Głęboko w każdym sercu drzemie sen i krawiec o nim wie: każda kobieta chce być księżniczką.
Mama do 1947 roku pracowała w Naczelnym Komitecie Wykonawczym Stronnictwa Ludowego jako sekretarka pewnego działacza ludowego. W każdym razie obracała się w kręgach ludowych. Była bardzo młodziutka, kiedy się spotkali z ojcem na jakimś zebraniu – urodziła się w 1925 roku. Po wojnie studiowała na UW w tym samym czasie, co ojciec. Była bardzo ładną kobietą, taką promienną – pszenną, niebieskooką blondynką. Wiem, że cieszyła się dużym powodzeniem, szczególnie wśród żydowskich komunistów, ale nie tylko. Konwicki mi kiedyś powiedział: „wszyscy kochaliśmy się w pani mamie”. Stała się komunistką pod wpływem ojca.
Oddalamy się od Kraju z każdym miesiącem, z każdyym rokiem. Z Emigracji stajemy się polonią - organizmem o własnym krwiobiegu, o własnych sprawach, ambicjach, planach.
Gdy zdarzy się, że ktoś do nas przyjdzie stamtąd - jak ostatnio Czesław Miłosz - mamy możność wymierzyć ów tragizm naszego oddalenia od autentycznego losu Polski.
Ależ ja jestem za wejściem do strefy wolnego handlu! Tylko że Unia Europejska nie jest taką strefą, a strefą szalejącej biurokracji, która steruje każdym hektolitrem wina i każdą toną wołowiny.
Wydobył lupę i centymetr i suwał się po pokoju na kolanach, mierząc, porównywając, badając; zaledwie kilka cali dzieliło długi cienki nos jego od posadzki, a niewielkie, osadzone głęboko, jak u ptaka, oczy jego iskrzyły się i promieniały. Ruchy miał takie szybkie, ciche i zwinne, że nie mogłem się oprzeć myśli, jaki straszny byłby z niego przestępca, gdyby energię swoją i bystrość był obrócił przeciw prawu, zamiast zużytkować te przymioty na jego obronę! Śledząc i tropiąc, szeptał coś do siebie, a w końcu wydał głośny okrzyk radości.
Cóż, w każdym razie jestem jednym z pięciu najlepszych autorów tekstów, których wydała angielska muzyka powojenna.
(…) ta tęsknota za tą nieprawdziwą teatralną prawdą jest obecna w każdym z nas.
Radziłbym panu Gowinowi, żeby dwa razy głęboko oddech wziął zanim się wypowiada na temat NBP. Jedna z dobrych tradycji w Polsce, zapisana zresztą w odpowiednim piśmiennictwie prawnym jest taka, że NBP i rząd to są odrębne całkowicie instytucje. I taką tradycją jest, że przedstawiciele NBP nie komentują prac rządu i ministrów, np. reformy szkolnictwa wyższego, a tu jest większość profesorów, jak też pracuję 42 lata jako wykładowca. Mam przecież opinię o reformie pana Gowina. Przecież nie przyszłoby mi do głowy, żeby publicznie się na ten temat wypowiadać. I pan Gowin też powinien dwa razy wziąć głęboki oddech, jak to nie pomoże, to zimny prysznic i się nie wypowiadać nt. NBP, bo tworzy pewne zamieszanie, tym bardziej że jest kompletnie niepoinformowany, o co chodzi.
Żaden aktor nie godzi się chętnie na ograniczenie swego emploi. Mnie takie ograniczenie spotkało już w początkach pracy zawodowej. Po moich pierwszych filmach uznano, że powinnam grać wyłącznie postacie dziewcząt pięknych, prostych, o łagodnym sercu: a więc typ ról, który określa się mianem „pierwsza naiwna”. Tak zaszufladkowany aktor zaczyna przeważnie wzdychać do ról „czarnych charakterów”. Postać „naiwnej” jest przecież z reguły uproszczona, a przez to pusta i nieprawdziwa. Z biegiem czasu udało mi się odejść od tego niefortunnego wzorca. Wcale nie marzę o prostocie i łagodności. (…) Ale nasz film jest zdominowany przez panów. Panowie walczą, cierpią, przeżywają problemy; panie pełnią w świecie rolę pomocniczą, są po to, by wysłuchać, pocieszyć, wesprzeć. Ich kobiece sprawy traktowane są pobłażliwie, jeśli nie zgryźliwie. (…) Moje role (młodych, zbuntowanych dziewcząt w Beacie i Ich dniu powszednim) to są pozycje wyjątkowe, zresztą niezupełnie typowe, chodziło o problemy młodzieżowe. Ale obydwie role, a także Zosię z radzieckiego filmu Bogina, wspominam bardzo ciepło. Te trzy filmy można by zresztą potraktować jako opowieść o jednej bohaterce.
Uważam, że przewaga życia nad śmiercią jest tak niewyobrażalna, że zapewnienie sprawcy zbrodni zabójstwa tak niewyobrażalnej przewagi nad jego ofiarą, jak przewaga: ja będę żył, a ty nie będziesz, jest głęboko niemoralne.
Była to teczka dotycząca agenta o pseudonimie Bolek, chodziło o Lecha Wałęsę, był to właściwie jeden dokument. Był to opis wydarzeń, jakie miały miejsce w Stoczni Gdańskiej już po głównej fali strajków – albo przy końcu grudnia 1970, albo w styczniu 1971 r. Był to opis dość przejrzysty, wielostronicowy, z wymienianiem nazwisk. Chodziło o jakieś zamieszanie w stoczni, kilkusetosobowe wiece. Na moje stwierdzenie, że tego Wałęsa nie mógł napisać, bo by nie potrafił, jako że tekst był dość spójny, w miarę gramatyczny, a w każdym razie zrozumiały, Milczanowski odpowiedział mi: Co ty, nie wiesz, jak było? – on najpierw opowiedział to temu ubekowi, a później tamten mu to podyktował. I dlatego ten tekst jest taki.