Jakie mamy wyjście? Zastąpią nas jak Barbarzyńcy zastąpili Rzymian. [...] Ale nie boję się, że przestaniemy istnieć jako biała rasa. Sami ku temu zmierzamy. Już się nie reprodukujemy. Robimy miejsce dla innych. Może coś lepszego się z tego narodzi.
To są naczynia połączone. Paru sku*wysynów i głupców noszących polskie mundury może uruchomić lawinę niewyobrażalnych globalnych konsekwencji.
Boję się natomiast tego, że to, co teraz widzimy, co jest okrutnym zachowaniem i przejawem łamania międzynarodowych praw i Konstytucji, stanowi dopiero preludium do jeszcze straszniejszego okrucieństwa, na które zdecyduje się Europa. [...] Boję się, że zamiast wypychać uchodźców, wywozić, przepłacać dyktatorów, by trzymali ich u siebie, w obozach lub nie – zaczniemy ich po prostu zabijać, by nie przekroczyli naszych granic.
Odwaga w niektórych momentach jest bardzo tania. W innych może być droga. To ważna broń.
Zakodowała we mnie i w Magdzie pewien rodzaj altruizmu – choć byłam wobec niego krytyczna - i poczucie sprawiedliwości. Wiarę, że ta sprawiedliwość powinna dotyczyć wszystkich, nie ma lepszych i gorszych.
Poczułam, że to jest taki moment w naszym i w moim życiu, żeby mówić o tym, co istotne. O zagrożeniach, lękach i skrajnych wyborach, przed którymi staje ludzkość i poszczególne osoby. Pytania, które sobie zadawałam przy okazji moich filmów o zbrodniach XX wieku, wciąż są aktualne. [...] Zachować to, co się wydaje największym osiągnięciem Europy w ostatnim półwieczu: prawa człowieka, demokrację, solidarność, szacunek dla każdej istoty ludzkiej, prawo do poszukiwania swojego miejsca na ziemi i godnego życia dla wszystkich. Widać wyraźnie, że sobie z tym kompletnie nie radzimy.
Czuję się dość samotna. Wokół mnie jest dużo ludzi, którzy mnie lubią, cenią, ale – z wyjątkiem dwójki najbliższych przyjaciół - nie ma w tym intymności
To, co działo się wtedy w Polsce, odbierałam w sposób zapośredniczony. I to niezależnie od faktu, że dotyczyło to moich bliskich, przyjaciół i żydowskiej części mojej rodziny, która zdecydowała się wtedy na emigrację; jedynej rodziny, która została mi z gałęzi mojego ojca, czyli ciotki i jej bliskich. Wielu moich znajomych trafiło do więzienia, ale w marcu, kiedy się tam znaleźli, przeżywałam jeszcze w Czechach euforie Praskiej Wiosny. Stała się ona dla mnie, podobnie jak dla Czechów i Słowaków, przeżyciem pokoleniowym. Praska Wiosna i jesień po sowieckiej inwazji wojsk układu warszawskiego były ogromnie ludycznym wybuchem swobody, wręcz karnawałem, jak to ujął Kundera.
Nie jest to film o wojnie między narodami, brak w nim wyraźnego rozróżnienia na złych i dobrych bohaterów. Wszyscy są ludźmi, z których każdy może przechodzić z jednego obozu do drugiego, raz stać po stronie dobra, a innym razem – po stronie zła. Chciałam pokazać, że zagrożenie nie tkwi w innym narodzie, ale w nas samych. To właśnie było dla mnie najważniejsze.
Nie jest dziś łatwo sprzedać polski czy słowacki film na Zachód. Dystrybucja kinowa jest bardzo trudna. Żeby to się opłaciło trzeba zainwestować sporo pieniędzy, a tu rodzi się problem.
(…) w historii pojawiają się bohaterowie, którzy są, nazwijmy to: sporni. My mamy na przykład Chopina, którego Francuzi uważają za swego. Podobnie Curie-Skłodowska, także jest uważana za rodowitą Francuzkę, a Kopernik jest traktowany przez Niemców jak swój. I wreszcie Janosik, choć to może nie jest zbyt intelektualny przykład, ale ta postać jest jak najbardziej historyczna. Mówiąc, że był Słowakiem odnieślibyśmy to do dzisiejszych granic. Natomiast w tamtym okresie był obywatelem górnych Karpat czyli poddanym cesarza austriackiego. Szczerze mówiąc dla samego Janosika nie miało to żadnego znaczenia jak go w końcu nazwą, ale jeśli mówił w jakimś języku, to z pewnością był to rodzaj języka słowackiego.
Wydaje mi się, że kościół katolicki nie radzi sobie z nowoczesnością. Polski to już w ogóle, robi się coraz bardziej zamknięty na świat i rzeczywistość. Polega to na agresywnym chowaniu głowy w piasek. Proszę sobie wyobrazić agresywnego strusia, który ma głowę w piasku, musi więc kopać na oślep.
W przedwojennej Polsce działo się mnóstwo złych rzeczy, które powodowały, że młodzi Żydzi zwracali się ku komunizmowi. Wielu tę przedwojenną Polskę dziś idealizuje, ale przecież wtedy narastały postawy faszystowskie i antysemickie. I to nie tylko ze strony skrajnych organizacji, jak ONR, zresztą wówczas zdelegalizowanego w przeciwieństwie do dzisiaj, ale również ze strony władz państwowych. Było więc zupełnie logiczne, że tacy ludzie jak mój ojciec wstępowali do komunistycznej partii, bo komunizm ze swoimi hasłami równości, równych szans dla wszystkich bez względu na wyznanie czy pochodzenie wydawał im się szansą na lepszą ludzkość.
(…) serial Passendorfera zawsze uważałam za dość słaby warsztatowo. Ta pewna nieudolność reżyserska bardziej mi przeszkadzała w odbiorze serialu niż sama osoba reżysera (był ekranizatorem „dzieł” Moczara). Była to zresztą taka przygodowo-kostiumowa komedia dla dzieci i młodzieży.
Polskie seriale pokazują rzeczywistość trochę tak, jak komedie romantyczne – by była jak najłatwiejsza do strawienia. Wśród twórców i producentów panuje poczucie, że ludzie nie chcą podejmować żadnego intelektualnego wysiłku (…) że aktorzy nie mogą szybko mówić, bo polski widz nie nadąży.
Pewne historie mają w sobie magię archetypu. Zawierają jakąś tajemnicę, dotyczącą ludzkich losów, wyborów, granicy między wolą a przypadkiem. Kiedy w takiej jednej historii wszystko to się zbiegnie, to historia ta zaczyna intrygować. Kiedy ma się w sobie choć odrobinę wrażliwości, drąży się do odgadnięcia tajemnicy i sensu tych zdarzeń. Ma się ochotę je opowiedzieć, bo wydaje się, że wtedy ten sens się odnajdzie. Zwykle się nie odnajduje, ale sam proces dochodzenia do poznania jest intrygujący.
Mój ojciec był Żydem, dla Żydów krzyż to jest symbol zagłady. To z krzyżem i pod krzyżem wyżynano całe tabuny moich przodków i to czyni ten symbol czymś bardzo ambiwalentnym.
Można odnieść wrażenie, że przez te wszystkie lata ci ludzie nie komunikowali się wcale ze światem, z Europą, nie czytali żadnych klasyków demokracji, nie rozumieją, jaka jest różnica między demokracją większościową, a działającą od tak dawna, że nawet trudno ją nazwać nowoczesną, demokracją liberalną, że nie rozumieją, jakie obowiązki ma demokratyczne państwo wobec mniejszości, na czym polega świeckość państwa, jakie edukacyjne i kulturotwórcze obowiązki mają wobec obywateli jego organy. Zupełnie nie rozumieją, na czym polega wolność słowa, wolność tout court.
Mnie przede wszystkim interesują historie ludzi i ich losy. Sam kostium jest tutaj najmniej ważny. Oczywiście bardzo chciałabym robić współczesne kino. Problem polega jednak na tym, że dzisiaj nie jestem zbyt mocno zakorzeniona w jakiejś konkretnej rzeczywistości. Czyli jeśli miałabym robić film współczesny musiałabym go robić trochę, jak kostiumowy. To znaczy dokonać pewnej dokumentacji, wejść w tą rzeczywistość, która nie jest moją codziennością. W Polsce jestem stosunkowo mało i bardziej wygląda to na przystanek w podróży. Z kolei Stany znam głównie z tego, że robię tam filmy i seriale, których popełniłam najwięcej.
Jarosław Kaczyński nie jest zabawny, jest ciągle groźny, więc nie patrzę na to tak ludycznie.