- Każdy robi coś małego i oto rezultat. - Westchnął ciężko.
- Wszystko się sumuje. Ludzie sobie z tego nie zdają sprawy.
Jedyną rzeczą, która skłaniała mnie do poruszania się przez tyle martwych i bezcelowych lat, była ciekawość.
Prowadzi mały ośrodek wypoczynkowy dla Żydów w Polsce - powiedział Gobbeles. - Musimy go poprosić, żeby nam ich trochę zostawił.
(...) nie mam jakichś zdecydowanych przekonań, które utrudniałyby mi głoszenie prawd zamówionych przez klienta.
Tu spoczywa dusza Howarda Campbella
Wolna od cielesnych smutków i wesela.
Ciało jego puste po świecie się szwenda,
Marnie mu się wiedzie, ciężka to włóczega.
Gdy to ciało lub duszę spotkasz w poniewierce,
Ciało spal, lecz tego nie pal - bo to jego serce.
Jasne jest dla mnie, że należałem wtedy, jak i teraz, do grupy ludzi występujących przeciw partom politycznym, których członkowie w imię utrzymania jedności partyjnej lekceważą fakty, odtrącają dobro i zdrowy rozsądek".
Wszyscy ludzie to wariaci. W każdej chwili mogą zrobić wszystko i niech Bóg ma w swojej opiece tego, kto by się zastanawiał nad przyczynami ich postępowania.
- Wszyscy coś kochamy.
- Nie to, co trzeba - powiedział. - I zaczynamy to kochać za późno.
Okazuje się, że znalazłem słowa, które mogą zabić miłość, tę miłość, której nic nie mogło zabić.
- Niech pan weźmie aspirynę.
- Dziękuję za dobrą radę - powiedziałem.
- Większość rzeczy na tym świecie się nie sprawdza, ale aspiryna sprawdza się zawsze.
Wątpię, czy kiedykolwiek istniało społeczeństwo, w którym nie byłoby silnych i młodych ludzi skorych do eksperymentów z uśmiercaniem ludzi, pod warunkiem że nie wiąże się to z jakimiś okropnymi karami.
Za pomocą kilku trafnie dobranych słów zniszczył pan moje życie - powiedziałem. - O ileż uboższy jestem teraz niż minutę temu.
- Jest mała szansa, że się jeszcze kiedyś zobaczymy.
- No to co? - zapytał.
Wzruszyłem ramionami.
- No to nic.
- Właśnie - powiedział. - Nic i nic, i jeszcze raz nic.
- Kiedy wieszano Hoessa - powiedział mi - związałem mu paskiem nogi w kostkach.
- Czy odczuł pan z tego powodu jakąś satysfakcję?
(...)
- Przestałem cokolwiek odczuwać (...) Jak skończyliśmy wieszać Hoessa, spakowałem swoje rzeczy, żeby jechać do domu. Walizka miała zepsuty zamek, więc ściągnąłem ją skórzanym paskiem. Dwukrotnie w ciągu godziny wykonałem tę samą pracę: raz przy Hoessie i raz przy walizce. Nie czułem żadnej różnicy.
Ten mój zaszczurzony strych miał jedną dobrą rzecz: tylne okno wychodziło na mały prywatny park, miniaturowy Eden złożony z dwóch podwórek. (...) Był wystarczająco duży, żeby dzieci mogły się w nim bawić w chowanego.
Często dobiegały mnie z tego małego Edenu dziecięce krzyki (...) nawoływania oznaczające, że zabawa w chowanego dobiegła końca i ci, którzy się jeszcze chowają, mają wyjść z ukrycia, bo czas iść do domu.
To zawołanie brzmiało: "Zbite szklanki!".
Ja też, ukrywając się przed wieloma ludźmi, którzy chcieli zrobić mi coś złego albo mnie zabić, często pragnąłem, żeby ktoś zawołał tak na mnie, kończąc moją niekończącą się zabawę w chowanego słodkim i żałobnym...
"Zbite szklanki!".
Mój przypadek jest inny. Ja zawsze wiem, kiedy kłamię, potrafię wyobrazić sobie okrutne konsekwencje tego, że ktoś uwierzy w moje kłamstwa, wiem, że to okrucieństwo jest złe. Ja nie potrafiłbym skłamać i nie zauważyć tego, byłoby to tak samo niemożliwe jak nieświadome urodzenie kamienia nerkowego.
Jeżeli po tym życiu jest jakieś inne, bardzo bym chciał w tym następnym urodzić się jako ktoś, o kim można powiedzieć "Przebaczcie mu, bo nie wie, co czyni".
Sądzę, że dzisiejszej nocy powieszę Howarda W. Campbella Jr. za zbrodnie, jakie popełnił przeciwko samemu sobie.