(...) Tak jest, zaczął myśleć, a muszę objaśnić cię, przyjacielu, że myślenie było w tamtych czasach dotkliwą niedogodnością, a nawet kłopotliwą ułomnością i jaśnie wysoki pan w swojej nieustającej trosce o dobro i wygodę podwładnych nigdy nie zaniedbywał starań, aby ich przed tą niedogodnością i ułomnością uchronić.
Człowiek, pojedynczy człowiek, ma tysiąc sposobów, którymi może wyrazić swoje uczucia i myśli. Jest nieskończonym bogactwem, jest światem, w którym ciągle coś odkrywamy. Natomiast tłum redukuje osobowość jednostki, człowiek w tłumie ogranicza ogranicza się do kilku elementarnych zachowań. Formy, poprzez które tłum wyraża swoje dążenia, są niezwykle ubogie i stale się powtarzają - manifestacja, strajk, wiec, barykada. Dlatego o człowieku można napisać powieść, o tłumie - nigdy.
Afrykanie są bardzo religijni, to mentalność niesłychanie religijna, głęboko wierząca w istnienie sił przyrody, świata przodków, świata nadprzyrodzonego.
Gdy pisałem o różnych – w Afryce i Europie – pojęciach czasu, chodziło mi o to, żeby pokazać, iż to, że im, w Afryce, się nie spieszy, to tylko jedna strona zagadnienia. Dla mnie ważniejsze było to, że ci ludzie są organizatorami czasu. My jesteśmy niewolnikami czasu, oni – jego panami.
W Afryce kontakt międzyludzki jest wartością podstawową. Afrykanin nie umiałby żyć sam. Nawet gdyby mógł sam przetrwać materialnie, czułby się skreślony, wyrzucony, zdegradowany. Życie społeczne, zbiorowe nadaje rangę jego własnej osobowości.
Przeciążony umysł ludzki odruchowo broni się przed poznawaniem świata. Poraża nas różnorodność, wobec której jesteśmy bezradni, przerasta nas ona, nie możemy opanować ogromu, którym jest dziś świat, tej wielości kultur, cywilizacji, regionalizmów, religii, języków.
Taki kontynent jak Afryka to tysiąc różnych kultur często ze sobą sprzecznych. Tak więc jedne kultury są bezbronne, ale inne wręcz przeciwnie. (...) Pewnie dlatego wielcy antropolodzy jak Basden, Evans–Pritchard czy inni ograniczali się zawsze do opisania jednej społeczności, np. Nuerów czy Ibo. Wiedzieli, że wyjście z tej jednej, małej grupy jest równoznaczne z wejściem do zupełnie innego świata.
Myślimy inaczej mówiąc innymi językami, tak że dwoje ludzi, którzy patrzą na tę samą rzecz, ale ich języki są różne, inaczej na nią patrzy i inaczej też rzecz tę opisze. Bo języki te mają inne słownictwo, inne pojęcia.
A jednak, tak naprawdę, ludzie wszędzie są tacy sami. Są oczywiście między nimi różnice, ale ważniejsze są, dominują, podobieństwa – to jak się cieszą, jak się martwią, jak przeżywają tragedie.
Nocą gwiazdy nad Saharą są ogromne. Takich gwiazd nie ma nigdzie na świecie. Światło tych gwiazd jest zielone i oświetla całą pustynię. Trudno to opisać słowami, to po prostu warto zobaczyć.
Z natury jestem ciekaw świata. Aby w cokolwiek uwierzyć, muszę to przeżyć na własnej skórze. Wszystkiego muszę doświadczyć sam.
Ja strasznie dużo pracuję nad tekstem… żeby napisać jedno własne zdanie, trzeba przeczytać tysiące cudzych.
XXI wiek będzie wielokulturowy, będzie wiekiem rozbudzonych ambicji. Ludzkość nie przeżyje go, jeżeli nie nauczy się tej podstawowej prawdy: że drugi ma też prawo do życia i ma prawo do tego, by być uznanym.
Radio ma tę samą właściwość, co i książka: umie stworzyć swoje audytorium. Telewizja nie ma swojego audytorium. Odbiorcy telewizji to wielka, niezidentyfikowana, anonimowa masa.
Procesowi przyspieszenia informacji towarzyszy zjawisko jej spłycenia.
W człowieku jest niezwykle silny instynkt samozachowawczy. Proszę spojrzeć, na świecie jest sześć i pół miliarda ludzi i nie ma ani rządu centralnego, ani wspólnej elity, ani wspólnego języka, nawet nie ma wspólnych interesów. Jedyne, co nas łączy, to wola życia.
Informacja stała się towarem, a świat mediów uzależnił się od świata realnego i zaczął żyć według własnych reguł.
Chętnie idziemy śladem mistyków, ponieważ wierzymy, że wiedzą, dokąd idą. Ale oni też błądzą. Tyle że błądzą mistycznie, mrocznie, tajemniczo – i to nas wciąga.
W krajach, w których panuje wolność słowa, wolność dziennikarza ograniczają interesy dziennika, dla którego pracuje. W wielu przypadkach dziennikarz, zwłaszcza młody, musi iść na daleko idące kompromisy i uciekać się do wyrafinowanej strategii, żeby uniknąć bezpośredniego starcia (…) Ogólnie rzecz biorąc, jest to zawód który wymaga ciągłej walki i czujności.