więcej umiesz zdziałać, niżby się można po tobie spodziewać.
- Nie masz powodów tchórzyć jak królik, chociaż jesteś do niego trochę podobny. Mamy piękny ranek, wiatr ledwie dmucha. Cóż może być piękniejsze od takiego lotu?
Bilbo miał ochotę odpowiedzieć: "gorąca kąpiel, a potem dobre śniadanie w ogródku przed domem".
..., a nie ma takiej rzeczy, na którą by się krasnolud nie odważył, kiedy chce pomścić swoją krzywdę lub odzyskać zrabowane mienie.
Wiodą, wiodą drogi w świat,
Pod gwiazdami mkną na niebie –
Choć wędrować każdy rad,
W końcu wraca w dom, do siebie.
Oczy, które ognia dziw
Oglądały – i pieczary,
Patrzą czule w zieleń niw
I kochany domek stary.
Czyżbyś nie wierzył w przepowiednie tylko dlatego, że sam przyłożyłeś rękę do ich spełnienia?
- (...) A zresztą co innego widelec, a co innego orzeł.
- Och, tak, co orzeł, to nie wisielec, chciałem powiedzieć: nie widelec - rzekł Bilbo podnosząc głowę i spoglądając niespokojnie na orła, który przysiadł opodal.
- Jestem znalazcą tropów, przecinaczem pajęczyn, posiadaczem ostrego żądła. Wybrano mnie ze względu na szczęśliwą liczbę.
- Piękne tytuły! - szyderczo mruknął smok. - Ale nawet szczęśliwe numery nie zawsze wygrywają.
- Spokojnie, spokojnie! - rzekł. - Póki życia, póty nadziei, jak mawiał mój ojciec. Do trzech razy sztuka - powiadał także.
- Hej, tam, weseli ludkowie! - zawołał Bilbo wychylając się z okna. - Która godzina na księżycu? Wasza kołysanka zbudziłaby nawet pijanego goblina. Mimo to pięknie wam za nią dziękuję.
- A twoje chrapanie obudziłoby nawet skamieniałego smoka - odpowiedziały elfy ze śmiechem.
- A więc stare przepowiednie w pewnym sensie jednak się sprawdziły - powiedział Bilbo.
- Oczywiście! - rzekł Gandalf. - Dalczegóż by się nie miały sprawdzić? Chyba nie przestałeś wierzyć w proroctwa tylko dlatego, że sam przyłożyłeś ręki do ich urzeczywistnienia? Nie myślisz przecież, że wszystkie swoje przygody i cudowne ocalenia zawdzięczasz wyłącznie szczęściu, które ci sprzyjało tylko przez wzgląd na twoją osobę! Bardzo przyzwoity hobbit z ciebie, panie Baggins, i ogromnie cię lubię, ale mimo wszystko jesteś tylko skromną, małą osóbką na bardzo wielkim świecie.
- Całe szczęście! - roześmiał się Bilbo podając mu puszkę z tytoniem.
- Gdzież to bywałeś, jeśli wolno wiedzieć? - spytał Thorin Gandalfa, gdy jechali obok siebie.
- Przepatrywałem drogę przed nami - odparł czarodziej.
- A co cię sprowadziło z powrotem w najodpowiedniejszej chwili?
- Spojrzałem w porę na drogę za sobą - odpowiedział Gandalf.
Tak zaczęła się ta bitwa, której nikt nie oczekiwał, nazwana później bitwą pięciu armii. Bój był krwawy. Po jednej stronie walczyły gobliny i dzikie wilki, po drugiej - elfy, ludzie i krasnoludy. A doszło do tych wydarzeń tak: od dnia śmierci Wielkiego Goblina z Gór Mglistych nienawiść tego plemienia do krasnoludów rozpaliła się aż do furii.
(Hobbici) Nie uprawiają wcale albo prawie wcale czarów, z wyjątkiem chyba zwykłej, powszedniej sztuki, która pozwala im znikać bezszelestnie i błyskawicznie...
Matką naszego hobbita...ale co to jest hobbit? Zdaje mi się, że wymaga to wyjaśnienia. W dzisiejszych czasach bowiem hobbitów bardzo rzadko można spotkać: nie ma ich wiele, a poza tym unikają Dużych Ludzi - jak nazywają nas. Hobbici są - czy może byli - małymi ludźmi, mniejszymi od krasnoludów - różnią się też od nich tym, że nie noszą brody - lecz znacznie większymi od liliputów.
Nie wiedział, że hobbit podczas pierwszego wywiadu miał sposobność rzucić okiem na osobliwy pancerz chroniący smoka od spodu i że dla sobie wiadomych powodów bardzo chciał obejrzeć go dokładniej. Smaug przewrócił się na bok. - Popatrz! - rzekł. - Co o tym sądzisz?
- Olśniewające! Cudowne! Doskonałe! Niezrównane! Zachwycające! - wykrzykiwał Bilbo, ale w duchu myślał: "Stary durniu! Masz przecież w zagłębieniu pod lewą piersią spory płat nagi jak ślimak, co wylazł z muszli!".
Każdy gad ma swoją słabość - jak mawiał mój ojciec, chociaż, o ile mi wiadomo, nie czerpał tej informacji z osobistego doświadczenia.
Teraz rozumiem, jak się czuje skwarka, kiedy ją nagle nadzieją na widelec i z patelni odłożą z powrotem na półkę spiżarni.
Niezbyt jest wygodnie siedzieć przez dłuższy czas na drzewie nawet w zwykłych okolicznościach, ale na zimnie i wichrze, gdy zgraja wilków czyha na dole, doprawdy trudno wytrzymać.
- Co teraz robić, co robić?! - krzyknął Bilbo. - Uciec goblinom, żeby wpaść w pazury wilkom! - rzekł i weszło to później w przysłowie, chociaż my raczej mówimy w takich przykrych wypadkach: z deszczu pod rynnę - albo: z patelni w ogień.