Znasz anegdotę o angielskim lordzie? Passer walnął pięścią w stół i stwierdził, że tej anegdoty nie zna. Lord angielski mówi do swojej żony po nocy poślubnej: Lady, mam nadzieję, że zaszła pani w ciążę. Nie chciałbym bowiem ponawiać tych śmiesznych ruchów. Passer uśmiechnął się, ale nie uderzył pięścią w stół. Anegdota ta nie była z tego rodzaju historii, które wywołują jego entuzjazm.
Na koniec opowiem anegdotę o stanie wojennym, ale uprzedzam, że jest prawdziwa, gorzka i przewrotna. Wezwał mnie kiedyś wysoki urzędnik resortu kultury. Straszył, mówił, jakie mają na nas haki, a w końcu zapytał, po co występuję w kościołach. Odpowiedziałem, że wszystko jest takie szare, a tam widzę same uduchowione twarze. A on na to: „Co pan pier…, przecież połowa to nasi!”.
Artysta polityczny w równym stopniu, co estetyczny może kierować i rządzić światem, mamiąc go wyobrażeniem w miejsce rzeczywistości, na przykład wyobrażeniem o wolności ludu lub o jego randze i równości; to pierwsze istnieje jedynie formalnie w angielskim Parlamencie, to drugie zaś we francuskim konwencie. Lepiej jednak przecież mieć choćby pozór posiadania owego uszlachetniającego ludzkość dobra, niż czuć się go w oczywisty sposób pozbawionym.
[O nazwie zespołu "Perfect"] To nie jest wcale aż tak skomplikowana historia. Istnieje fenomenalna wokalistka i pianistka blues-rockowa, która nazywa się Christine Perfect. Jej nazwisko usłyszałem po raz pierwszy, gdy miałem 16 lat, grała w zespole Chicken Shack i było dla mnie zjawisko niezwykłe. Gdy zaczynaliśmy grać byłem już po kilkuletnim pobycie w USA i wiedziałem, że muszę znaleźć nazwę, która w razie czego pozwoli zespołowi zaistnieć poza granicami kraju. Nazwa "Perfect" była hołdem dla wielkiej artystki i uniwersalnym słowem, które w angielskim znaczy wiele. Nie pasowała natomiast "Trybunie Ludu", która napisała, że nie stać nas nawet na polską myśl.
Czasami myślę, że najprościej byłoby uniknąć starości umrzeć młodo. Jednak to oznaczałoby niedokończone życie? Nigdy nie znasz siebie całkowicie...
Moje pierwsze zapoznaniem z Angielskim Futbolem miało miejsce w 1990 roku kiedy byłem tam pracując nad Robin Hoodem i zostałem zaproszony na mecz Arsenalu. Oglądałem sport przez całe życie w Ameryce, nie ma porównania w kwestii emocji które były na stadionie tamtego dnia. Nigdy tego nie zapomnę.
Wsiadłam kilka dni temu do pociągu. - Przepraszam pana, czy mógłby pan pomóc mi włożyć walizkę na półkę? Walizeczka mała na jeden dzień, ale jednak, dla mnie i wysoko i stoi obok mężczyzna... - Nie. Mam chory kręgosłup. Ani przepraszam, ani pani wybaczy… Nic. Wcześniej włożył swoją wielką walizę bez wysiłku. [...]
Wychowałyśmy takie pokolenie mężczyzn. Czy znasz matkę, która nie usługiwałaby całe życie synowi jak niewolnica, i jeszcze nie byłaby z tego powodu najszczęśliwsza? Ja nie znam. To wszystko nasza wina, niestety.
Martwe znasz prawdy, nieznane dla ludu,
Widzisz świat w proszku, w każdej gwiazd iskierce.
Nie znasz prawd żywych, nie obaczysz cudu!
Miej serce i patrzaj w serce!
Nie było rozróżnienia że, (…) to on jest takiego czy innego wyznania. Dla mnie była to rzecz absolutnie bez różnicy. (…) Do dziś otrząsam się jak ktoś mnie nazywa filosemitą, ponieważ jestem przekonany, że ponieważ znam dużo więcej Żydów niż wielu moich rodaków to znam również dużo więcej głupich Żydów, których wcale nie lubię. Tak jak znam dużo więcej głupich Polaków – od przeciętnego Amerykanina – których też nie bardzo lubię, bo po prostu jak się wielu ludzi zna to procentowo zna się różnych ludzi. (…) Z chwilą kiedy chodziłem do szkoły, zacząłem słyszeć od różnych kolegów różne rzeczy o Żydach według takich (…) schematów (…) i pamiętam doskonale jako chłopiec, że chciałem być ważny i wobec tego mówiłem do tych kolegów: a jakich ty Żydów znasz? Na to oni mówili: nie znam. A ja znam i to są niejednokrotnie bardzo sympatyczni ludzie! Bo przypominam sobie znajomych mojej matki i mojego ojca. Nie powodowało to końca dyskusji ale oni trochę milkli bo nie mieli nic do powiedzenia.
Ta samonapędzająca się, frenetyczna cyrkulacja kapitału jest dowodem, że pieniądz stanowi ostateczną rzeczywistość naszego życia, że jest bestią, której nigdy nie oswoimy. Tak jak miłość, ideologia jest ślepa. Co z tego, że my w coś nie wierzymy? W pewnym sensie to ideologia wierzy za nas.
Zacytuję moją ulubioną anegdotę. Niels Bohr, wielki fizyk, miał kiedyś gościa. Zobaczył on nad drzwiami Bohra końską podkowę – jak pan wie, podkowa ma odganiać złe duchy. Zapytał Bohra: „Słuchaj, Niels, czy ty naprawdę w to wierzysz?”. Na co Bohr odpowiedział: „Oczywiście, że nie. Ale powiesiłem ją, ponieważ powiedziano mi, że ona działa nawet gdy się w nią nie wierzy”.
Bunt wynika z tego, że nie znasz życia. Buntujesz się przeciwko temu, co zauważasz i czego nie potrafisz zrozumieć. Kiedy zaczynasz wszystko rozumieć, mówisz: „Aha!” i masz siedemdziesiąt lat. Nie chcę dożyć momentu, kiedy w moim życiu wszystko będzie jasne.