...każdy wolności własnej cząstkę składa
Dla dobra powszechnego: to pierwsza ustawa.
Głośniej niżli w rozmowach Bóg przemawia w ciszy, I kto w sercu ucichnie, zaraz go usłyszy.
Samotność mędrców mistrzyni:
I ty, w samotnem więzieniu,
Jako prorok na pustyni,
Dumaj o twém przeznaczeniu.
Z tej pieśni wstanie mściciel naszych kości!
Myśl moja ostrzem leci w otchłanie błękitu,
Wyżej, wyżej i wyżej, aż do niebios szczytu.
Jak pszczoła topiąc żądło i serce z nim grzebie,
Tak ja za myślą duszę utopiłem w niebie.
Gdy potem zaczęła mówić o malarstwie, o muzyce, o tańcach, nawet o rzeźbiarstwie! Dowiodła, że zna równie pędzel, nuty i druki; aż osłupiał Tadeusz na tyle nauki, lękał się, by nie został pośmiewiska celem.
Szczęścia w domu nie znalazł, bo go nie było w ojczyźnie.
Do nieba patrzysz w górę, a nie spojrzysz w siebie; Nie znajdzie Boga, kto go szuka w Niebie.
Duch jest budowlą, ciało jako rusztowanie: musi być rozebrane, gdy budowla stanie.
Bóg nie nad głową mieszka, lecz w środku człowieka,
Więc kto w głowę zachodzi, od Boga ucieka.
Synu mój, tyś na sercu, które ciebie kocha.
Grzeczność nie jest rzeczą małą: kiedy się człowiek uczy ważyć, jak przystało,[…] wtenczas i swoją ważność zarazem poznaje.
Kibitka w tłum wjechała; - nim bicz tłumy przegnał,
Stanęli przed kościołem; i właśnie w tej chwili
Słyszałem dzwonek, kiedy trupa przewozili.
Spojrzałem w kościół pusty i rękę kapłańską
Widziałem, podnoszącą ciało i krew Pańską,
I rzekłem: Panie! Ty, co sądami Piłata
Przelałeś krew niewinną dla zbawienia świata,
Przyjm tę spod sądów cara ofiarę dziecinną,
Nie tak świętą ni wielką, lecz równie niewinną.
Onego czasu w upał przyszli ludzie różni
Zasnąć pod cieniem muru; byli to podróżni.
Między nimi był zbójca, a gdy inni spali,
Anioł Pański zbudził go: «Wstań, bo mur się wali».
On zbójca był ze wszystkich innych najzłośliwszy:
Wstał, a mur inne pobił. On ręce złożywszy
Bogu dziękował, że mu ocalono zdrowie.
A Pański anioł stanął przed nim i tak powie:
«Ty najwięcej zgrzeszyłeś! kary nie wyminiesz,
Lecz ostatni najgłośniej, najhaniebniej zginiesz».
[...] Krzyczał nieraz, do góry podniósłszy szklenicę,
Że nie miał przyjaciela nad Jacka Soplicę.
Panie, otom ja sługa dawny, grzesznik stary,
Sługa już spracowany i niezgodny na nic.
Ten młody, zrób go za mnie sługą Twojej wiary,
A ja za jego winy przyjmę wszystkie kary.
On poprawi się jeszcze, on wsławi Twe imię.
Módlmy się, Pan nasz dobry! Pan ofiarę przyjmie.
Bo kto na ziemi rajskie doznawał pieszczoty,
Kto znalazł drugą swojej połowę istoty,
Kto nad świeckiego życia wylatując krańce
Duszą i sercem gubi się w kochance,
Jej tylko myślą myśli, jej oddechem oddycha tchnieniem,
Ten i po śmierci również własną bytność traci,
I przyczepiony do lubej postaci,
Jej tylko staje się cieniem.
Tam ojczyzna, gdzie źle.