Przez kolejną godzinę podążali wzdłuż Apeninów przez serce Toskanii. Po lewej mijali nasączone zachodzącym słońcem złote pola, rozciągające się aż po horyzont, a po prawej – rzędy kamiennych domostw na szczytach wzgórz, w morzu zielonych winnic. Cyprysy szeptały na wietrze.
Czasami kiedy nic nie dało się zmienić, miłość działała tam, gdzie każda inna siła na świecie zawiodła. Bez miłości cuda się nie zdarzały.
- Chcę porozmawiać z synem - oświadczył Asmodeusz. - Minęły prawie dwa wieki, od kiedy ostatnio to robiliśmy, Magnusie. Nie piszesz, nie dzwonisz, nie składasz mi krwawych ofiar. Ranisz swojego czułego tatusia.
Zawsze miał serce wędrowca. Przez wieki przeżywał przygody w tak wielu miejscach, zawsze szukając czegoś, co zaspokoiłoby jego nienasycony głód. Nigdy nie zdawał sobie sprawy, jak można poukładać sobie życie – do jakiego stopnia miejsce i osoba mogą tworzyć dom.
Teraz znalazł swoją drugą połówkę. Jego niespokojne serce wreszcie mogło odpocząć.
- Nie mam nic przeciwko, jeżeli ktoś pyskuje. Nawet to lubię. Chodzi o nastawienie, kompletnie pozbawione radości. Jedna z ważniejszych przyjemności w życiu polega na kpinach z innych, więc jeżeli już to robisz, chociaż od czasu do czasu zrób to na wesoło. Okaż trochę radości życia!
- Przecież ja nie żyje - zauważył Rafael.
- To może radość nieżycia?
Kamienie amfiteatru wokół nich powoli traciły kolor. Najpierw górne rzędy, a potem coraz niższe blakły do upiornej bieli, która wydawała się unosić również w powietrzu, formując kolumnę jasnych, spopielałych płatków. Dołączyły do tornada chmur wirującego nad miejscem rytuału. Wewnątrz kolumny szalała burza malutkich czarnych cząstek, a smugi dymu tańczyły na tle świateł. W powietrzu rozlegało się głośne brzęczenie niczym potok złowrogich szeptów z innego świata.
Ponieważ każdy zasługuje na wspaniałą historię o miłości.
Powieść tę dedykuję miłości, która jest największą przygodą.
Kiedy go kochałaś, to czy kiedykolwiek się bałaś?
– Zawsze się bałam – odparła. – To naturalne, że człowiek boi się, by nie utracić najcenniejszej rzeczy na świecie. Ale nie obawiaj się zbyt mocno. Wiem, że między światami czarowników i Nocnych Łowców zieje przepaść, którą może być trudno przekroczyć. Ktoś jednak powiedział mi kiedyś, że właściwego człowieka nie będzie to obchodziło. Możecie wybudować nad tą przepaścią most i odnaleźć się nawzajem. Możecie zbudować razem coś większego, niż każdy z was byłby w stanie zbudować osobno.
- Ech, ktoś tu zdecydowanie za dużo wypił - wymamrotał Magnus - Barnabalanga? Naprawdę?
Zanim się związaliśmy – rzekł – często się wściekałem i krzywdziłem ludzi, ponieważ cierpiałem. Trudno jest okazywać życzliwość, kiedy ktoś cierpi. Większości osób nie wychodzi to nawet wtedy, kiedy nie odczuwają bólu. Demon, który rzucił to zaklęcie, nie wyobrażał sobie tego, ale wśród wszystkich tych identycznych postaci była jedna, która zawahała się przed skrzywdzeniem kogoś, nawet w chwili największego przerażenia.
I to musiałeś być prawdziwy ty.
- Wow! Czy to sam Magnus Bane?!
- My się znamy? - zapytał Magnus
- Nie, ale chętnie się poznamy - stwierdził driad, posyłając mu całusa.
Alec odkaszlnął znacząco zza pleców czarownika.
- Bardzo mi to pochlebia, ale, jak słychać, jestem już zajęty, a nawet zakasłany.
- Staram się nie nadużywać tego wykrzyknika - stwierdził Magnus - ale tym razem się nie oprę. Ta-daam!
- Nie przejmuj się mapą - powiedział beztrosko Magnus do Aleca. - Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu.
- Mapa mówi zdecydowanie co innego! - odpowiedział z uśmiechem Alec.
- Proszę, nie ryzykuj życia ani kończyn mojego chłopaka - zwrócił się Magnus do czarownicy. - Jestem przywiązany do wszystkich. Malcolm, czy zechciałbyś odwołać swoje...rośliny, czy jak tam się to nazywa?
Miłość cię zmienia. Miłość zmienia świat. Uważam, że nie możesz jej utracić, wszystko jedno, jak długo żyjesz.