Góry po prostu szybko pokazują, kto jaki jest naprawdę. W mieście możesz kogoś znać dziesięć lat i go nie poznać. W górach znasz go na wylot po paru tygodniach.
Dla wielu ludzi góry to przełamywanie własnych słabości, stawanie się lepszym człowiekiem, pomoc drugiej osobie.
Widziałem w górach ludzi, którzy nigdy nie chodzą do kościoła. A tam się modlili.
- Jesteście już na Wołowcu? - odezwał się Osica.
- W drodze - uciął szybko Wiktor. - Ale przez to nie wiem, co się dzieje.
- A co ma się dziać? - odbąknął Edmund. - Syćko po staremu. Dalej mówimy na owcę bielica, cepcula, liskarka, murcula, pistrula, kurnata, siutka, cujka, groniarka, jarka, styśka, wetula, bliźniarka, dojka...co tam jeszcze...huculka, uherka, świdrula...ale ty tego nigdy nie zrozumiesz, Forst, boś jest ceper.
Wiktor przez moment trwał w milczeniu.
- Karłowicz i Zaruski też byli ceprami - zauważył. - I wie pan, co zrobili? Założyli TOPR.
- Oj tam.
- I o co chodzi z tymi owcami?
- O to, że są ważne. W języku eskimoskim jest czterysta określeń na śnieg, u nas pewnie tyle samo na owce.
Cholerne góry. Wystarczy przejść kawałek i można nagle zniknąć gdzieś między graniami po jednej lub po drugiej stronie granicy. Dla uciekiniera to czasem tylko jeden krok, ale dla śledczych jurysdykcyjny koszmar.
Nasza odporność psychiczna i nasze umiejętności się rozmijają w miarę upływu lat. Początkowa duża sprawność fizyczna maleje z czasem, ale z kolei jak gdyby rekompensują ją nasze zdolności psychiczne, odporności psychiczne, woli walki, twardości. Jest jakiś punkt optymalny, zazwyczaj na Himalaje przypada to na całe lata 30-ste, 40-ste.
Tak, zdecydowanie. To Góry Izerskie. Byłem zdziwiony, gdy odkryłem w sobie zachwyt tym miejscem i górami w ogóle.
... dla przybywającego pod górę alpinisty, który tam nie był, ta góra jest w dalszym ciągu dziewicza. To jest tylko świadomość, że ktoś tu się wspinał. W tym wymiarze to jest nieskończoność.
Znajomość góry jest bardzo ważnym elementem. Jeśli wiemy co będzie za 130 metrów to łatwiej jest ocenić szansę i podjąć decyzję, czy iść, czy zawrócić.
To jest rodzaj uzależnienia. Szczerze mówiąc, nie znam osób, które by zrezygnowały ze wspinania. Człowiek czasami wraca myślami do tych dramatów, ale trzeba zrozumieć, że góry to sposób na życie.
Byłem też wyczerpany, miałem drgawki. Schodziłem około 20 metrów, potem zatrzymywałam się, liczyłem do dwudziestu i ruszałem dalej, ale czasami podczas przystanku zasypiałem. Zdarzyło się, że zawisłem też na samych czekanach, tracąc na moment przytomność. Wiedziałem jednak, że muszę walczyć, muszę dojść do namiotu, bo jak do niego nie dotrę, to będzie bardzo źle. Jak zobaczyłem, że od namiotu ktoś idzie w moim kierunku, to dostałem dodatkowych sił.
W zespole świadomość, że nie tylko mi jest ciężko, że kolega tak samo cierpi, stanowi psychiczną kotwicę. Wysiłek jest niejako dzielony na kilka osób. Kiedy zagrożenie wynosi sto, to jedna osoba odczuwa zagrożenie o takiej właśnie mocy, natomiast gdy są trzy osoby, subiektywnie dzieli się ono na trzy. W tym względzie trzymanie się razem w górach ma głęboki sens.
W górach musisz wykonać pewien wysiłek bez zapłaty. Jest to mistyka, szukanie czegoś wyjątkowego. Do tego trzeba mieć wyobraźnię i filozofię życiową. Nie każdego na to stać, nie każdemu się chce. Bo w górach nie ma granic, tam się szuka wolności. A samo przebywanie w górach łagodzi, eliminuje agresję. Są elementy rywalizacji, ale rywalizacji z wyznaczonym celem, a nie z przeciwnikiem.
Kiedy ktoś cię prosi, abyś poruszył górę, zapomnij o jej rozmiarze. Spróbuj po prostu obluzować pierwszy kamień.
Rozmowa z górą jest oczywiście przenośnią. Przygotowuję się w ten sposób do wyprawy, również pod kątem mentalnym. Jakby nie było, wchodzę tam w żywioł, naturę. Tam nie ma reguł gry, to nie jest boisko, nigdzie nie zejdziesz jak masz kontuzję. I dlatego tak musisz się w to miejsce wczuć. Działać tak, jak działa natura, funkcjonować jak ona. Pomyśleć o możliwych sytuacjach, o tym, co cię może zaskoczyć. No i to jest też czasami strach, który musisz pokonać.
W Warszawie mówienie o odpowiedzialności w wysokich górach nie ma sensu. Jest nam teraz ciepło, wygodnie i jesteśmy wypoczęci. W Himalajach tak nie jest. Ludzkie reakcje i zachowania zależą od miliona czynników, które na nizinach nie dają o sobie znać, bo „tyle wiemy o sobie, na ile nas sprawdzono”. Najważniejsze, aby się porządnie do wyprawy przygotować i być na tyle samodzielnym, żeby w razie zagrożenia móc pomóc sobie i innym. Jeśli jedziemy w góry i jesteśmy całkowicie zależni od kolegów, niesamodzielni, to jest to po prostu egoizm i narażanie innych na niebezpieczeństwo.
Pakerzy z siłowni w górach nie mają raczej szans. Byliby niewydolni i wolni.