- Ale ubaw!
- Dość tego! - powiedział Jace. - W tym roku na gwiazdkę podaruje Ci słownik.
- Dlaczego? - zdziwiła się Isabelle
- Żebyś poszukała w nim słowa "ubaw". Nie jestem pewien, czy wiesz co ono znaczy.
- Inkwizytorka zrobiła z Instytuty prawdziwie więzienie, lepsze niż pentagram. Wiesz, że na dole są strażnicy? Wezwała połowę Conclave.
- Musi mieć o mnie wysokie mniemanie - skwitował Jace, rozrzucając stos czasopism.
- Niechętnie wam to uświadamiam, ale potrzebujemy łodzi, żeby dostać się na inną łódź. - przerwał jej Luke. - Nie jestem pewien, czy nawet Jace potrafi chodzić po wodzie.
- Co najmniej 7 cali, to moje motto - powiedziała Isabelle że zmysłowym uśmiechem.
Meliorn zmierzył ją kamiennym wzrokiem.
- Mówię o obcasach - wyjaśniła Isabelle.
- Dlaczego prysznic zabiera dziewczynom tyle czasu? - rzucił z irytacją. - Śmiertelniczki, Nocne Łowczynie, czarodziejki, wszystkie jesteście takie same. Stercząc tutaj, nie robię się młodszy.
Nigdy nie zakładaj, że zły facet jest martwy, dopóki nie zobaczysz jego ciała.
...Trzeba prawdziwego patrioty, żeby wyrazić sprzeciw, powiedzieć, że bardziej kocha się swój kraj, niż dba się o własne miejsce w porządku społecznym...
- Jest jednak coś, co powinnaś mieć. Co powinien mieć każdy Nocny Łowca.
- Wyniosłą, arogancką postawę? - wtrącił Simon.
- Nie mogę cię stracić, Simon. Nie mogę.
- Nigdy nie stracisz. Nie zostawiam cię. Ale wolę mieć to, co nas łączy i jest prawdziwe i ważne, niż żebyś udawała coś innego. Kiedy jestem z tobą, chcę wiedzieć, że jestem z prawdziwą Clary.
Przytuliła głowę do jego głowy i zamknęła oczy. Mimo wszystko to nadal był Simon, pachniał jak on, mydłem do prania.
- Ja sama nie wiem, jaka ona jest.
- Ale ja wiem.
Znamy zło i wiemy, że choć istnieje wśród nas, nie należy do tego świata. Nie wolno pozwolić, żeby zapuściło tutaj korzenie, wyrosło jak trujący kwiat, który zdusi wszelkie życie.
- Wie pani, czym są więzy rodzinne-odezwał się w końcu Jace. - Pętają jak winorośl. A czasami zaciskają się tak mocno, że mogą zabić.
- A jesteś? - zapytał Simon. [...] - To znaczy, niewiadomą.
- Wprost przeciwnie. Jestem solidnym, przewidywalnym człowiekiem w średnim wieku.
- Tyle że raz w miesiącu zamieniasz się w wilka i polujesz na różne stworzenia. - zauważyła Clary.
- Mogło być gorzej. - skwitował Luke. - Mężczyźni w moim wieku są znani z tego, że kupują drogie sportowe samochody i sypiają z supermodelkami.
- Masz dopiero trzydzieści osiem lat. - zaprotestował Simon. - To nie jest średni wiek.
- Dziękuję, Simonie. Jestem ci wdzięczny. - Luke otworzył pudełko z pizzą, zobaczył, że jest puste, i zamknął je z westchnieniem. - Choć zjadłeś całą pizzę.
- Tylko pięć kawałków. - obruszył się Simon, balansując niebezpiecznie na dwóch nogach krzesła.
- A jak myślisz, ile kawałków ma pizza, idioto? - warknęła Clary.
- Mniej niż pięć to nie posiłek, tylko przekąska. - Simon spojrzał z obawą na Luke'a. - Czy to oznacza, że zmienisz się w wilka i mnie zjesz?
- Z pewnością nie. [...] Byłbyś żylasty i twardy.
- Ale koszerny.
- Z pewnością napomknę o tobie żydowskim likantropom.
- Niesmak nie wyklucza pragnienia. Nie można nim również obdarzyć jak łaską tych, którzy najbardziej na nie zasługują.
- Ale nie zależało. Nigdy na nikim ci nie zależało. Nawet na mojej mamie. Nawet na Jasie. Oni po prostu byli twoją własnością.
- Ale czy nie tym właśnie jest miłość, Clarisso? Posiadaniem na własność?"Ja należę do mojego miłego, a mój miły należy do mnie", jak mówi Pieśń nad Pieśniami.
- Nie cytuj Biblii. Nie sądzę, żebyś ją rozumiał. - Stała teraz bardzo blisko szafki, rękojeść miecza miała w zasięgu. Ukradkiem wytarła o dżinsy spocone dłonie. - Nie jest tak, że ktoś należy do ciebie, chodzi o to, że ty oddajesz się komuś.
- To? "Jak ujawnić się przed rodzicami".
Simon wytrzeszczył oczy.
- Chcesz mi coś powiedzieć?
- To nie dla mnie, tylko dla ciebie. - Podała mu broszurkę.
- Ja nie muszę się ujawniać matce - powiedział Simon. - Ona już uważa mnie za geja, bo nie interesuje się sportem i nie miałem jeszcze żadnej dziewczyny na poważnie. W każdym razie takiej, o której by wiedziała.