Idę przez życie myśląc, że jutro wszystko się skończy.
To było przerażające. Niemal płakałem podczas wywiadów i uciekałem z konferencji prasowych, chcąc uciec do łazienki i po prostu zniknąć.
Myślę więcej o śmierci niż inni ludzie, prawdopodobnie dlatego, że kocham życie bardziej niż oni.
Nie wiem, czy w moim życiu zdarzyło się coś, co je całkowicie zmieniło, ale pierwszy raz uprawiałam seks, kiedy miałam 14 lat.
Zbyszek Cybulski przyjechał w dniu rozpoczęcia zdjęć do filmu Popiół i diament o siódmej rano i natychmiast udał się do garderoby. Zobaczyłem go, kiedy wychodził szybkim, zdecydowanym krokiem, a za nim biegły dwie panie od kostiumów i wołały zrozpaczone:
– Panie reżyserze, on nie chce się przebrać!
Rzeczywiście Zbyszek ubrany był tak jak zawsze w ciągu wielu lat naszej znajomości: dżinsy, zielona wojskowa kurtka, przez ramię przewieszony wojskowy chlebak, sznurowane trzewiki.(...)
Czyż jako reżyser mogłem nie zrozumieć tego wyzwania?
Zbudowałem swoją organizację na strachu.
Nie zrobiłem konferencji prasowej aby ogłosić zakończenie kariery, ale tak, nie zamierzam już więcej grać. Mówiłem sobie przez ostatnich kilka lat aby tego nie ogłaszać w razie gdyby nadarzyła się jakaś wspaniała rola, jednak naprawdę nie chcę tego dłużej robić.... Brakuje mi aktorstwa bo robiłem to przez ostatnie 50 lat i kochałem to. Jednak biznes [filmowy] jest dla mnie bardzo stresujący. Kompromisy jakie muszę zawierać grając w filmach doprowadziły mnie do punktu gdzie poczułem, że nie chcę tego więcej robić.
Chciałem grać, byłem jednak zawsze przekonany że aktorzy muszą być przystojni. To wzięło się z czasów kiedy Errol Flynn był moim idolem. Wyszedłem z kina i byłem zaskoczony kiedy spojrzałem w lustro i nie zobaczyłem Flynna chociaż czyłem się nim.
Nie będę miał złego samopoczucia nawet w najgorszej sytuacji, jeżeli utrzymam świadomość działania w zgodzie z moim osądem.
Byłem zszokowany kiedy wielu ludzi po obejrzeniu "Wall Street" (prod. 1987) mówiło że byłem postacią która wpłynęła na nich i zainspirowała do inwestycji. Odpowidałem: "Przecież byłem przestępcą", a oni na to: "nie, nie, nie". Nie widzieli mojej roli w ten sposób, to było bardzo pociągające.
Kukliński zaskoczył mnie zupełnie. Zaskoczył wszystkich kolegów, którzy go uważali za wzorowego członka partii, oficera – wykształconego marksistę, z dużymi perspektywami. Jeśli chciał walczyć z ówczesnym reżimem, mógł to robić inaczej. Tak jak to robili inni ludzie w mundurach, począwszy od 1980 r.
Im piekło życia jest gorsze, tym głośniej, wyraźniej słyszę odwieczny hymn życia – piękna i szczęścia i prawdy… Życie, gdy nawet kajdany wlec trzeba – może być i jest radosne.
Z tego gimnazjum wyniosłem dużo dobrej nauki, miłe wspomnienia i charakter.(...) Nie robiliśmy różnic między sobą z powodów narodowych czy rasowych. Nie wyszliśmy z ław szkolnych wrogami ani Żydów ani Rusinów. Wprost przeciwnie. Z gimnazjum nie wyniosłem szczypty antysemityzmu, zaś do Rusinów, późniejszych Ukraińców, więcej niż sympatię.
Drohobycka atmosfera wzywała mnie do buntu. Brutalność złowrogich szubrawców, którzy robili wówczas karierę w Drohobyczu była tak jawną i publiczną, że nie trzeba było zaiste być socjalistą, ażeby znienawidzić tę zbrodniczą „produkcję”, ugruntowaną na naturalnych skarbach matki ziemi i na bezgranicznym wyzysku kilku tysięcy rusińskich chłopów, kopiących wosk ziemny w Borysławiu.
Taką największą życiową radiową satysfakcję miałem, kiedy był czas kartek benzynowych i podjechałem na stację swoim pierwszym w życiu samochodem – „maluchem” i tankowałem benzynę. Podszedł do mnie pan ze stacji benzynowej i powiedział: „Wie Pan, co? Nie wyrwę Panu kartki to jest w prezencie od mnie”. Ja mówię: „dlaczego”?, „bo mój ojciec, kiedy Pan relacjonuje mecze w radiu uzyskuje wzrok”. Myślę, że to było największe wyróżnienie.
Trzeba używać wyobraźni, swoich umiejętności i nigdy nie przestawać. Nie rezygnować z marzeń i być zmotywowanym. Warto mieć marzenia i dążyć do ich realizacji. Jestem na to najlepszym przykładem.
A po maturze chodziliśmy na kremówki.
Życie bez emocji nie ma wartości, więc nie wstydzę się tych emocji. Ale bez emocji bylibyśmy martwi.
Nie ufam życiu, ale ludziom ufam do końca.
Największym dla mnie kłopotem są ludzie. Bardzo trudno znaleźć dobrego, uczciwego człowieka. Osobę odpowiedzialną, która będzie się pilnowała, sama motywowała i wiedziała, co ma robić. Takie osoby trzeba cenić.