Zobacz listę Włochów
Pisarze, dziennikarze nie są od tego, żeby ich kochano, żeby im schlebiano, nadskakiwano. Ich zadanie nie polega na tym, żeby opowiadać to, co jest piękne, dobre i okej. Zadaniem pisarza, dziennikarza jest demaskowanie tego, co jest złe, tego, co nie działa; za wszelką cenę, która obejmuje także bycie znienawidzonym.
Są dwa rodzaje niedożywienia: jedno dotyczy ciała, jest wynikiem braku jadła, a drugie dotyczy duszy i jest wynikiem braku wiedzy.
Kto przegrywa wybory, ten rządzi, a kto je wygrywa, niech stuli dziób.
Upadniemy pod wszelkimi względami, moi drodzy. Ponieważ umrze nasza cywilizacja i obudzimy się z minaretami zamiast wież kościelnych, w burkach zamiast minispódniczek, z wielbłądzim mlekiem zamiast drinka.
Miłości nie mierzy się w momencie, kiedy dwoje ludzi się kocha, ale potem. Kiedy chciałabyś z powrotem swoją samotność, ale z miłości akceptujesz fakt, że nie jesteś sama.
Nigdy nie mogłam zrozumieć, skąd w niej się bierze taki śmiech, dziś myślę, że z płaczu, bo dużo płakała. Tylko ten, kto kiedyś dużo płakał, potrafi docenić życie w jego pięknie i śmiać się serdecznie. Płakać jest łatwo. Śmiać się trudno.
Nienawidzę śmierci. Przeraża mnie bardziej od cierpienia, od perfidii, od głupoty, od wszystkich innych rzeczy, które niszczą cud i radość przyjścia na ten świat. Brzydzi mnie patrzenie na nią, dotykanie jej, wąchanie. Nie rozumiem śmierci. Chcę powiedzieć: nie potrafię się pogodzić z jej nieuniknionośnią, z jej prawomocnością, z jej logiką. Nie umiem strawić faktu, że aby żyć, trzeba umrzeć, że życie i śmierć to dwa wymiary tej samej rzeczywistości, wzajemnie sobie niezbędne, wzajemnie z siebie wynikające. Nie mogę się nagiąć do myśli, że Życie to podróż do Śmierci, a narodziny są wyrokiem śmierci. A jednak akceptuję to. Chylę czoło przed jej nieograniczoną władzą i ogarnięta chorobliwą ciekawością studiuję ją, analizuję, nakłuwam. Odczuwając ponury szacunek, przymilam się do niej, wzywam ją, opiewam, a w chwilach zbyt wielkiego cierpienia nawet wzywam. Proszę ją o uwolnienie od męki egzystencji, proszę o największy ze wszystkich darów, panaceum na wszelkie choroby. Pomiędzy mną a Śmiercią istnieje dwuznaczna i posępna więź. Dwuznaczne i posępne porozumienie.
Nie kocham pieniędzy. Chcę ich, tak, ponieważ mi służą albo mi się należą. Opłacają moją pracę, mój trud, dają trochę wytchnienia w moim niełatwym życiu. Ale żywię do nich przemożną niechęć, rodzaj goryczy albo żalu. I nie rozumiem tych, którzy wyznają kult pieniądza, którzy nigdy nie są go syci, którzy dotykając go, radują się jak skąpiec Moliera. A jeszcze mnie rozumiem tych, którzy oceniają cudze zasługi po pieniądzach i którzy nie przyznają, że pieniądz jest przyczyną całego zła, źródłem niemal wszystkich nieszczęść.
Wspólne mieszkanie z mężczyzną, najukochańszym, najlepszym, jest nieznośnym cierpieniem dla nowoczesnej kobiety, czyli kobiety, która nie jest niewolnicą czy, jak to się dziś mówi, kobietą uprzedmiotowioną.
...świat się zmienia i pozostaje taki sam.
Dziecko to nie zepsuty ząb. Nie można usunąć go tak, jak usuwa się ząb, i wyrzucić do śmieci razem z brudną watą i gazą. Dziecko to osoba, a życie osoby stanowi pewne kontinuum od chwili, kiedy zostało poczęte, do momentu śmierci [Lekarz].
Od wieków, od tysiącleci ludzie wydają na świat dzieci, wierząc w jutro, ufając, że jutro dzieciom będzie lepiej niż im. I to lepsze jutro sprowadza się co najwyżej do nędznego kaloryfera. Zgoda, kiedy jest zimno, kaloryfer to wielka sprawa, ale z pewnością nie stanie się źródłem szczęścia ani nie obroni twojej godności.
Jak mogę wyczuć czy nie chciałobyś być zwrócone ciszy? Nie potrafisz przecież mi tego powiedzieć. Twoja kropla życia to tylko pączuszek ledwie zawiązanych komórek. Może nawet jeszcze nie życiem, a jedynie możliwością życia.
Przeszłość pobudza moją ciekawość bardziej niż przyszłość i nigdy nie przestanę twierdzić, że przyszłość to tylko hipoteza. Prawdopodobieństwo, przypuszczenie, a zatem nierzeczywistość. W najlepszym razie nadzieja, którą próbujemy ucieleśnić naszymi marzeniami i fantazjami. Przeszłość natomiast jest pewnością. Konkretem, ustaloną rzeczywistością, szkołą, bez której nie możemy się obejść, bo jeśli nie znamy przeszłości, nie rozumiemy teraźniejszości i nie możemy próbować kształtować przyszłości. Ucieleśniać jej naszymi marzeniami i fantazjami.
Kto poświęca się polityce w dobrej wierze, a nie dla żądzy władzy czy pragnienia sławy, kto chce realizować poprzez politykę nieosiągalne marzenie o świecie prawdziwie wolnym i sprawiedliwym, ryzykuje nie tylko więzienie czy szafot. Ryzykuje, że stanie się ofiarą nierozpoznanego oficjalnie męczeństwa, zwanego rozczarowaniem. Rozczarowanie wyjaławia. Dewastuje. Niezależnie od tego, czyjego przyczyną jest pojedyncza osoba czy cała społeczność, czy chodzi o zawiedzioną nadzieję czy niespełnioną ideę, efekt jest demoralizujący.
Najbardziej jednak tragicznym aspektem kondycji ludzkiej wydaje mi się potrzeba władzy, która rządzi, czyli potrzeba przywódcy. Nigdy nie wiadomo, gdzie zaczyna się, a gdzie kończy władza przywódcy, pewne jest tylko, że nie możesz jej kontrolować a że zabija ona twoją wolność. Gorzej, jest najbardziej gorzkim dowodem na to, że wolność absolutna nie istnieje, nigdy nie istniała, nie może istnieć. Choć trzeba zachowywać się tak, jakby istniała, i poszukiwać jej. Za wszelką cenę.
Grzech nie zrodził się w dniu, w którym Ewa zerwała jabłko: tego dnia powstała wspaniała cnota, którą nazwano nieposłuszeństwem.
Przeczytałam kiedyś w książce, że uświadamiamy sobie intensywność cierpienia dopiero wtedy, kiedy się już od niego uwolniliśmy, i wykrzykujemy zdziwieni: jak mogłem znieść podobne piekło?
Ja nie wierzę w rodzinę. Rodzina to kłamstwo wymyślone przez tych co stworzyli świat tak by lepiej kontrolować ludzi i lepiej wykorzystywać ich podległość grupom i legendom (...) Rodzina nie jest niczym innym, jak rzecznikiem systemu, który nie pozwala ci na nieposłuszeństwo, nie ma w niej żadnej świętości. Są jedynie grupy mężczyzn, kobiet i dzieci zmuszonych do noszenia tego samego nazwiska i do mieszkania pod tym samym dachem, często nie znosząc się, nienawidząc.
Najnowsze statystyki podają, że jest nas już cztery miliardy. W taki tłum wejdziesz. I bardzo zatęsknisz do swojego samotnego pluskania się w wodzie, dziecinko.