Na Tralfamadorii nie używa się telegramów, ale w zasadzie ma pan rację: każda taka grupka symboli to krótka, pilna informacja opisująca jakąś sytuację czy wydarzenie. My, Tralfamadorczycy, czytamy je wszystkie naraz, a nie jedną po drugiej. Wiadomości te nie mają ze sobą żadnego szczególnego związku, ale autor dobrał je starannie w ten sposób, aby widziane jednocześnie składały się na obraz piękny, zaskakujący i głęboki. Nie ma początku, środka, ani końca, nie ma sensacyjnej fabuły, morału, przyczyn ani skutków. My cenimy w naszych książkach głębię, jaką daje jednoczesne oglądanie wielu pięknych momentów życia.
Na Tralfamadorii istniało pięć różnych płci i każda z nich miała swoją rolę w procesie tworzenia nowego osobnika. (...) Prawdziwą bombą z punktu widzenia moralności była, nawiasem mówiąc, wiadomość jaką Billy uzyskał od Tralfamadorczyków na temat życia płciowego na Ziemi. Powiedzieli mu, że załogi latających talerzy zidentyfikowały na Ziemi co najmniej siedem płci niezbędnych do podtrzymania gatunku.(...) Powiedzieli mu, że na Ziemi nie byłoby dzieci bez męskich homoseksualistów. Homoseksualistki nie były do tego niezbędne. Nie byłoby dzieci bez kobiet po sześćdziesiątce. Mężczyźni po sześćdziesiątce nie byli natomiast konieczni. Nie byłoby dzieci bez innych dzieci, które zmarły w pierwszej godzinie po urodzeniu. I tak dalej.
WANDA JUNE: Bardzo panią prosę, niech pani wstąpi do nasego klubu.
MILDRED: Nic z tego, złotko. Klub Anonimowych Alkoholików zabiera mi dosłownie cały wolny czas. A Harold Ryan jest postacią, o której bym najchętniej zapomniała raz na zawsze. To on mnie wpędził w alkoholizm. Tak samo jak dwie pierwsze żony.
VON KONINGSWALD: Maltretował panią?
MILDRED (zakrywając uszy Wandzie June): Przedwczesny wytrysk.
VON KONINGSWALD: Ach soooooooooooo.
Ukrzyżowanie jako metoda wykonywania kary śmierci na najgorszych przestępcach została zakazana przez pierwszego chrześcijańskiego Cesarza Rzymskiego, którym był Konstantyn Wielki. Palenie żywcem oraz gotowanie w dalszym ciągu było w porządku.
- Byłoby to tak samo głupie jak kochać ją [Amerykę] - powiedziałem. - Nie jestem w stanie zdobyć się na emocjonalny stosunek do niej, bo nie interesują mnie nieruchomości. Jest to niewątpliwie moje kalectwo, ale nie potrafię myśleć w kategoriach granic. Te fikcyjne linie są dla mnie równie nierzeczywiste jak elfy i krasnoludki. Nie mogę uwierzyć, że oznaczają koniec lub początek czegoś, co ma rzeczywiste znaczenie dla duszy człowieka.
Zanim jednak sprawdziliśmy siłę swoich pożądań, porozmawialiśmy sobie na temat Franka Hoenikkera, na temat jego ojca, trochę na temat Asy Breeda i firmy General Forge and Foundry, na temat papieża i kontroli urodzin, na temat Hitlera i Żydów. Rozmawialiśmy też o szarlatanach. Rozmawialiśmy o prawdzie. O gangsterach i biznesmenach. Rozmawialiśmy o niewinnych biedakach, których posłano na krzesło elektryczne, i o bogatych skurwysynach, którzy się z tego wykręcili. Rozmawialiśmy o bigotach, którzy nagle okazują się zboczeńcami. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach.
Krótko mówiąc, spiliśmy się.
Być może w tych niepokojących czasach pocieszy nas myśl, że na przestrzeni całej historii tylko jedno stulecie było tak szalone, aby zdetonować bomby atomowe wśród ludności cywilnej, obracając bezbronnych mężczyzn, kobiety i dzieci w radioaktywną sadzę i mączkę kostną. A to było już dawno, dawno temu.
Zaskakującą rzeczą w klasycznym umyśle totalitarnym jest to, że każdy tryb, choć uszkodzony, może mieć na swoim obwodzie ciąg nieuszkodzonych zębów, nienagannie utrzymywanych i działających.
(...)
Tymi brakującymi zębami są naturalnie proste, oczywiste prawdy, najczęściej dostępne i zrozumiałe nawet dla dziesięciolatków.
Świadome spiłowywanie części zębów na trybach, uparte obywanie się bez pewnych oczywistych fragmentów informacji...i oto gospodarstwo domowe tak pełne sprzeczności (...) mogło egzystować we względnej harmonii.
(...)
Tylko w ten sposób potrafię się zbliżyć do wyjaśnienia kohort, całych narodów wariatów, które oglądałem za swojego życia.
On zawsze ją naciska i zawsze będzie to robił. Nigdy go nie powstrzymujemy i nigdy nie powstrzymamy. Ta chwila jest skonstruowana w ten właśnie sposób.
Ludzie kompetentni prawie nie istnieją, Paul! Płakać się chce, gdy się zobaczy, jak mało ludzi nadaje się na stanowisko, które zajmuje. Jeżeli ktoś potrafi przysiąść choćby półdupkiem do jakiejkolwiek pracy, jest jednookim w królestwie ślepców.
Ludzie powinni się zmieniać po wojnach światowych. Inaczej po co by były wojny światowe?
Być dla siebie nawzajem wystarczającym powodem do życia, choćby poza tym nie dawało żadnej satysfakcji.
Wielkim problemem w owych czasach było nie wariactwo, lecz to, że ludzkie mózgi były zbyt wielkie i zbyt kłamliwe, by mogły być użyteczne.
Arpad rozpromienił się na wspomnienie swojej służby w SS.
- Ach, jaki byl ze mnie Aryjczyk! - krzyknął.
- Nikt pana nie podejrzewał?
- A kto by śmiał? Byłem takim czystym, stuprocentowym i przerażającym Aryjczykiem, że przydzielili mnie do oddziału specjalnego. Mieliśmy stwierdzić, skąd Żydzi zawsze wiedzieli o planach SS. Był gdzieś przeciek i mieliśmy go zlikwidować. - Na samą myśl jego twarz przybrała wyraz oburzenia, mimo że to on sam był tym przeciekiem.
Trout uważał się nie tylko za nieszkodliwego, lecz także za niewidzialnego. Świat zwracał na niego tak mało uwagi, iż on sam podejrzewał, że już nie żyje.
A jaki dar, którym Ameryka obdarzyła resztę świata, jest ceniony przez tę resztę świata? To afroamerykański jazz i jego odmiany. Jak brzmi moja definicja jazzu? "Bezpieczny seks najwyższego rzędu".
- Oni teraz mają swoje państwo. Mają żydowskie okręty wojenne, żydowskie samoloty, żydowskie czołgi. Mają na pana żydowskie wszystko z wyjątkiem żydowskiej bomby wodorowej.
(...) - Więc to ma być obraz powszechnego bezsensu! Zgadzam się całkowicie.
- Zgadza się pan? - spytałem. - Przed chwilą mówił pan coś o Jezusie.
- O jakim Jezusie?
- O Jezusie Chrystusie.
- A - powiedział Castle - o tym. - Wzruszył ramionami. - Człowiek musi coś mówić, żeby nie wyjść z wprawy. Trzeba mieć sprawne narządy głosowe na wypadek, gdyby miało się coś naprawdę ważnego do powiedzenia.