Kiedy umrę, chcę wojskowego pogrzebu — trębacza, flagi na trumnie, uroczystego plutonu egzekucyjnego, świętej ziemi. (...) To będzie sposób na osiągnięcie tego, czego zawsze pragnąłem bardziej niż czegokolwiek innego – czegoś, co mógłbym mieć, gdybym tylko dał się zabić na wojnie.
W szkole publicznej dowiedziałem się, czym miała być Ameryka. Symbolem wolności i przykładem dla całego świata, czym oczywiście nigdy nie była. Napisałem niedawno list do Iraku, list otwarty, podpisany Wujek Sam (śmieje się). Napisałem tak: „Kochany Iraku, proszę Cię, polub nas. Na początku demokracji odrobina ludobójstwa i czystek etnicznych jest zupełnie w porządku. Za jakieś sto lat wyzwolicie swoich niewolników, a za 150 pozwolicie swoim kobietom głosować w wyborach i pełnić funkcje publiczne.” W każdym razie, gdy byłem jeszcze młody, zauważyłem te sprzeczności, które rzecz jasna były zupełnie do przyjęcia dla wielu ludzi, ale nie dla mnie.
Uważam, że w naszym kraju, za którego konstytucję walczyłem w sprawiedliwej wojnie, doszło do przewrotu stanu, tak tandetnego jak najgorszy z telewizyjnych seriali komediowych. Czasami chciałbym, by zamiast tego Ameryka padła ofiarą ataku Marsjan.
Kiepsko radziłem sobie w wojsku, pozostając przez trzy lata niedorzecznie wysokim szeregowym. Byłem dobrym żołnierzem, szczególnie dobrym strzelcem, ale nikt nie pomyślał by mnie awansować. Nauczyłem się wszystkich figur tanecznych musztry w zwartym szyku. Nikt w wojsku nie potrafił tańczyć w szeregu lepiej ode mnie. Jeżeli wybuchnie trzecia wojna światowa jestem dostatecznie żwawy, by znowu zatańczyć.
Jakiekolwiek byłoby źródło mej głupoty, jeszcze się nie wyczerpało.