Schwytany samuraj przestaje być samurajem.
Teatr zagubił się także dlatego, że przestał być miejscem nieustannego tarcia. Wszyscy kończą pracę, idą do domu i przestaje ich to interesować. Teatr stracił funkcję domu ze wszystkimi tego wadami i zaletami. Obowiązkiem Teatru Narodowego jest inspirowanie współczesnej literatury, młodych reżyserów, szukanie nowego języka teatralnego, nowych form, nowego porozumienia z publicznością przy zachowaniu tradycji.
Dochodzę do wniosku, że na starość człowiek przestaje się przejmować wieloma rzeczami, które wcześniej zatruwały mu życie. Ma za to więcej wolnego czasu i czerpie z tego przyjemność.
Popija rum As, samuraj i pop
Muzo, raz daj jad za rozum
Po pierwsze Prezydent powinien stać na straży interesu narodu polskiego, a nie jakiejś Konstytucji, bo nie ma świętego prawa. (...) Prawo jest prawem wówczas, kiedy służy obywatelowi. Jeżeli jest sprzeczne z interesem obywatelskim przestaje być prawem.
W tym zawodzie chodzi o to, ażeby nie tworzyć jednolitych, prostolinijnych sylwetek. Aktor grając postaci jednoznaczne przestaje interesować widownię. (…) dramat leży tak blisko komedii, że wystarczy dać jeden krok, ale też trzeba być w miarę elastycznym, ażeby się nie poślizgnąć.
Dopóki nie doświadczymy otwartości umysłu
pozostajemy schwytani przez nasze wyobrażenia
oceny, czemu towarzyszy nieuniknione uczucie frustracji.
Gdy tylko poznamy otwartą naturę
wszystkich myśli i uczuć,
przestaniemy być przez nie związani,
ponieważ w otwartości w swobodny sposób
pojawiają się one i wyzwalają same z siebie.
Zły to znak, kiedy przestaje się rozumieć ironię.
Myślę, że o wieczności najlepiej opowiedzieliby dzisiejsi fizycy. Oni wiedzą, że nic nie znika. Podobno nawet dźwięk nie znika, tylko gdzieś tam drży i drży w nieskończoności. My nie znikamy. Zmienia się forma materii, ale istnieć nie przestaje. Nie wiem, nie znam się na tym, ale tak o tym myślę.
Większość Amerykanów ma nikłe pojęcie o świecie zewnętrznym, większość nie wie prawdopodobnie, gdzie leży Polska. Weźmy za przykład protokół z Kioto. To naprawdę poważna sprawa. Amerykańska opinia publiczna zdecydowanie go popiera. Tak zdecydowanie, że większość wyborców Busha była przekonana, że on także. Bo mało komu przychodzi do głowy, że można być przeciw. Wszystko to jest możliwe dzięki takiemu, a nie innemu systemowi wyborczemu w Ameryce. System ten sprzedaje kandydatów opinii publicznej poprzez telewizję. A telewizora nie włącza się po to, żeby coś się z niego dowiedzieć. Włącza się go, żeby sobie popatrzeć. Tak jak reklama, np. aut, podważa rynek, zacierając prawdę o produkcie, tak reklama kandydatów podważa demokrację. Ale okazuje się, że społeczeństwu przestaje się to podobać. Popularność polityków jest rekordowo niska…