Jak to się dzieje, że nikt mnie nie rozumie, a wszyscy mnie uwielbiają?
Ja byłem przez siedem lat premierem, przez siedem lat dysponowałem służbami specjalnymi. Czy pani widziała za moich czasów, żeby użyto jakichkolwiek taśm przeciwko opozycji? Jak pani może formułować taką opinię? [...] Sugestia, że zachowania PiS mają charakter uniwersalny i każdy zachowałby się tak, jak zachował się PiS, uważam za sugestię niedopuszczalną. Mówię o tym z najgłębszym przekonaniem.
Co może być lepsze od przechadzania się ulicą dowolnego miasta wiedząc, że jest się mistrzem świata wagi ciężkiej?
Gdyby tu był Jezus, myślisz że okazałby mi jakąś miłość? Myślisz że Jezus by mnie pokochał?
Człowiek uczy się, zdobywając kolejne doświadczenia i obserwując innych. Ale nadal czegoś szuka. Wydaje Ci się, że Bill Gates ma wszystko? Albo że ja mam wszystko? Owszem, osiągnąłem sporo. Mam pieniądze, nazwisko, fantastycznego syna. Nie każdy może to o sobie powiedzieć. Ale czy to znaczy, że już niczego mi nie brak?
Widzę tę scenę, jak polski James Bond, otoczony takimi mniejszymi Bondami, kiwają głowami, znaczą pieniądze i zastawiają pułapki – to żałosne, przecież oni się na tym nie znają.[...] Chodziło o to, żeby skompromitować Andrzeja Leppera. To jest jasne. Nawet sam Kamiński specjalnie temu nie zaprzecza. Argumentacja taka, że Ryba z Lepperem mieli bliskie kontakty, że Lepper popierał w czymś Rybę… no to ja popierałem kiedyś Kaczyńskiego w wielu sprawach. To jest zupełny absurd oskarżać Leppera, że znał dobrze Rybę.[...] Robili to niezwykle nieudolnie i myślę, że bezpodstawnie.[...] Ja dzisiaj słyszę pana Przemysława Edgara, który mówi, że to prawdopodobnie agent WSI. To paranoja jest. To znaczy WSI się odradza jak feniks? Macierewicz gwarantował przecież całkowite oczyszczenie służb. I nagle teraz to WSI, okazuje się, weszło do CBA i pokrzyżowało sprytne plany polskiego Jamesa Bonda. To do powieści się nadaje. Można taką kabaretowo-szpiegowską powieść napisać.
Wówczas chyba po raz pierwszy stanąłem przed dylematem: Co jest moim głównym obowiązkiem: medycyna, czy rewolucja? U moich stóp leżała apteczka i skrzynka z amunicją; były za ciężkie, by zabrać obie. Zdecydowałem się na amunicję, apteczkę zostawiłem.
Skąd mam wiedzieć czego mężczyźni oczekują po symbolu seksu?! W końcu jestem dziewczyną!
Wszyscy po prostu się ze mnie śmieją. Nie znoszę tego. Czy nie mogę być kimś innym? Mój Boże, jak długo można być sexy?
Jestem? Zaczynam wątpić, czy ja w ogóle jestem. Wydawałoby się, że to ja czuję, ja myślę, ja decyduję... ale naprawdę nic nie rozstrzyga się we mnie, a wszystko rozstrzyga się między... między nami... Między nami wytwarzają się siły, czary, natchnienia i bóstwa, które miotają nami jak słomką... A my zataczamy się...
„Gazeta Wyborcza” też napisała, że byłem cztery razy w Urugwaju, aby brać pieniądze od polonijnego działacza Jana Kobylańskiego (...) A co to, nie wolno już do Urugwaju jeździć? Czy „Gazeta Wyborcza” jakiś zakaz wydała?
Zawsze dręczyło mnie pytanie, czy to ja jestem szalony, czy wszyscy inni?