Napisana w formie reportażu książka opisuje dzieje polityczne Iranu: od I WŚ, po panowanie i upadek szacha Iranu Mohammeda Rezy Pahlaviego, dzieje jego następców, aż do rewolucji Chomeiniego w Iranie w 1979 roku.
Kiedyś, kiedy byłem bardzo mały wlazłem na drzewo i zjadłem dużo zielonych, kwaśnych jabłek. Brzuch mi się wzdął i zrobił się twardy jak bęben. I bardzo mnie bolał. Mama powiedziała, że gdybym poczekał, aż jabłka dojrzeją, to bym nie zachorował. Więc teraz, jeżeli naprawdę mi na czymś zależy, to przypominam sobie, co mama mi mówiła o tych jabłkach.
Tak długo jak zacofana jest wieś, tak długo zacofany jest kraj, choćby istniało w nim pięć tysięcy fabryk. Tak długo jak syn osiedlony w mieście będzie odwiedzać rodzinną wioskę jak egzotyczną krainę, tak długo naród, do którego należy, nie będzie nowoczesnym.
Rozwój to zdradliwa rzeka, o czym przekona się każdy, kto wstąpi w jej nurt. Na powierzchni woda płynie gładko i wartko, ale wystarczy, żeby sternik ruszył swoją łodzią beztrosko i z nadmierną pewnością siebie, a nawet zobaczy, ile w tej rzece groźnych wirów i rozległych mielizn.
Cośmy myśmy dali światu? Daliśmy poezję, miniatury i dywan Same bezużyteczne rzeczy. Ozdobiliśmy świat bezużytecznością
Był to teatr jednego aktora, w którym aktorem i reżyserem był szach. Resztę stanowili stażysci.
Chłopi patrzą na zabójcę z mieszaniną zgrozy i podziwu. Przez to, że zabił tak wielkiego pana, człowiek na łańcuchu też wydaje im się w jakiś sposób wielki, przez tę zbrodnię, jakby awansowany do wyższego świata. Nie wiedzą, czy pałać z obrzydzenia, czy paść przed nim na kolana.
Może być rozwój, który wzbogaca społeczeństwo i czyni jego życie lepszym, wolnym i sprawiedliwym, ale rozwój może może mieć także charakter przeciwny. Tak jest w systemach jedynowładczych, gdzie elita utożsamia swój interes z interesem państwa (jej instrumentem panowania) i gdzie rozwój, mając jako cel umocnienia państwa i jego aparatu represji, umacnia dyktaturę, niewolę, jałowość, nijakość, pustkę egzystencji.
Nie ma takiego nonsensu, którego człowiek nie potrafiłby wymyślić.
...i powtarzał słowa Kiplinga "Wschód jest Wschodem i Zachód -Zachodem" i te dwa światy nigdy się nie spotykają". Nie spotykają i nie zrozumieją. Azja odrzuci każdy przeszczep z Europy jak obce ciało. Europejczycy mogą się oburzać, ale nie wiele to zmieni. W Europie epoki zmieniają się, nowa wypiera poprzednią, co jakiś czas ziemia oczyszcza się z przeszłości, człowiekowi naszego stulecia trudno zrozumieć jego przodków. Tutaj jest inaczej, tu przeszłość jest równie żywotna jak teraźniejszość, nieobliczalny i okrutny wiek kamienia łupanego współistnieje z chłodnym, wyrachowanym wiekiem elektroniki, żyją one w tym samym człowieku, który jest w równym stopniu potomkiem Dżyngis-chana co uczniem Edisona, o ile oczywiście, że z światem Edisona w ogóle się kiedyś wetknął.
Boże, po coś mnie pokarał tym strasznym kalectwem jakimjest myślenie! Dlaczego nauczyłeś mnie myśleć, zamiast nauczyć bydlęcej pokory? (słowa studenta torturowanego przez aparat represji w Iranie)
Strach: zaborcze, żarłoczne zwierzę, które w nas siedzi. Nie daje o sobie zapomnieć. Ciągle nas obezwładnia i torturuje. Ciągle domaga się strawy, ciągle musimy go karmić. Sami dbamy, aby pożywienie było najlepsze. Jego ulubione potrawy to - ponure plotki, złe wieści, paniczne myśli, koszmarne obrazy. Spośród tysiąca plotek, wieści i myśli wybieramy zawsze najgorsze, a więc te, które strach, które najbardziej lubi. Aby go zaspokoić, aby ugłaskać potwora.
Iran – to była dwudziesta siódma rewolucja, jaką widziałem w Trzecim Świecie. W dymie i huku zmieniali się władcy, upadały rządy, na fotelach zasiadali nowi ludzie. Ale jedno było niezmienne, niezniszczalne, boję się powiedzieć – wieczne: bezradność. Jakże mi te siedziby komitetów irańskich przypominały to, co widziałem w Boliwii i Mozambiku, w Sudanie i w Berlinie. Co robić? A ty wiesz, co robić? Ja? Nie wiem. A może ty wiesz? Ja? Poszedłbym na całość. Ale jak? Jak pójść na całość? Tak, to jest problem. Wszyscy zgodzą się, że jest to problem, nad którym warto dyskutować.
Wszystkie książki o wszystkich rewolucjach zaczynają się od rozdziału, który mówi o zgniliźnie władzy upadającej albo o nędzy i cierpieniach ludu. A przecież powinny one zaczynać się od rozdziału z dziedziny psychologii - o tym jak udręczony, zalękniony człowiek nagle przełamuje strach, przestaje się bać. Powinien być opisany cały ten niezwykły proces, który czasem dokonuje się w jednej chwili, jak wstrząs, jak oczyszczenie. Człowiek pozbywa się strachu, czuje się wolny. Bez tego nie byłoby rewolucji.
Drogi Boże
czy Ty zawsze wkładasz prawidłowe dusze do prawidłowych ludzi?
I nigdy się nie mylisz, co?
To ciągłe manifestowanie siły jest koniecznością, gdyż podporą wszelkiej dyktatury są najniższe instynkty, jakie wyzwala ona u podwładnych - lęk, agresja wobec bliźniego. Lokajstwo. Instynkty te najskuteczniej rozbudza strach, a źródłem strachu jest lęk przed siłą.
Każdą rewolucję poprzedza stan ogólnego wyczerpania i na tym tle - pobudzonej agresji. Władza nie znosi narodu, który ją irytuje, naród nie cierpi władzy, której nienawidzi. Władza roztrwoniła już całe zaufanie, ma puste ręce, naród utracił resztki cierpliwości i zaciska pięści.
W kropli jest cały wszechświat. Szczególne jest nam bliższe niż ogólne, łatwiej nawiązujemy z nim kontakt.
Pamięć jest prywatną własnością, do której żadna władza nie ma dostępu.
Dyktatura niszcząc inteligencję i kulturę pozostawia po sobie puste i martwe pole, na którym nieprędko wyrośnie drzewo myśli. Na to wyjałowione pole wychodzą z ukrycia, z zakamarków, ze szczelin nie zawsze ci, którzy są najlepsi, ale często ci, którzy okazali się najsilniejsi, nie zawsze ci, którzy wniosą i stworzą nowe wartości, ale raczej ci, którym twarda skóra i wewnętrzna odporność ułatwiły przetrwanie. W takich wypadkach historia zaczyna obracać się w tragicznym, błędnym kole i potrzeba niekiedy całej epoki, aby mogła z niego się wyrwać.