Dla zrujnowanej Warszawy (dla stutysięcznych rzesz ciągle głodującej ludności, otrzymującej na kartki tylko chleb, drobne ilości cukru oraz od czasu do czasu 100 g mięsa) - te olbrzymie sklepy, za witrynami których widniały stosy soczystych kiełbas, wielkich szynek, połcie mięsa, wiązanki parówek i serdelków - te niemieckie sklepy Wohlfartha były nieznośną prowokacją.
Na ulicach Warszawy tłum ludu natrafię, Cha! cha! cha! zapytają...gdzie brat? gdzie car? - W szafie!
Warszawy nie ma, to duża mazowiecka wieś. Mnie fizycznie boli to, że mi się Warszawa nie podoba. To była perła architektoniczna, to były kabarety, dowcip warszawski, piękne warszawianki, nawet złodzieje mieli świetną renomę. I co się porobiło? Ta nowa architektura, te grzdyle ze szkła, co je stawiają w pół roku. Koszmar. Poza tym nie ma warszawiaków. Na ich miejsce przyszły świnie, które wyczuły koryto. Źle się czuję w Warszawie. Jest za duża, za brzydka.
Warszawa to jest miasto, że nawet jak się nic nie robi, to człowiek jest zajęty od rana do wieczora. Gdzieś biegają, ciągle mówią o jakichś pieniądzach... Te pieniądze oczywiście są liche. O pieniądzach to może mówić Soros, który zmienił kurs funta. To ja wiem, że on mówi o pieniądzach. Ale człowiek, który ma trochę więcej tego, ma lepszą blachę, jeździ na wakacje do Egiptu, i on mi mówi o pieniądzach? Niechże on założy plecak i idzie w augustowskie, pochodzi, pospaceruje, kajakiem popływa, to ja będę wiedział, że ja rozmawiam z dżentelmenem.
Lud warszawski rozrywając broń z Arsenału nie upominał się o konstytucję, której nie rozumiał, lecz o Polskę, która dobrze pojmował (...).
Warszawa ma kuchnie z całego świata, tylko Berlin i Londyn mogą pod tym względem konkurować.
Pamiętam ruiny Warszawy i jest to obraz nie do wymazania.
Warszawa jest dla mnie jak taka stara, brzydka żona. Nie kocham jej, nie lubię, nie podoba mi się i nigdy nie podobała, ale przecież zawsze do niej wracam. Wracam, choć mam na świecie rozsiane różne kochanki, z którymi właściwie mogłabym się ożenić. Ale nie żenię się.
Myśli nasze wciąż o niej.
Serca nasze wciąż do niej.
Wszystko dla niej. Dla ciebie,
Warszawo!
Choćbyś morzem żeglował,
choćbyś lądem wędrował,
nie wiem jaką krainą
ciekawą —
ona wezwie cię dłońmi,
sen ją w nocy przypomni
i jak dziecko zawołasz:
Warszawo!
Warszawski wiatr na Starówce i Mariensztacie
Warszawski wiatr wy się w nim jak ja zakochacie
Jemu równego nie ma na Freta i Bema i jak
szeroka ziemia pędzi warszawski wiatr…
Na Żoliborzu są ulice takie śliczne,
Takie topole, a w topolach taki wiatr,
Gdy przyjdzie wieczór,
Świecą światła elektryczne.
I tak mi dobrze, jakbym miał osiem lat.
Uważam, że Wisła to jeden z największych skarbów naszego miasta. Dlatego od początku mojej pracy w Ratuszu rozpoczęłam wiele projektów, które miały zachęcić ludzi do korzystania z jej uroków. Tym bardziej że przedwojenna historia Warszawy pokazuje, że ludzie zawsze garnęli się nad wodę. W dawnej stolicy wiślane brzegi tętniły życiem.
Warszawa jest bardzo brzydka. Jest pewien żart – przyznaję okropny – że to takie miejsce między Moskwą a Berlinem, gdzie krowa zrobiła kupę i jeszcze w tę kupę wdepnęła.
Z pomnika, wzniesionego za najeźdzcy zgodą,
Mickiewicz zamyślony patrzał na Warszawę.
Ujrzał łunę nad miastem i więzienne kraty,
Okrucieństwa nie znane ludzkiej wyobraźni
I slyszał, kiedy cichły moskiewskie armaty,
Ażeby swym milczeniem dopomóc tej kaźni.
Czytelniku wybredny, który śnisz o Troi
I chciałbyś widzieć wszystko na miarę Homera!
Ślepy człowiek w Warszawie na ulicy stoi
I śpiewa Warszawiankę, i grosz w czapkę zbiera.